Rozdział 14

265 18 27
                                    

Judy wleciała z rozpędu do tunelu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Judy wleciała z rozpędu do tunelu. Czuła się jak dziecko. Zjeżdżała z podobnej do rury zjeżdżalni. Nie było to przyjemne, bo zdążyła się na niej nieźle poobijać. Po parunastu zakrętach Judy zaczęła już myśleć, że nie ma tam końca, a ona trafiła gdzieś do czarnej dziury. Nagle zjeżdżalnia się skończyła a ona z rozpędu wylądowała głową na podłodze. Po krótkiej chwili Hopps podniosła się obolała z ziemi. Gdy tylko uniosła głowę oniemiała. Zobaczyła ogromny, kolorowy park pełny różnych atrakcji. Wszystko było jak we śnie. Pod sklepieniem został zawieszony ogromny szyld "Wild Times". Już w tym momencie jej mózg tego nie przetwarzał. Chwilę potem zauważyła ssaków. Dokładniej drapieżników, którzy biegali w tę i z powrotem, krzyczeli z radości. Hopps spostrzegła, że przy większym entuzjazmie u zwierząt zacząłby już działać Tame. Przerażona króliczka widziała, że te drapieżniki są na wolności. Ich kły wydawały się jej większe a ich zachowanie bardziej nieobliczalne niż u wszystkich przestępców razem wziętych. A ich szyje były nienaturalnie wolne od obroży.

Wiedziała że mogą ją rozszarpać w każdej chwili. Wiedziała że może skończyć tu swój żywot. Drapieżniki zachowały swoje instynkty. Jak widać nadal je pielęgnują...
Judy jednak widziała tylko niebezpieczeństwo. Dla jednego małego królika to nie bagatela. A co jeśli się na nią rzucą? Co jeśli skończy bez kończyn albo z wyszarpaną piersią? Przecież mogą się nią zacząć bawić tak samo jak innymi atrakcjami.. Mogą rozszarpać ją ostrząc pazury i kły, następnie najeść się i pograć jej głową w siatkówkę. Policjantka z paraliżu nie mogła się ruszyć. I choć do samych drapieżników dzieliło ją dość dużo przestrzeni nie zdołała się poruszyć. Szczerze to ona już widziała swoje truchło na środku hali. 

Jak by zareagowali na tą śmierć wszyscy inni? Judy otrząsnęła się trochę. Nikt się na nią nie rzucał. Nikt jej nie pożerał. Nikt nie zwrócił na nią zbytniej uwagi. Jej nogi jednak trzęsły się niesamowicie. Jednak postanowiła wstać. Resztkami swojej woli powłóczyła nogami do małego kącika między kartonowym wizerunkiem Nicholasa Wilda a ścianą hangaru. Gdy tylko poczuła, że ma za plecami ścianę odetchnęła z ulgą. Judy chciała, aby ten koszmar skończył się jak najszybciej.

Posterunkowa chwyciła do łapki krótkofalówkę. Wcisnęła przycisk. Odezwał się Buckland.
- Tu baza. Co się stało?
- Jest tu ich pełno. Wszyscy bez Tame'ów - powiedziała szeptem króliczka. 

Nick stał bez ruchu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nick stał bez ruchu. Bał się ruszyć z miejsca. Z Pazurianem nie było lepiej, ale to on pierwszy ocknął się i odezwał się cicho:
- Nick...
Lis na dźwięk swojego imienia wyrwał się z amoku. Chwycił ponownie za telefon. Szybko wybrał numer do Feńka. Każdy sygnałów połączenia był dla niego w tej chwili najboleśniejszym dźwiękiem jaki kiedykolwiek słyszał. Po trzech odebrał lis pustynny. Gdy Nick usłyszał, że ten odebrał zaczął nerwowo krzyczeć.
- Jak najszybciej przeprowdzić ewakuację! Wszyscy muszą się stąd jak najszybciej uciec! Otwórz drzwi od hangaru!
- Nick! Nick, o co ci do cholery chodzi!? - zdołał przekrzyczeć go Feniek.
Ten spojrzał na Pazuriana, który w tej chwili był zalany łzami. Wiedział, że to nie jego wina. Od to doskonale wiedział! Ale nie umiał pojąć, że cały jego świat wali się. Wszystko przez zbieg okoliczności, który był kurwa nie do przewidzenia!
Usłyszał głosy syren zza okna. Pomieszczenie zaczęło mienić się w czerwono niebieskich barwach.
- Znaleźli nas – odpowiedział i rozłączył się.
Wszystko odczuł wtedy z podwójną siłą. Nogi mu się pod nim ugięły. Upadł na kolana i ukrył swoją twarz w łapach. Nie miał nawet siły płakać. Zamknął oczy i mocno zacisnął powieki. Słyszał donośne syreny policyjne, tupot nóg i kopyt. Słyszał polecenia wydawane przez jakiegoś funkcjonariusza z magnetofonu, ale w tej chwili były dla niego zbyt niezrozumiałe. Słyszał również gwar i poruszenie z dołu. Feniek na pewno wszystkich teraz wyprowadza, chociaż na pewno nie uda się wszystkich uratować. W głowie Nicka wszystkie dźwięki zmieszały się ze sobą przypominając szum. Właśnie w nim najgłośniejsze były jego własne myśli. Żałował, że naraził tyle zwierząt. Żałował, że nie udało mu się jeszcze trochę nacieszyć swoim sukcesem. Ale jednego był pewny... Gdyby miał możliwość, zrobiłby to jeszcze raz.
Z tym przekonaniem podniósł głowę i wstał. Zwrócił swoje smutne, ale zdeterminowane spojrzenie na lamparta.
- Uciekaj! - wrzasnął.
Pazurian ocknął się i spojrzał na lisa zza zamglonych oczu. Zacisnął oczy i pokręcił głową, ale wstał.
- Szybko! Zabierz Feńka i uciekajcie do mojego biura! - krzyczał coraz głośniej.
Clawhauser wstał i szybko udał się w stronę tylnego wyjścia. Sam Nick szybko wskoczył do tuby i zjechał na dół.

