☽ Rozdział 4 ☾

138 8 5
                                    

Targowisko w Borne jest jednym z ładniejszych i o dziwo schludniejszych jakie napotkałem na swojej drodze. Gdyby stało się ono głównym miejscem handlu w Redanii, osada mogłaby już dawno zamienić się w pełnoprawne miasto. Jednak coś ich powstrzymuje przed ogłaszaniem się na prawo i lewo. Może to i dobrze, może przez to straciłoby swój urok. Tak, zostawmy Targowisko w Borne takim jakie jest. Pięknym i bogatym.

~ Jaskier, Pół wieku poezji

• • •

     Nader jasne promienie słońca zaatakowały oczy Kaliany wybudzającą się powoli przez nieprzyjemny ból w prawej łydce. Świat z każdą chwilą stawał się coraz wyraźniejszy tak, jak kroki Halli krzątającej się po chałupie. Dziewczyna przetarła twarz dłońmi, a następnie ostrożnie podparła się na przedramionach, odkryła kołdrę i zerknęła na nogę. Znajdujący się na niej bandaż przybrudzony krwią przypomniał jej o wydarzeniach z nocy. Zrezygnowana opadła ponownie na łóżko i zakryła oczy przedramieniem. Wiedziała, że tak będzie wyglądać jej przyszłość, lecz gdzieś w głębi duszy miała nadzieję na inny los.

     — Widzę, że już wstałaś. — Matka Kaliany weszła bez pytania do pomieszczenia i usiadła na stołku stojącym obok łóżka. — Będę przynajmniej mogła na spokojnie zmienić opatrunek. — Halla uśmiechnęła się łagodnie do córki i delikatnie zdjęła bandaż. — Minęło tylko kilka godzin, a rana już wygląda o wiele lepiej.

     — To dzięki twoim magicznym smarowidłom. — Halla poszerzyła swój uśmiech, sięgnęła po ziołową maść zrobioną ze składników wspomagających gojenie i powoli rozprowadziła ją po ranie. Kaliana zacisnęła mocno lewą dłoń na kołdrze.

     — Pamiętasz co dokładnie się stało? — zapytała ciepłym głosem Halla, zerkając dyskretnie na córkę. Kaliana wzięła głęboki wdech i spojrzała na obraz wiszący na ścianie naprzeciwko jej łóżka. Piękny krajobraz Beauclair, w którym tak bardzo pragnęła zamieszkać.

     — Chyba było ich zwyczajnie za dużo — stwierdziła niepewnym półgłosem Kal i zacisnęła mocniej usta, czując jak lek wręcz wżera się w ranę. — Nie spostrzegłam tego jednego kur...— Halla zacisnęła mocniej opatrunek na nodze córki, sprawiając, że z ust dziewczyny wydobyło się głośne syknięcie. — Zrozumiałam przekaz.

     — Masz ogromne szczęście, że to była tylko wataha wilków, a nie ghuli czy...— Kobieta przerwała wypowiedź wyobrażając sobie córkę bądź jej resztki w lesie. Medyczka potrząsnęła łagodnie głową, by pozbyć się tych obrazów i ponownie przybrała na twarzy łagodny uśmiech. — Cóż, skończone. Nie szarżuj dzisiaj, uważaj na tę nogę. Nie chciałybyśmy, aby wdało się zakażenie.

     — Dobrze matko, będę dziś grzecznie stąpać po ziemi niczym wodne nimfy po tafli jeziora. — Halla posłała Kalianie znaczące spojrzenie. Dziewczyna uśmiechnęła się niczym niewiniątko i złożyła na policzku matki czuły pocałunek. — Będę na siebie uważać, obiecuję.

     — Spotkałam dzisiaj tego wiedźmina — powiedziała poważnym aczkolwiek rozbawionym tonem Halla, wstając na równe nogi. Kaliana spojrzała na swoją matkę i przełknęła nerwowo ślinę. Wiedziała, że zaraz zapewne dowie się wszystkiego, ale ciekawość rozkazała jej zastanawiać się, czy spotkanie było przypadkowe, czy specjalnie zaaranżowane. — Porozmawialiśmy nieco...o Borne.

     — O Borne? — dopytała Kal i podniosła się do siadu prostego. Zmarszczyła łagodnie brwi, bacznie przyglądając się matce.

     — Tak, o Borne. Jest zwyczajnie ciekawy tego miejsca tak jak inni. — Kaliana czekała na ten jeden gest. Gest wykonywany przez Hallę ilekroć kłamała. To subtelne, aczkolwiek doskonale widoczne skubanie paznokcia palca wskazującego. — Nie patrz tak na mnie. Wiedźmini także mogą odczuwać chęć poznania historii, czy tradycji danego miejsca.

The Day of Destiny • Geralt of Rivia/WitcherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz