III cz.2

41 9 8
                                    

Człowiek jest urodzoną istotą egocentryczną. Próbując powstrzymać często swoje ego, nie zawsze nam to wychodzi. Sęk w tym, że często zamiast kierować się uczuciami, kierujemy się rozumem, instynktem samozachowawczym. Hamując własne ego w środku, pozwalamy działać uczuciom tym skutkując troską o drugiego człowieka. Niestety człowiek jest na tyle istotą rozumną, iż potrafi kontrolować już coraz bardziej swoje uczucia, zamyka się na świat, przestaje kochać, bo się boi. Albo kocha, bo chce być kochanym. Miłość wzbudza troskę o drugiego człowieka, lecz bywa także ona mieszana z troską fałszywą.

A więc kiedy, ta troska, prawdziwa troska jest miłością?

-Zamykaj drzwi. - rozkazał pan Smith. Emma posłusznie to zrobiła. Równie szybko jej ciało zostało obrócone o 180 stopni. - Zdejmij kominiarkę i włóż ją skarbie z powrotem, skąd ją ukradłaś. - powiedział z delikatnym parszywym uśmiechem na ustach.

-Zważaj na słowa.. - pogroziła blondynka.

-Bo?

-Bo nie jesteś u siebie. Jesteś tutaj nieproszonym gościem. - powiedziała szarpiąc za materiał na głowie bruneta.

-Owszem, jestem u siebie. Budynek w którym mieszkasz to malutka część mojego biznesu. - wytłumaczył w końcu normalnym i spokojnym głosem.

-Co nie znaczy, że możesz przychodzić kiedy chcesz i stawać się przestępcą.

-Oj kochanie, jeszcze będziesz musiała wiele się nauczyć. - mruknął pochylony do jej ucha. Nie zrobiło to na niej wrażenia a bardziej obrzydziło.

-Zachowanie godne typowego pijaka. - podsumowała w myślach.

-Rozwiąż krawat.

-Co?

-Rób co mówię. - poirytowany westchnął. Czym prędzej rozwiązała jego krawat i podała mu do ręki. Sprawnie ją znowu odwrócił tyłem do siebie. Emma nic nie widząc poczuła chwilę później uścisk na nadgarstku.

-I już nie uciekniesz. - uśmiechnął się sprytnie zwracając jej uwagę na ich związane razem nadgarstki w krawat.

-Pan sobie chyba żartuje. - prychnęła.

-Nie słoneczko. To dopiero będę robić.

Zdenerwowana zacisnęła szczękę. W głowie szukała pomysłów na ucieczkę, na cokolwiek. Jej torebka została na ziemi. Bezsensu było jej się po nią schylać kiedy swój telefon zostawiła na szafce nocnej obok łóżka.

-Co zamierzasz zrobić? - zapytała przełykając ślinę. Nie otrzymała odpowiedzi, za to jedynie została pociągnięta za nadgarstek na korytarz.

-Dzień dobry panie Smith. Wyspał się pan? - zatrzymał go jeden z funkcjonariuszy policji bezczelnie się patrząc na ubiór Emmy pytając o stan pana Smitha. Emma poczuła się urażona, ale nie zdobyła się na żadne słowo skierowane w stronę policjanta.

-Ależ owszem. Dzisiejsza noc była niebywała.

Emma przewróciła oczami i chciała się już wrócić do swojego mieszkania, lecz kamienne i nieugięte ramię bruneta jej na to nie pozwoliło. Westchnęła ciężko.

Skoro już jest uważana za bezwstydną, czemu miałaby się starać o dobrą opinię? - przeszło jej przez myśli. Rozglądnęła się wokół siebie, mało zainteresowana rozmową dwóch mężczyzn. Przy sąsiednich drzwiach naprzeciwko jej drzwi mieszkalnych stał dość młody policjant.

-Może praktykant? Albo detektyw? Agent CSI? - rozmyślała wpatrując się w sylwetkę mężczyzny. Brunet z krótkimi włosami zaczesanymi w bok. Poprawia ciągle swoją grzywkę opierając się nad stoliczkiem obok drzwi mieszkalnych stercząc nad jakimiś papierami. Intelektualista? Możliwe. - kolejne myśli przechodziły przez głowę Emmy. Cholerna Emma. Mogłaby się powstrzymać. - ochrzania siebie w myślach.

R U MINE?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz