Kiedyś ktoś mnie zapytał, jak to jest być zakochanym. Odpowiedziałem wtedy tej osobie bądź innemu prawie humanoidalnemu osobnikowi, pamięć już nie ta wybaczyć mi musicie, że gdy tylko się dowiem to do niego napiszę lub w pieśni opiszę. Kochałem nie raz, lecz jeszcze nigdy prawdziwie. Chciałbym, nie przeczę, ale czekać na tę jedyną muszę. Ja miłością darzyć potrafię i nie jedna z mych lubych to wie. Jeśli to czytacie drogie panie, wiedźcie, że zawsze kochałem i kochać Was będę. Jednak ze smutkiem stwierdzić muszę, że żadna z Was mego serca nie porwała, co bym o dzwonach kościelnych myślał. Wiem jednak, że miłość prawdziwa, jest piękna i nie raz, rad jestem za to wielce, ujrzeć w oczach innych mogłem.
~ Jaskier, Pół wieku poezji
• • •
Oddechy ich już prawie uregulowane wypełniały przestrzeń. Odbijały się od drewnianych mebli, od ścian, od zamkniętych okiennic nad ich głowami, od ich nagich skór wciąż jeszcze rozgrzanych. Zamknięte powieki Geralta muskały delikatnie wpadające przez okno naprzeciwko promienie słońca. Uśmiechnął się subtelnie, słysząc jej rozszalałe bicie serca. Jej palce tak delikatne, tak smukłe przejeżdżały po jego torsie w górę i w dół, rysowały kółka i dziwne szlaczki. Było to przyjemne. Wziął głęboki wdech, głowa Kaliany podniosła się wraz z jego klatką piersiową i znów to poczuł. Szałwia i mięta.
Kal podparła się przedramionami na jego torsie i spojrzała mu głęboko w oczy. Przenikliwy błękit jej tęczówek obezwładnił i sparaliżował jego myśli. Jedna chwila wystarczyła, by zapomniał nad czym chciał się zastanowić. Teraz jedyne co grało mu w głowie to melodia głosu Kaliany. Nie odzywali się do siebie, nie musieli. Wystarczyły im tylko spojrzenia. Wiedźmin założył jej gęste, nieco pofalowane włosy za ucho, ujrzał ich spiczastość. Ostrożnie przejechał po nich palcem od czubka w dół, jak gdyby nieświadomie się bał, że silniejszy nacisk mógłby je uszkodzić. Już dnia pierwszego jej nietypowa dla zwykłej chłopki uroda przykuła jego uwagę, lecz z każdym kolejnym dniem, z każdą nową informacją stawała się dla niego piękniejsza.
— Kto ci tę bliznę zostawił? — zapytał niechętnie przerywając tę czułą i nikomu nie przeszkadzającą ciszę i dotknął lewego policzka dziewczyny. Już kilkukrotnie przejechał po niej palcem, główkując się czyja to robota.
— Chciałabym, aby była ona wynikiem jakiejś spektakularnej walki tak, jak twoje, lecz niestety to był zwykły nekker.
— Nie każdy ma okazję chwalić się blizną po starciu z nekkerem. — Kaliana uśmiechnęła się, a w jej oczach błysnęły iskierki nieśmiałości, a policzki zalał lekki rumieniec. Inny niż ten wciąż tkwiący na jej skórze.
Nieśmiałość mieszająca się z kokieterią trubadurki tworzyła w głowie Geralta chaotyczny obraz jej osoby. Raz szczuła mężczyzn swoimi wdziękami, sunąc między nimi jak nimfa wodna. Innym razem jej oblicze skalała niewinność młodziutkiej kobiety. Miała zaledwie dwadzieścia trzy wiosny i mimo iż posmakowała już ciężkiego życia nadal posiadała w sobie tę nie zatrutą złymi wspomnieniami niewinność.
— Co cię tak bawi? — zapytała, gdy usta jego wygięły się w niezwykle rozbawiony, tak rzadko widziany przez nią uśmiech. Uśmiechał się przy niej zadziwiająco często, ale nie tak jak w tym momencie.
— Mnie? — zapytał teatralnie zszokowany, jak gdyby nie pojmował, że pytanie ku jego osobie jest rzucone. Wiedział, ale nie odrazu tłumaczyć chciał. Sam się na tym głupim uśmieszku złapał i na myślach jego umysł mącących.
— A widzisz tu kogo innego prócz nas? — Rozejrzał się jakoby chciał znaleźć innego odbiorcę słów Kaliany, a ta rozbawiona nieco oraz podirytowana jego odwlekaniem z odpowiedzią pacnęła go delikatnie w tors i usiadła. — Gadaj, co to tak rozbawiło na codzień naburmuszonego wiedźmina?
CZYTASZ
The Day of Destiny • Geralt of Rivia/Witcher
FanfictionKażdy o przeznaczeniu Geralta z Rivii - przyjaciela mego - słyszał. O Dziecku Niespodziance wiedział. Nie jeden o ich losach przy ognisku opowiadał. Lecz nikt - prócz mej skromnej osoby - nie słyszał, nie wiedział i nie opowiadał o tym, iż Wiedźmin...