Tam panowała już panika. Wokół zwierzęta w pośpiechu odbierały swoje Tame'y i kierowały się w stonę ogromnych drzwi od hangaru, które były otwarte na oścież. Rudzielec w szybkim tempie przepchnął się przez tłum do kasy rejestracji. Gdy tylko znalazł się przed Feńkiem skoczył na miejsce za ladą i powiedział nerwowo
- Zabieraj się stąd – jego poważna mina zdołała przekonać przyjaciela, że nie ma sensu tracić czas na zbędną rozmowę. Szybko ulotnił się z budki i przez plecy rzucił tylko
- Powodzenia.
Lis nawet tego nie usłyszał bo już był zajęty tłumem, który chciał jak najszybciej wydostać się z miejsca, które za chwilę miało stać się piekłem.

Judy uspokoiła się, gdy Buckland przyjął jej raport i wysłał wsparcie. Słyszała, że był bardzo przejęty i zdenerwowany. Parę minut później słyszała głuchy dźwięk sygnału. Poczuła się trochę pewniej. Nagle usłyszała znajomy jej głos Bajera. Wychyliła się trochę zza kartonu, by lepiej się mu przyjrzeć. Spięty i zdeterminowany przeprowadzał ewakuację. Hopps zaciekawiona ilu zwierzętom udało się uciec coraz odważniej wyłaniała się z kryjówki. Nagle karton zachwiał się i zaczął się zsuwać pod wpływem tupotu, którego sprawcą była nowa fala uciekających drapieżników. Uszy funkcjonariuszki opadły, a ona sama szeroko otworzyła oczy. Nad nią stała grupka lwów, która żywiołowo dyskutowała i wymieniała opinie na temat prześladowania tych „niebezpiecznych".
- Według mnie to nie my jesteśmy tutaj tymi złymi.
- Popieram! Ich polityka i tak przyniesie odwrotny skutek. Niektórzy już zaczynają tworzyć anarchistyczne zgrupowania.
- To tylko kwestia czasu zanim rozpęta się wojna... - podsumował jeden z lwów po czym zwrócił wzrok na osuwający się papierowy sobowtór Bajera.
Jego towarzysze również zwrócili wzrok w tę stronę.

Gdy tylko tekturowa forteca padła spostrzegli oni skulonego królika. Na ich twarzach malowało się prawdziwe zaskoczenie.
Judy zaczęła ciężko oddychać. Wpatrywała się w nich ze strachem. Chwilę potem jej wspomnienia zalała ciemność.

Hopps zerwała się jak oparzona z łóżka.  Krople potu lały się z niej litrami. Zdezorientowana rozejrzała się po pomieszczeniu. Nadal nie była w stanie poukładać sobie w głowie co się stało. Po kilku głębokich wdechach zorientowała się że jest w swoim pokoju. Leżała na swoim wąskim łóżku przykryta pościelą w wzór marchewek. Przez okno przedstawiało się uliczne światło lamp i neonów reklamujących lokale całodobowe. Nie mogąc wyjść z szoku postanowiła iść do kuchni po szklankę wody.
Wstała próbując zmusić się do połączenia faktów. Nie wierzyła że to był tylko sen.

Before Zootopia - The Wild Times StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz