Słońce powoli zachodziło, pojedyncze promienie przedostawały się przez budynki, które mijała Emma w drodze do kawiarni. Zanim ruszyła z podwórka zgadała się przez telefon z jej starym przyjacielem Felixem. Dawno się nie widzieli od czasu zakończenia collegu, wiadome jej było tylko, że osadził się w okolicach Brooklynu jako informatyk w jednej z prestiżowych firm.
Ubrała swoje przeciwsłoneczne okulary, które miały dodać uroku jej stylizacji i wysiadła z samochodu przy kawiarence.
Rozglądała się za postacią, która ponoć miała przyjść na spotkanie w czerwonej bluzie z kapturem i zwykłych jeansach. Emma uśmiechnęła się na tę myśl przypominając sobie dawnego znajomego.
-Em? - zapytał ktoś zaraz obok jej ramienia. Emma spojrzała energicznie w stronę głosu i zobaczyła sylwetkę z opisu Felixa. - O matko, to ty - powiedział podekscytowany.
Felix był wysokim brunetem o szerokim, białym uśmiechu i piwnych oczach. Miał niespotykanie bardzo zaraźliwy uśmiech. Emma kochała patrzeć na jego szczęście malujące się na twarzy. Prócz wyróżniającego się uśmiechu, posiadał kilka tatuaży na ramionach i jeden na szyi z datą urodzin jego dziadka Taylora. Odziedziczył po nim spryt. Delikatnie ciemniejsza karnacja idealnie dopasowywała się do jego subtelnie wyrobionych mięśni w ramionach.
-Felix, czy ty kiedykolwiek przestaniesz się cieszyć niczym zniewieściały homoseksualista? - zapytała z chichotem blondynka i zmierzwiła delikatnie jego burzę włosów na głowie.
-Oh no dobrze wiesz, że już tego nie wyleczę, chociażby w stosunku do twojej osoby. - zaśmiał się.
-Zastanawia mnie jeden fakt, dlaczego i od kiedy rozjaśniasz swoje włosy? - zapytał wędrując wzrokiem po jej końcówkach i maczając herbatnik w swoim kubku herbaty.
-Mama.
- Oh. - westchnął wiedząc o czym mowa. Mama Emmy nie była święta, zła też nie, problemem był jej "niewinny", lub "nieświadomy" perfekcjonizm i ułożenie. Było to dla Emmy denerwujące, lecz z czasem brania leków, regularnych wizyt u psychologa, postanowiła odpuścić. Czuła, że to z jej strony słabe podejście, ale w tamtej chwili wyżej stawiała swoje zdrowie psychiczne. Oczywiście po zmianie leków jej podświadomość zadziałała, a ona zaczęła martwić się w myślach, że przez to będzie słabsza. W końcu nie bez powodu prosiła swojego byłego lekarza o mocniejsze leki. Felix conieco wiedział o Emmy uzależnieniu, mimo wszystko wspierał ją, natomiast jej podejścia do samej siebie nie do końca.
-W takim razie, opowiadaj, dobrze ci się żyje tutaj? - zapytał, zauważalnie zmieniając temat.
-Dobrze. - mruknęła blondynka.
-Okej. Jest coś nie tak. Em, dobrze wiesz, że możesz mi powiedzieć co się dzieje. - powiedział z widocznym zmartwieniem na twarzy.
-Nie wiem co powiedzieć, wiesz. - westchnęła i zaśmiała się ponuro. - Wolałabym ci to pokazać, niżeli opowiadać.
-Rozumiem. Gdzie mieszkasz?
-Jakoś godzinę drogi stąd. The Village.
-Fajni sąsiedzi? - zapytał poruszając zabawnie ciemnymi brwiami i oparł się łokciami o stół. Emma uśmiechnęła się.
-Niezbyt dobrze ich znam, wiem tylko o kilku.
-Szef dobrze wynagradza? - zapytał szybko a Emma prawie zakrztusiła się swoją kawą. Zdecydowanie zbyt często ludzie ją zaskakują. Zmarszczyła brwi, a gdy już miała zaprzeczać Felix zrobił minę mówiącą "wiedziałem" i popatrzył beznamiętnie na kubek mieszając monotonnie ciecz w środku. Emma kiwnęła głową w zrozumieniu i czekała na kontunuację jego przesłuchania, którego nie miała szans zakończyć, ponieważ nigdy jej to nie wychodziło. Taki był po prostu Felix. Emma cieszyła się wewnątrz siebie, że Felix nie grał złego policjanta. Szczerze mówiąc, Felix nie był ani złym ani dobrym. Felix był niczym psycholog.
CZYTASZ
R U MINE?
Fanfiction"Mówisz, że kochasz deszcz, a rozkładasz parasolkę, gdy zaczyna padać. Mówisz, że kochasz słońce, a chowasz się w cieniu, gdy zaczyna świecić. Mówisz, że kochasz wiatr, a zamykasz okno, gdy zaczyna wiać. Właśnie dlatego boję się, kied...