Rozdział: Moc

2.9K 140 19
                                    

Z wielką chęcią zgodziłam się, aby Jack pokazał mi co potrafi. Od dziecka marzyłam, żeby móc na własne oczy zobaczyć to czego tak naprawdę nie mogłam dostrzec, mimo iż głęboko wierzyłam w istnienie tego niesamowitego chłopaka.
Zatrzymaliśmy się na dachu jednego z budynków, Jack nawet nie pozwolił mi stanąć na nogach. Cały czas mnie trzymając zsunął się, abyśmy mogli zajrzeć przez okno, do dziecięcego pokoiku. Spało w nim małe dziecko:
- Wygląda tak uroczo - szepnęłam. Przypominały mi się wszystkie momenty z dzieciństwa, gdy rodzice układali mnie do snu. Śnieżno włosy widząc jak patrzę na śpiącego malucha, zapytał:
- Wszystko w porządku? - spojrzał na mnie.
Nie odpowiedziałam, poczułam tylko jak pojedyncza łza opada mi na dłoń, ale nadal niewzruszona przyglądałam się.
- Spójrz na to... - ujął moją dłoń i przysunął swoją twarz do lekko oszronionej szyby. Otworzył swoje blade usta i dmuchnął delikatnie. Wciąż trzymał mnie za rękę, złapał za palca wskazującego i gładko przeciągnął po płaskiej powierzchni. Narysował małego zajączka.
- Całkiem jak w opowieści... - spojrzałam na niego, nie mogąc wyjść z podziwu.
- Ale najlepsze jeszcze przed tobą! - rzekł, po czym puścił moją dłoń i dodał - a teraz stuknij w szybę.
- Ale nie chcę obudzić maluszka - zmartwiłam się.
- Spokojnie... Stuknij! - napierał.
Jak nakazał, tak zrobiłam. Stukałam delikatnie w zamarzniętą szybkę, z każdym uderzeniem sypało się coś na wzór brokatu.
- Niesamowite! - dziwiłam się - jak ja to zrobiłam?
Jack zaśmiał się i szepnął mi do ucha:
- Moja reakcja była taka sama, ale to i tak nie wszystko... Przyglądaj się skarbie.
Nagle zajączek się ożywił, wleciał do pokoju śpiącego chłopca i kicał po całym pomieszczeniu rozsypując dookoła błękitne błyszczące okruszki.
- Co ty na to, żebyśmy weszli do środka? - zapytał uśmiechając się ciepło.
- To tak można? - zdziwiłam się.
- Tak! Tym bardziej, że ten dzieciak będzie pierwszy, który w ciebie uwierzy! Mogę ci to zagwarantować, przychodzę do niego często... Nie ma zbyt wielu przyjaciół, jest troszkę inny od reszty, to smutne bo to naprawdę wspaniały dzieciak... I ma na imię Ben - deklarował Jack.
- No to chyba wiemy co robić - stwierdziłam radośnie. Zdziwiło mnie to jak mówił o tym chłopcu. Czułam, że niektóre dzieci znał od kołyski... Jakby miał za zadanie czuwać nad nimi jak anioł.
Nie mieliśmy najmniejszego problemu z dostaniem się do środka... W końcu oboje byliśmy duchami...
- Co mamy robić? - zapytałam tracąc pewność siebie, która towarzyszyła mi jeszcze za oknem.
- My nic. Mój... Znaczy twój zajączek zrobi to za nas - uśmiechnął się i zaczął przechodzić starannie omijając wszystkie zabawki porozrzucane po pokoju.
Dostrzegłam, że Ben zaczął się budzić. Po całym ciele przeszły mnie dreszcze, cały czas zapominałam, że nie jestem już człowiekiem, nie zobaczy mnie, przynajmniej nie tak od razu.
- Nie bój się Alex... - szepnął troskliwie łapiąc mnie za rękę.
- Skąd wiesz, że się boje? - rzuciłam zdezorientowana.
- To widać... - jego twarz rozpromieniła się.
Wtedy obudził się Ben. Od razu zauważył Jacka.
- Jack! - powiedział chłopiec.
- Witaj Ben, dzisiaj mam dla ciebie pewna niespodziankę - chłopak przykucnął, aby lepiej widzieć chłopca.
W pokoju było ciemno, tylko światło księżyca oświetlało skrawek ściany, na którym były zdjęcia. Podeszłam, aby lepiej przyjrzeć się każdej fotografii. Na mojej szyi zaciskała się pętla, gdy zobaczyłam jak bardzo szczęśliwy jest ten chłopiec, mimo tego, że nie ma wielu przyjaciół... Zachciało mi się płakać, ale postanowiłam być silna.
Cały czas w tle słyszałam rozmowę.
Jack opowiedział o mnie Benowi.
- Jeśli uwierzysz w Alex, zobaczysz ją! Tak jak było ze mną! Pamiętasz? - tłumaczył niebieskooki.
Jack mówił tak, jakby znał mnie od zawsze... Wiedział o mnie wszystko. Chyba nie był przy mnie tylko wtedy, gdy umierałam. W tym chłopaku jest coś niesamowitego, oczywiście poza samym faktem, że należy do Strażników Marzeń.
- Alex, Alex, Alex - powtarzał cichutko Ben - dobrze! Spróbujmy! - ciągnął.
Chłopiec był bardzo inteligentny i miły, dlaczego jest nielubiany?
- I co? Widzisz ją? - dopytywał Jack spoglądając ma mnie z lekkim uśmiechem na swojej twarzy.
- Jeśli to jest ta piękna księżniczka, to tak! Widzę ją! - chłopiec rzucił się biegiem w moja stronę i na mnie wskoczył, aby się przytulić. Byłam kompletnie zaskoczona! Ja? Piękna? Księżniczka?
- Zgodzę się Ben, jest piękna! - dodał Jack.
- Uwierzyłeś we mnie? - spytałam cichutko malucha.
- Tak, trzeba tylko troszkę, aby moc wiele! - powiedział chłopczyk.
Zaskakiwało mnie to co mówił Ben, który siedmiolatek mówi tak o czymkolwiek?
- Jesteś niezwykły Ben! - wtuliłam się w małego blondyna w zielonej piżamce.
Po kilkunastu minutach spędzonych w pokoju Bena, wreszcie się ulotniliśmy.
Lataliśmy w przestworzach, ale chciałam się zatrzymać w pewnym miejscu, do którego lubiłam chodzić za życia. Była to mała kładka na rzece. Usiedliśmy i oglądaliśmy gwiazdy odbite w tafli wody.
- Naprawdę uważasz, że jestem piękna? - zwątpiłam.
- Spójrz tylko w swoje odbicie... Kręcone srebrzyste włosy, nieskazitelna cera... I te oczy... - rozmarzył się, ale po chwili ciszy uświadomił sobie, że chyba nie chciał powiedzieć tego na głos i zaczerwienił się.
- Dzię... Dziękuję - założyłam kosmyk za ucho. Byłam zawstydzona, nikt dotąd tak o mnie nie mówił.
- Jesteś inna Alex... - dodał lekko tłumiąc głos.

Dzisiaj się troszkę rozpisałam! Jeśli seria się podoba, czekam na komentarze, a gwiazdkami nie pogardzę ;)
Buziaki XX Aleksandra ;*

Promise me, that you believeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz