Piękno nieświadomego uczucia, którym darzy się dwójka ludzi jest inspiracją do wielu pieśni. W tym i kilku moich, które powstały niedługo po opuszczeniu Borne wraz z moim przyjacielem — Geraltem z Rivii.
~ Jaskier, Pół wieku poezji
• • •
Piana już dawno zniknęła z kufla stojącego przed Geraltem. Właściciele Złotej Jeżyny w podzięce za wybicie potworów ogłosili, że dziś je i pije za darmo. A ledwo po przekroczeniu progu dostał niskoprocentowy napitek, gdyż pomyśleli, że musi być spragniony.
— Dobrzy ludzie — pomyślał i zasiadł wtedy przy jednym z wolnych, bardziej oddalonych od wejścia stołów.
Nie był pewien ile tak siedział i dumał, ale sprawa z Kalianą nie dawała mu spokoju. Pięknooka, skelligijska dziewczyna o głosie anioła, okrada przyjezdnych. Delikatna o ruchach płynnych niczym nimfa wodna, walczy zaciekle i dobrze jak nie jeden wojak czy nawet wiedźmin. Dziewczyna o wielu skrajnościach i tajemnicach. Dlaczego więc jej matka wynajęła go, by chronił ją w Noc Kupały? Ewidentnie dałaby sobie radę sama z tym, który miałby zakończyć jej żywot. Dlaczego Halla nie wspomniała o jej umiejętnościach? Dlaczego...
— Nad czym tak dumacie, mistrzu wiedźminie? — Geralt podniósł spojrzenie na Himisława. Patrząc na jego posturę już dawno powinien usłyszeć jego zbliżające się kroki, a wójt pojawił się całkiem niespodziewanie. — Ho ho, to musi być poważna sprawa, jak żeście piwa nie upili, a piana sama zniknęła.
— A no poważna — odparł nieco od niechcenia, zerkając na kufel. Szkoda piwa, lecz teraz nie miał ochoty upić chociażby małego łyka.
— Nie obrazicie się, jeśli się dosiądę? — Geralt gestem ręki wskazał wójtowi miejsce naprzeciw siebie. Mężczyzna o grubych wąsach, skłonił się lekko i siadł ciężko. — Radzimir! Polejcie no piwa! I coś na zagryzkę dajcie! — krzyknął w stronę karczmarza przyjacielskim tonem.
— Rzadko się widuje, by wójtowie pili z podwładnymi — zauważa białowłosy, przysuwając do siebie kufel, by zrobić miejsce na ten dla Himisława.
— Jakimi podwładnymi, mistrzu wiedźminie. Ci ludzie — Wójt spojrzał na zebranych w karczmie i wskazał na nich ręką. — to moja rodzina. Młody już nie jestem, stary też jeszcze nie, ale niektórych to pamiętam jak jeszcze pędrakami byli.
Himisław przesunął się nieznacznie, gdy Radzimir stawiał pełen kufel na stole, a Nawoja kilka półmisków z zagryzkami. Wójt ciepłym uśmiechem podziękował właścicielom i odprowadził ich wzrokiem. Na niewielkiej scenie rozstawiająca się już wcześniej grupka zaczęła przygrywać. Melodia była spokojna, tuląca do piersi jak matka swe dziecko.
— Pamiętam ich wesele — powiedział nagle Himisław wciąż patrząc na właścicieli. — To dopiero było weselicho. Pyszne jadło, najlepsze napitki i muzyka. — Z nostalgicznym, ojcowskim uśmiechem odwrócił się do swego rozmówcy i sięgną po kufel. — Dobrzy ludzie, czasami dają więcej niż mają.
Wójt przechylił naczynie przy ustach i upił sporą część trunku. Geralt, korzystając z okazji także się napił swego piwa. Było już nieco za ciepłe, ale nadal dało się je pić.
— Bo widzicie — kontynuuje nie bacząc na milczenie ze strony białowłosego. — tutaj w Borne każdy każdemu pomoże. Czy to mieszkańcom, czy przyjezdnym. Bo my to ludzie dobrego serca. Może trochę zbyt ufni jesteśmy jak na te nieciekawe czasy, ale wierzymy, iż za dobre uczynki i nas co dobrego spotka.
CZYTASZ
The Day of Destiny • Geralt of Rivia/Witcher
FanfictionKażdy o przeznaczeniu Geralta z Rivii - przyjaciela mego - słyszał. O Dziecku Niespodziance wiedział. Nie jeden o ich losach przy ognisku opowiadał. Lecz nikt - prócz mej skromnej osoby - nie słyszał, nie wiedział i nie opowiadał o tym, iż Wiedźmin...