Ciemność spowiła już każdy cal krajobrazu, chmury rozpierzchły się, odkrywając granatowe niebo zachlapane milionami białych punkcików. Nocne stworzenia opuściły swe nory rozpoczynając walkę o przetrwanie. Jeździec o włosach białych niczym mleko przekroczył granicę między lasem a polami, gdzie źdźbła prawie niewidocznie kołysały się w tę i we wte. Ledwo kopyto gniadej klaczy znalazło się na wydeptanej ścieżce, gdy niski, doniosły ryk rozniósł się wśród drzew. Odbijany od kory do kory trafia w mężczyznę i jego wierzchowca przeszywając ich ciała na wylot. Zwierzę zatrzymało się i uniosło wysoko łeb gotowe zacząć się wycofywać.
Białowłosy sarknął pod nosem, czując, że bez konfrontacji z właścicielem tego ryku się nie obejdzie. Choć szokującym jest dla niego fakt aktywności tegoż osobnika o takiej porze, nie zamierzał go lekceważyć. Po zeskoczeniu i przywiązaniu klaczy do drzewa, szarpnął za lejce kilkukrotnie, upewniając się, że ta ze strachu nie zerwałaby ich i uciekła. Zbyt wiele wysiłku włożył, by ją zdobyć, a wierzchowiec z niej zbyt dobry, by chcieć go stracić. Z nieprzypisywaną mu przez bajarzy, pisarzy i innych mistrzów słowa czułością, pogłaskał konia po grzbiecie nosa z nadzieją, iż pojmie, że nie jest zagrożona, a ucieczka nie wchodzi w grę.
Gniada klacz okazała się mniej bojaźliwa niż przypuszczał. Anioł nie koń rzucił w myślach, a jego ręka machinalnie powędrowała ku jukom. Kiedy tylko jego oczy powędrowały na zawartość skórzanej torby, zaklął soczyście. Jedna petarda, olej na trupojady i eliksir pozwalający widzieć w ciemności nie zapowiadały dostatecznej pomocy w walce.
— Taka ilość nie starczy mi na zbyt długo — rzekł Geralt, przyglądając się buteleczce. Gdyby miał tylko większy wybór, ale mieć lepszą widoczność w taką ciemnicę, a nie mieć. — No trudno — mruknął pod nosem i przechylił szklane naczynie przy ustach, po czym odchrząknął głośno po wypiciu resztki Kota.
W momencie chowania pustej buteleczki z powrotem do juk, oparł się dłonią o zad konia. Silne zawroty zaatakowały go tak nagle, że nawet zdobył się na krótkie parsknięcie śmiechem. Tyle lat, a on wciąż nie przyzwyczaił się do tych cholernych zawirowań. Przynajmniej dostał sygnał, że mikstura zaczyna działać. Z każdą kolejną sekundą wzrok wiedźmina przyzwyczajał się do panujących ciemności. Szybkim ruchem zabrał petardę i ruszył w głąb lasu.
Mógł zignorować ten dźwięk, objechać las albo przedrzeć się przez niego nie zauważonym. Jednak intuicja podpowiedziała mu, że to nie jest jakiś wyrośnięty niedźwiedź na nocnym spacerze. To jest coś większego, coś za co może nieco zarobić. Białowłosy zwinnie wyciągnął srebrny miecz, obracając przy tym nadgarstkiem. Zaciągnął się powietrzem, aby znaleźć specyficzny zapach mogący podpowiedzieć mu, z czym będzie miał do czynienia. Nie mija chwila, gdy z naprzeciwka dotarł do jego uszu dudniący odgłos szarży i wraz z nim pojawiający się Bies.
— Zaraza. — Wiedźmin odskoczył w ostatniej chwili na bok, powodując, że bestia wbiła swe poroże między drzewa.
Sytuacja ta kupiła Geraltowi trochę czasu na ocenienie sytuacji. Wielkość i siła wskazuje na młodego osobnika, pomyślał wciąż będąc w gotowości na atak. Bardzo niewyżyty i niebezpieczny. Gdyby natrafił na grupę wieśniaków, na pewno zabiłby ich jednym uderzeniem.
Trzask łamiących się drzew nieprzyjemnie połaskotał wnętrze uszu mężczyzny. Młody bies potrząsnął energicznie łbem niczym pies starający się pozbyć wody z futra. Sylwetka wiedźmina musiała błysnąć mu w oczach, gdyż momentalnie stanął na wprost niego. Geralt z Rivii zacisnął mocniej dłoń na rękojeści miecza. Nie musiał długo czekać na ruch jego przeciwnika. Bestia wykonała kolejną szarżę tym razem bardziej energiczną, karmioną złością. Mężczyźnie udało się uniknąć zderzenia, ponownie. Sprawnie ułożył palce w Znak Igni i zaatakował stworzenie stróżką ognia wydobywającą się z jego dłoni. Czworonożny ssak wydał z siebie przeszywający kości ryk, a po lesie rozniósł się zapach palonego futra.
CZYTASZ
The Day of Destiny • Geralt of Rivia/Witcher
FanfictionKażdy o przeznaczeniu Geralta z Rivii - przyjaciela mego - słyszał. O Dziecku Niespodziance wiedział. Nie jeden o ich losach przy ognisku opowiadał. Lecz nikt - prócz mej skromnej osoby - nie słyszał, nie wiedział i nie opowiadał o tym, iż Wiedźmin...