To był ten jeden dzień, gdy zrozumiałem, że powinienem cenić ponad wszystko ludzi i chwile z nimi spędzone.
~ Jaskier, Pół wieku poezji
Kiedy z życiem gra się toczy
Głową myśl i wysil oczy,
Lecz swe karty chowaj w ręce
Byś mógł ugrać jak najwięcej.
~ Marcin Urban, poeta
• • •
Błąkała się tak po Borne bez celu. Chodziła między chatami, stąpała bosymi stopami po trawach okolicznych łąk, lecz nie zapuszczała się do lasu. Tam jej nie było śpieszno, a i na Geralta trafić nie chciała. Gdzieś w pośpiesznych rozmowach usłyszała, że się tam kręci i rozwiązuje zagadkę martwych zwierząt. Wiedziała, że i on wiedział kto za tym stoi. Nie bała się, że ją wyda, nawet gdyby...nie robiła, przecież nic złego, więc nawet gdyby był tu dzień, nie wydałby jej. Taką miała nadzieję.
Nie miała zamiaru go szukać, rozmawiać z nim, ani wyjaśniać niczego. Nie teraz, nie po rozmowie z Jaskrem, po której wciąż była zła na Geralta. Nie przyszedł do niej, nie przeprosił, nie musiał, zrozumiała dlaczego tak powiedział. Chciałaby przyszedł, by pokazał, że mu zależy, że to o czym mówił Jaskier było prawdą. Nie przyszedł. Z relacji inny przez resztę dnia siedział w "Pod Złotą Jeżyną". Najpierw z Himisławem, później z Jaskrem. Mówili, że był przybity, bardziej poważny niż wcześniej.
Krakanie nad jej głową, wyrwało ją z pustego patrzenia przed siebie. Zadarła głowę, by ujrzeć Diavala kołującego dna nią, jak inne ptaki nad swoją ofiarą bądź resztkami pozostawionymi przez innego najedzone już stworzenie.
— Daj mi spokój! — rzuciła do ptaka i ruszyła dalej, nie zwracając uwagi na jego dalsze krakanie. Miała go dość, miała ich wszystkich dość. — Zostaw mnie samą! — wykrzyczała, nie bacząc na to, czy ktoś weźmie ją na wariatkę, bo krzyczy na jakieś ptaszysko.
Przyspieszyła głupio sądząc, że pomoże jej to zgubić kruka lub zniechęcić go za śledzeniem jej. Przeliczyła się. Nie odstąpił jej na krok, trzepot jego skrzydeł rozgrywał w jej uszach melodię, wręcz męczącą, karzącą krzyczeć na całe gardło. Nie myślała o tym, gdzie idzie, ani co robiła. Chciała się odizolować, być sama, nie baczyć na innych.
— O co ci chodzi, co?! — wrzasnęła, zatrzymując się uprzednio. Patrzyła na niego i czekała, aż zleci tu do niej, by nie musiała zadzierać głowy. — Tak bardzo nie możesz beze mnie wytrzymać, że musisz śledzić każdy mój krok?! — Wciąż jedynie nad nią latał. — Kurwa!
Biegiem pomknęła ku lasom, by zniknąć z pola widzenia kruka. Z każdą chwilą ma go coraz bardziej dość. W ostatnich dniach jego obecność się natężyła. Z początku jej to nie przeszkadzało, ale teraz ma wrażenie, że śledzi każdy jej krok, każdy gest, każde słowo. Czuje, że Diaval wie o wszystkim i widzi wszystko, nawet to, czego nie powinien.
Schowała się za pobliskim, szerokim drzewem, dysząc z zamkniętymi powiekami. Wsłuchiwała się w dźwięki i odetchnęła z ulgą, gdy jedyne co docierało do jej uszu to cisza. Żadnego trzepotania skrzydeł, żadnych kraknięć. Tylko ona i las. Osunęła się w dół, a gdy już siedziała podciągnęła kolana pod klatkę piersiową. Objęła je ramionami i skupiła swoje spojrzenie jednym pojedynczym kwiatuszku rosnącym niedaleko niej.
CZYTASZ
The Day of Destiny • Geralt of Rivia/Witcher
FanfictionKażdy o przeznaczeniu Geralta z Rivii - przyjaciela mego - słyszał. O Dziecku Niespodziance wiedział. Nie jeden o ich losach przy ognisku opowiadał. Lecz nikt - prócz mej skromnej osoby - nie słyszał, nie wiedział i nie opowiadał o tym, iż Wiedźmin...