Kiedy Daniel wyszedł z łaźni i zostawił mnie samą, odetchnęłam głęboko, opierając się o umywalkę. Miałam spuszczoną głowę i głupi uśmieszek na ustach, z jakim mnie zostawił. Sytuacja sprzed chwili była co najmniej niedorzeczna. Kiedy uniosłam głowę i spojrzałam w lustro, moje dłonie od razu powędrowały do czerwonych policzków, które zakryłam, kręcąc przy tym z rozbawieniem głową.
Chwilę zajęło mi przywołanie się do porządku.
Do pokoju wróciłam w lepszym nastroju od tego, który towarzyszył mi, kiedy z niego wychodziłam.
Nathan czekał już w nim na mnie z sałatką.
— Sam robiłem — ogłosił. Spojrzałam na niego podejrzliwie spod uniesionej brwi.
— Czy sam nałożyłeś? — dopytałam, wiedząc doskonale, że jego kulinarne umiejętności zaczynały się i kończyły na przygotowaniu kanapek.
— Nieistotna różnica — machnął na mnie ręką. — Sen chyba dobrze ci zrobił — stwierdził, kiedy nabiłam na widelec pomidorka koktajlowego, na którego patrzyłam ze smakiem. Apetyt powoli mi wracał.
— Myślę, że tak — odparłam. — Czuję się lepiej i przestałam wymiotować. Stresują mnie tylko te wyniki z krwi — dopowiedziałam, wkładając sobie do ust warzywo skropione cytryną. — Co jeśli podejrzenia lekarza okażą się prawdą? — zadręczałam się na głos.
— Wtedy na jakiś czas możesz zapomnieć o seksie — Nathan odparł z powagą, która nie utrzymała się długo.
Spojrzałam na niego, jak na idiotę, po czym zawtórowałam mu śmiechem, którego nie potrafił dłużej powstrzymać. Jego poczucie humoru było dosyć... nietypowe, ale bawiło.
— Nic nie tracę — pocieszałam się.
My naprawdę żyliśmy tutaj w celibacie, jak prześmiewczo określił to Daniel.
*
Przepłakałam całe popołudnie, kiedy wstępna diagnoza lekarza przestała być wstępną, a okazała się właściwą. Zachorowałam na WZW typu A, potocznie nazywaną chorobą brudnych rąk. Musiałam zarazić się przez skażony pokarm lub wodę. Lekarz poinformował mnie, że przez siedem kolejnych dni mam całkowicie zrezygnować z kontaktów seksualnych, co było oczywiste i z wiadomych powodów nie miałam z tym najmniejszego problemu, ale zasugerował też, abym nie przebywała przez ten czas z dziećmi, co przyjęłam z trudem. Z tego względu najbliższy tydzień miał być najgorszym, jaki spędzę na wyspie.
Nastał wieczór, a ja za cholerę nie potrafiłam zasnąć. Zbyt wiele myśli kłębiło mi się w głowie. Postanowiłam wyjść z ośrodka i pójść na oddaloną o kilometr plażę. Uwielbiałam przebywać przy wodzie. Uspokajała mnie. Z pokoju zabrałam koc i nie kwapiłam się nawet, aby przebrać z piżamy. O tak później porze nikogo tam nigdy nie spotkałam. Wątpiłam, by dzisiaj miało być inaczej.
Ale było.
Na plaży dostrzegłam Daniela. Na wpół leżał podparty na zgiętych łokciach. Patrzył w mrok przed sobą. W pierwszej chwili chciałam się wycofać i wrócić do swojego pokoju, ale wtedy mężczyzna mnie zauważył.
— Nie sądziłem, że kogoś tutaj spotkam o tej porze — ogłosił z uśmiechem. Wyglądał, jakby szczerze cieszył się z mojej obecności.
— Ja też — odpowiedziałam mu.
— Usiądziesz? — poklepał miejsce obok siebie.
CZYTASZ
Dotykiem Serca
RomanceSavannah Hastings pewnego dnia zapragnęła wnieść szczęście do czyjegoś życia - swoje powierzając wolontariacie. Wyruszyła w podróż ku staniu się lepszą wersją samej siebie, lądując w najuboższym kraju półkuli zachodniej, dotkniętym kataklizmami. Odd...