- Kto podsunął ci tak idiotyczny pomysł!? - wrzasnął Feniek.
Nick potrząsnął głową z uśmiechem na pyszczku. Jego przyjaciel nie zdawał sobie sprawę jaką zabawę miał Bajer widząc jego minę.Rudzielec musiał znaleźć jakiś sposób by dorobić trochę pieniędzy na boku. Po ostatniej wizycie u Koslov'a nie czuł się komfortowo z myślą, co ten mógłby mu zrobić, gdyby nie dotrzymał warunków umowy. A ponieważ chciał kupić parę rzeczy potrzebnych do reklamowania, nie naginając budżetu, potrzebował cichej roboty.
Rozmyślając raz, co mógłby zrobić natknął się na małego ssaka ciągnącego swoją mamę do budki z lodami. A, że była tam już niemała kolejka mama musiała odciągnąć zapłakanego synka. Malec z łzami w oczach spoglądał tylko tęskno na sprzedawcę, niewzruszonego tragedią, która właśnie się wydarzyła. Było lato, wszystkie budki z zimnymi przekąskami zbierały największe zyski. Wtedy Nick pomyślał, że też mógłby spróbować... Nie spał tamtej nocy (znowu), obmyślał plan. I całą rozrysowaną mapę myśli przedstawił współpracownikowi. Ten nie był zachwycony... przynajmniej swoją rolą.- Przecież pasuje - drażnił się Nick zwracając się do Feńka, który miał minę zbitego psa.
- Chyba do ciebie - odgryzł się lis pustynny.
- Masz okazję pokazać swoje wewnętrzne "ja"...
- ... - kamienna twarz Feńka z założonymi rękami wspaniale wyrażała jego stosunek do pomysłu Bajera - Nie masz co robić ze swoim życiem i musisz psuć czyjeś?
- No weź... Potrzebujemy tych pieniędzy - błagał rudzielec.
- Ehh - westchnął lis pustynny masując się po skroniach - Nadal nie rozumiem czemu się na to godzę... - dodał dość niewyraźnie.
- Na co?
- Na udział w twoich idiotycznych, bezmyślnych, infantylnych pomysłów wygrzebanych z odmętów moich najgorszych koszmarów, z tobą w roli głównej...
Nick tylko się szyderczo uśmiechnął.Godzinę później przechadzał się chodnikiem pchając wózek. Wyglądało to niecodziennie. Fakt ten dopełniało to, że przechodnie widzieli w wózku małego lisa pustynnego, z kwaśną miną, ubranego w niemowlęcy kostium. Nieee, to tak ma być.
Bajer szedł w niewiarygodnie dobrym humorze. Jego szeroki uśmiech nie był już tylko przykrywką. Lawirując między zwierzętami mówił do wszystkich "Dzień dobry", "Jak tam leci?". Przepuścił nawet niektóre zwierzęta, czy opierając się o wózek przejechał dla frajdy po pasach.
Jako prawdziwie szczwany lis miał idealny plan. Zmierzał do jednej w najczęściej odwiedzanych i najbardziej lubianych restauracji w całym mieście. Były tam wielce wychwalane lody. Nick miał pomysł by przerobić je dla mniejszych ssaków. A zrobiłby to, bo lody dla słoni wcale nie były takie poręczne. Wszedł z Feńkiem do sklepu trzymając go za rękę. Odgrywał on rolę utrapionego dziecka, które nie może żyć bez lodów akurat z tej lodziarni. Jednak sprzedawca, a zarazem właściciel, pozostawał nieugięty.
- Mamy tu zasady! - grzmiał głos słonia.
Lisy ze zbitymi minami (prawdziwe aktorstwo) odeszli od lady. Nagle podeszło do nich jakieś zwierzę. Była to policjantka-króliczka, co w pierwszej chwili poraziło Nicka. Już chciał rzucić jakąś złośliwą uwagę dotyczącą zmniejszeniu standardów przyjmowania do policji, ale się opanował.
- Dzień dobry, przepraszam, że się wcinam ale mogę jakoś panu pomóc... - zaczęła nieśmiało.
Widocznie przyglądała się całemu zdarzeniu. Bajer ucieszył się z takiego obrotu spraw. Postanowił wykorzystać to.
- Witam pani władzo. Chciałbym kupić lody dla mojego synka. Dzisiaj są jego urodziny, a ja obiecałem mu lody z tego sklepu. Ehh... - dramatycznie westchnął.
Skierował się do wyjścia, ciągnąc za sobą Feńka. Ten udawał najbardziej zasmuconego małego ssaka na świecie. Brakowało tylko smutnej melodii granej na skrzypcach. Podziałało. Funkcjonariuszka niewytrzymała i sama kupiła tego loda, nawet za swoje pieniądze. Zawsze działało. Chociaż Nick uważał to za trochę dziwne. Nikt jeszcze tak bardzo mu nie uwierzył od razu. Zwykle zwierzęta wahały się. Każdy wątpił w jego niewinność. Może ona myślała, że z gazem na lisy jest bezpieczniejsza... Tak. Zauważył to.
- To dla ciebie, mały - powiedziała słodko do Feńka. Ten nie odpowiadając wysilił się resztkami woli na szeroki, "szczery" uśmiech.
- Dziękuję pani! Jest pani tak dobra! Czy mogę się jakoś pani odwdzięczyć? - zaczął świergotać rudzielec kontynuując rozpoczętą grę.
-Niech pan dba o tego malucha - potargała liska pustynnego - W końcu może dzięki panu będzie kimś.
"Ciekawe jak bardzo będę miał przerąbane?" - pomyślał Nick
- Jasne, pani...
- Hopps. Posterunkowa Judy Hopps - wyciągnęła rękę.
Lis schylił się nieco i uścisnął jej łapkę.
- Nicholas Bajer.
W tej chwili spojrzała się na niego krzywo. Widział niepokój i podejrzenie w jej oczach. Ciekawe co takiego przewinęło jej się przez myśli? Ciekawe dlaczego jego imię tak bardzo wytrąciło ją z równowagi.
- Pierwszy raz widzę takie poświęcenie dla dziecka ze strony rodzica. Wszyscy powinni brać z pana przykład, panie Bajer. - powiedziała po chwili nadal z uśmiechem.
"Lepiej nie" - skomentował w myślach.
- Dziękuję pani za miłe słowa. Powinniśmy się już zbierać. - wrzucił Feńka do wózka i pomachał do policjantki - Do widzenia i jeszcze raz dziękuję.
CZYTASZ
Before Zootopia - The Wild Times Story
FanficNick ma plany i marzenia, ale czy wystarczy mu to, by uciec z świata podzielonego na tych "dobrych" i "dzikich". ©Zootopia. Walt Disney Studios Motion Pictures