Rozdział: Zła wróżba

1.9K 98 17
                                    

Jack odwrócił się z triumfalnym uśmiechem i zaraz potem Morfeusz zabrał go do swojej krainy. Po tym wydarzeniu, ciężko było mi zmrużyć oczy. Coraz bardziej moje uczucia do niego dawały się we znaki. Rozbudził we mnie zmysły, z których dotąd nie korzystałam. Miałam nieodpartą chęć dorwania się do chłopaka. Postanowiłam się jednak opanować. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok.
Obudziłam się dość późno, ale i tak byłam niewyspana. Tym razem jednak Jack leżał obok mnie. Wpatrywał się we mnie.
- Długo tak patrzysz? - odczułam rumieńce na mojej bladej twarzy.
- Noooo... Troszkę - uśmiechnął się czule.
Po chwili milczenia jasnowłosy wstał i zaczął się przebierać. Dyskretnie obserwowałam każdy jego ruch. Gdy zdjął spodenki, w których zazwyczaj śpi myślałam, że dostanę krwotoku z nosa, dlatego obróciłam się plecami do chłopaka.
- A ty co? Zamierzasz się wylegiwać? - mruknął szelmowsko.
- Ym... - nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, po pocałunku, jego spojrzenia mnie onieśmielały.
Usłyszałam jego ciche kroki, podszedł do mnie i wskoczył na łóżko.
- Co ty robisz? - wystraszyłam się.
- Próbuje cię obudzić! - zaczął mnie łaskotać. Znał moje słaby punty... Jack wiedział o mnie wszystko, z jednej strony mnie to cieszyło, ale z drugiej uważałam to za troszkę dziwne.
Zaczęłam się śmieć, brakowało mi tchu.
- Prze - stać! - śmiałam się ledwo łapiąc oddech - proszę!
- Ale zrobisz coś dla mnie? - zapytał podchwytliwie.
- Wszy - stko! - obiecałam - tylko prze - stań! - błagałam przez śmiech.
- Okey - poczułam ogromną ulgę, a zaciśnięte płuca w końcu dostały upragniony tlen - dobrze... W takim razie zamknij oczy - rozkazał stanowczo.
- Do - dobrze... - zaskoczył mnie, ale zrobiłam tak jak mówił - ale... - widocznie nie dane było mi skończyć, bo Jack od razu przywarł do moich ust. Całował mnie namiętnie, ale delikatnie. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że zdenerwował mnie tym i nie podobało mi się.
Po chwili działania chłopaka, zaczęłam odwzajemniać pocałunki, a dla lepszego dostępu rozchyliłam wargi, co zdecydowanie przypadło mu do gustu, bo od razu jego mokry język zetknął się z moim odpowiednikiem.
Nie wiem jak długo trwało to romantyczne uniesienie, ale wiem, że było wspaniale.
- Nieźle całujesz - szepnęłam zaczerwieniona.
- Powiem ci coś w tajemnicy - zaśmiał się - to był mój pierwszy raz.

Zeszliśmy do Głównej Kwatery, zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do Świętego.
- Witam moi drodzy. Z racji, że jesteś nowa Alex - skierował się do mnie - dzisiaj odwiedzisz norę Zająca i siedzibę Zębuszki - pociągnął się za brodę.
Patrzyłam na niego uratowana jak małe dziecko.
- Zawsze chciałam! - rzuciłam uśmiechnięta - zawsze chciałam zobaczyć to wszystko... - dodałam ściszając ton z każdym wypowiedzianym słowem.
- Oczywiście będziesz pod opieką Jacka - uśmiechnął się złowieszczo - jakby oboje spiskowali przeciwko mnie.
- Będę bardzo troskliwym opiekunem - wyszczerzył swoje białe zęby niebieskooki.
Było wtedy po świętach Bożego Narodzenia, dlatego Zając Wielkanocny miał bardzo dużo pracy, więc dla niego kolejna para rąk się przyda.
Chwilę później, Zając był już w Kwaterze. Nie długo czekając od razu zapytał:
- Gotowi na wycieczkę? - cały czas patrzył na mnie.
- Tak! Napewno ci się spodoba Alex - oznajmił Jack, po czym Zając tupnął dwa razy w podłogę. Powstała spora dziura musieliśmy do niej wskoczyć. Nie ukrywam, że miałam pewnie obawy, ale nie miałam innego wyjścia.
Zając wskoczył pierwszy, a chwile po nim jasnowłosy złapał mnie za rękę i krzyknął:
- Skaczemy! - nie czekał na moją odpowiedź i pociągnął mnie za sobą.
Całą drogę na dół piszczałam, wystraszył mnie, gdy bez żadnego ostrzeżenia dosłownie mnie porwał.
Zjechaliśmy do nory Zająca. Ogólnie sam zjazd był niesamowity, ale postanowiłam, że trochę pobawię się Jackiem.
Wstałam i otrzepałam się z ziemi.
- Ty idioto!! - krzyknęłam na niebieskookiego. Speszył się i zmartwiony zapytał:
- Co się stało?
- Nic się nie stało! Może oprócz tego, że mało zawału nie dostałam przez ciebie... - pojawiły mi się łzy w oczach.
Muszę przyznać, że byłam wtedy świetną aktorką.
- Prze... - nie dokończył Jack, bo przerwał mu Zając.
- Dobra, dobra... Chodź Alex, pokaże ci jak się robi jajka - wyciągnął zachęcająco łapę nie zwracając uwagi na chłopaka.
Szliśmy przez chwile, aż w końcu powiedziałam Zającowi, że podpuszczać Jacka, który szedł kilka metrów za nami. Przybiliśmy sobie piątkę, bo nie tylko ja lubię sobie z kogoś pożartować.
Wreszcie dotarliśmy na miejsce tworzenia pisanek.
- Jajeczka! Do roboty - po słowach futrzastego usłyszeliśmy turlanie się jeszcze nie pomalowanych jajek.
Na samym początku ich magicznej transformacji, wturlały się do różowego strumienia, potem każda dostała swój wzorek. Były niesamowite, mieniły się mnóstwem kolorów, niektóry były brokatowe, znalazły się nawet czarne.
Wzięłam sobie jajko i pomalowałam je po swojemu. Chciałam poeksperymentować i namalowałam płatki śniegu i same zimowe motywy. Widziałam jak Jack przyglądał się każdemu mojemu ruchowi, nie chciał mi chyba przeszkadzać, dlatego nie odezwał się, kiedy ozdabiałam jajko.
Odłożyłam je i spojrzałam na chłopaka siedzącego tuż obok. Nie chciałam dać poznać po sobie, że żartowałam i od razu wykrzywiłam się dając mu do zrozumienia, że mnie zdenerwował.
- Alex... Przepraszam... - przerwał chwilę ciszy.
- Mhm... - fuknęłam.
- Nie chciałem cię wystraszyć, a tym bardziej nie pozwolić, by stała ci się krzywda... - tłumaczył się poważnie zmartwiony.
- Myślisz, że mnie to bawiło? - rzuciłam patrząc jak bardzo jest mu przykro.
- Ale... - mruknął.
- Oczywiście, że mnie to bawiło! - zaśmiałam się i rzuciłam się na chłopaka przewracając go na miękką i wiecznie zieloną trawę.
- Teraz ja powinienem się na ciebie obrazić... - powiedział poirytowany.
- Wiem, ale wiem też, że tego nie zrobisz - wyszczerzyłam się, patrząc na jego troskliwe oczy. Nie zwróciłam uwagi, że siedzę na nim okrakiem i niczym się nie przejmując patrzyłam w ciszy jak jego niebieskie tęczówki mienią się pod wpływem światła.
- No ładnie - powiedział przyglądający nam się Zając.
Szybko zaskoczyłam z Jacka, ale mojego zawstydzenia niestety nie dało się niezauważyć.
- Aaaa... Wiem co jest na rzeczy - zaśmiał się patrzący na mnie "polny popierdalacz*".
- Nie... To nie tak! - krzyknęłam.
- Tylko winny się tłumaczy - ciągnął.
Nagle usłyszeliśmy hałas dochodzący z jednej z norek, z których na zewnątrz miały wydostać się jajka. Szybko się zerwaliśmy i pobiegliśmy tam.
- O nie... - dostrzegałam wszystkie jajeczka, rozbite i popękane.
- Ciekawe, kto tym razem chce nam zajść za skórę... - mruknął wściekły Mikołaj, a o minie Zająca nawet nie wspomnę.

*przepraszam za wulgaryzm, ale nie mogłam się oprzeć 😂😂

Przepraszam za długą nieobecność i brak rozdziałów, ale wena uciekła, jednak teraz znowu zawitała w mych skromnych progach.
Seria się podoba? 😁
Buziaki xx Aleksandra ;**

Promise me, that you believeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz