Rozdział 5

319 28 5
                                    

Wczoraj Judy nie mogła zasnąć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wczoraj Judy nie mogła zasnąć. Nadal nie mogła uwierzyć w słowa przełożonego. Mimo to, rano nie czuła się zmęczona. Spojrzała na zegarek - dopiero trzynasta. Poprawiła swoją kamizelkę i wstukała na urządzeniu drukującym mandaty wysokość kary. Jeszcze parę dni i będzie mogła się go pozbyć. Nareszcie będzie robić to, o czym zawsze marzyła. Myśląc o swojej życiowej szansie, wróciła umysłem do momentu zaraz po odprawie, kiedy poszła podziękować kolegom za wspomnienie o niej Bogo. Niestety nie mogli długo z nią porozmawiać, byli już potrzebni gdzie indziej. Zdążyli wymienić się numerami telefonów i postanowili w najbliższym czasie spotkać się po pracy. Hopps ucieszyła się, że udało się jej znaleźć wspólny język z funkcjonariuszami z dochodzeniówki.

- Witaj koleżanko! - Jej myśli przerwał donośny, skrzekliwy głos.
Odwróciła się i ujrzała kozę ubraną w taki sam uniform jak ona. Tylko, że była stara... bardzo. Poruszała się już o lasce, była przygarbiona, a na nosie miała okropnie grube okulary. Stała przed parkometrem obok Judy. Nad jej czapką latało parę much, co świadczyło już dużo. Za dużo.
- Jestem posterunkowa Mabel! - machała w kierunku Judy z szerokim, szczerbatym uśmiechem. Judy niepewnie odpowiedziała, po czym zauważyła, że ta starszy ssak też pracuje. Obok jej laski stał dość duży, blaszany pojemnik w kształcie walca. Koza zbierała pieniądze z parkometrów. Widząc wzrok Judy na jej narzędziu pracy od razu zaczęła mówić:
- Jeśli będziesz ciężko pracować, to za 50 lat będziesz awansowana do tej pracy. - powiedziała łamiącym się, ale wręcz dumnym głosem.
Judy usłyszawszy te słowa spuściła uszy i wydała z siebie dziwne westchnienie. Jak to dobrze, że udało się jej udowodnić, że zasługuje na lepsze stanowisko, niż to. Potrząsnęła głową, by wytrącić z niej obrazy starego królika zbierającego drobniaki. Uśmiechnęła się do starszej „koleżanki", pożegnała ją i skierowała się na drugą stronę jezdni. Nie chciała psuć sobie jeszcze humoru.

W pokoju rozległ się głośny dzwonek telefonu - kawałek ulubionej piosenki właściciela urządzenia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W pokoju rozległ się głośny dzwonek telefonu - kawałek ulubionej piosenki właściciela urządzenia.
- Halo? - warknął Feniek odbierając telefon. Dopiero co się położył, a tu już się nad nim znęcają. Nie miał ochoty rozmawiać. Chciał odespać kilka nocy, w ciągu których planował akcję. Nieudaną akcję.
- Feniek!-po drugiej stronie słuchawki usłyszał Pazuriana, który był podekscytowany. Jak zawsze.
Zrezygnowany lis usiadł na łóżku. Spojrzał na zegar - dopiero wpół do czternastej.
- Co tam chcesz Clawhauser? – gorzki ton lisa pustynnego upewniłby każdego, że rozmówca nie ma najmniejszej chęci do dalszej wymiany zdań.
- Jestem u Honey w Rain Lane – nie zważając na nic, gepard zaczął swoją paplaninę – Zastanawiamy się czy nie moglibyśmy się spotkać. Najlepiej wszyscy. Dzisiaj.
Rzadko kiedy ktoś ją odwiedza – zamyślił się Feniek. - A Pazurian rzadko kiedy wyjeżdża. Czyli coś się stało.
- Od kiedy u niej jesteś? - Feniek postanowił dowiedzieć się choć trochę co się wydarzyło.
- Ogólnie przyjechałem do Badger wczoraj. Pogadaliśmy, obejrzeliśmy film... jak to było – rozmówca przykrył dłonią słuchawkę, przez co było słychać przez chwilę tylko szmery - Wreck-It-Rhino!* - dodał zadowolony.
- Słaby – skomentował lis zatrzymawszy wzrok na oknie – Czemu chcecie żebyśmy spotkali się? Tak w tej chwili.
- Musimy coś wymyślić, żeby rozweselić naszych kolegów – do telefonu dorwała się borsuczyca. W tle słychać było odgłosy Pazuriana, któremu Honey pewnie zwinęła telefon. Feniek westchnął. Więc puszysta kulka chciała, żeby zapomnieli o wpadce i o żałosnym żywocie lisa w przepięknym mieście. Najwyraźniej kotowaty spotkał Nicka w bardzo złym humorze i skierował się po radę.
- Eh.. Mi to tam obojętnie. I tak nie ma co robić. - stwierdził po chwili.
- Jej! - ponownie rozbrzmiał głos geparda, który odzyskał własność – Trzeba jeszcze zwerbować Nicka.
- Pewnie o tej porze gdzieś szlaja się na mieście. Na razie go nie złapiemy. Skontaktuje się z nim osobiście później. - spojrzał jeszcze raz na zegar zawieszony w pokoju – Jesteśmy umówieni.
- Okey.
- O której mamy być?
Po chwili ponownych szmerów usłyszał głos Honey.
- O dwudziestej na Harbour Street? -spytała
- To cześć.
Jak tylko to powiedział, szybko się rozłączył i rzucił telefon na szafkę nocną.

Before Zootopia - The Wild Times StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz