VI

17 6 1
                                    

Była pora obiadowa, gdy Emma spacerowała po ogrodzie w promieniach słońca. Była wypoczęta, co ją bardzo dziwiło. Nie czuła się w ten sposób już od bardzo dawna. Pani Smith podarowała Emmie kilka zwiewnych sukienek. W jednej z nich właśnie spacerowała. Emma czując wiatr na swoich łydkach, odruchowo złapała za flanelowe końce białej sukienki. Była uszyta z tak delikatnego i jedwabnego materiału, że bała się, iż materiał mógłby odsłonić za dużo jej ciała. W końcu nie była u siebie.

Westchnęła wchodząc w część ogrodu, którym był sad. Podeszła do jednego z drzew. Podnosząc się na palcach stóp sięgnęła do jabłka, które wydawało jej się najdojrzalsze. Przybliżyła swój nos do owoca, aby napawać się zapachem prawdziwego jabłka. Uśmiechnęła się wędrując głębiej pomiędzy drzewami. Korony roślin nie były zbyt wysokie, ponieważ rozpiętrzenie się gałęzi było na wysokości głowy Emmy. Ciesząc się z tego faktu, bez problemu przechodziła między roślinami, nie bojąc się, że zahaczy materiałem o gałązki.Gdy miała chwilę na odpoczynek, pierwsze miejsce, do którego się kierowała był tenże ogród. Spacerując zwinnie wśród zieleni, natknęła się na krzaki z porzeczkami. Chcąc zerwać jedną z nich, usłyszała śmiech.

Przestraszona odsunęła się od krzaku i powędrowała do drzewa jeszcze dalej oddalonego od domu. Wszędzie dominowała zieleń. Przechadzka po tym terenie dla Emmy była niepewna. Rzadko kiedy ufała czemukolwiek, a co dopiero komukolwiek. Przykucnęła przy drzewie zielonej jabłoni i spojrzała w stronę jeziora. Słońce powoli chowające się za horyzontem wysyłało ostatnie ciepłe promienie słońca. Ostatnie z nich odbijały się od brzegu wody. Białe molo wyróżniało się najbardziej.

Blondynka uśmiechnęła się na parę siedzącą na molo. Eliza roześmiana w głos tuliła się do męża. Emma miała okazję go poznać w ciągu ostatnich trzech dni pobytu tutaj. Gdy ta przyglądała im się, niczym zaczarowana ci zauważyli jej osobę. Ta niczym oparzona wstała uderzając o coś.

-Cholera. - odskoczyła zaskoczona na widok Christophera, który także się od niej odsunął.

-Emma.

-Christopher. - powiedziała odchrząkując.

-Czemu podglądasz moich rodziców? - zapytał z wyrzutem.

-Tylko zerknęłam. - powiedziała odchodząc. Chciała skończyć wymianę zdań, gdy ten dorównał jej kroku.

-Przed czym uciekasz, Emmo?

-Przed t-tob.. - zawahała się. Nie mogła mu zdradzać swojej słabej strony. Byłaby taka słaba w jego oczach.

-Dlaczego uciekasz przede mną?

-Jesteś jakiś psychiczny? O niczym takim nie wspomniałam.

-Bardziej to powiedziałbym o tobie.

-Słucham? - zapytała zatrzymując się.

-Dobrze wiem, że byłaś w ośrodku psych..

-Nie kończ. - przyłożyła mu swoją dłoń do ust naskakując.

-Możesz nie naruszać mojej strefy prywatnej? - zapytał odsuwając jej dłoń od ust.

Emma odchrząknęła spuszczając swoje dłonie wzdłuż ciała.

-Bez manier. - ukarała się w myślach.

-Przepraszam.

-Nic się nie dzieje. - zsumował odpinając swój guzik od białej koszuli. Zapewne wrócił z pracy. Codziennie tutaj przyjeżdżał. Emma była pewna tego, iż przyjeżdżał tutaj tylko po to, aby ją sprawdzić. Nic innego tutaj nie robił, poza przywitaniem się z rodziną i sprawdzeniem wyników pracy Emmy. Nadal była pracownicą jego firmy. Cały czas pod nadzorem sekretarki Christophera i jego mamy. Czas na odpoczynek miała wygórowany jak na początkującą pracownicę w jego firmie. Co prawda firma znajdowała się na wysokich miejscach w rankingach, ale nie tak wielkich. Nadal Christopherowi brakowało wiele do majątku mulitmilionera. A Emma póki co, nie zamierzała mu w tym pomagać. Był dla niej zwykłym oszustem i zbrodniarzem.

R U MINE?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz