☽ Rozdział 3 ☾

70 9 9
                                    

Kaliana...żebym mógł opisać tę kobietę musiałbym napisać osobną księgę. Trzytomową.

~ Jaskier, Pół wieku poezji

    Gdybym ucieleśnić miał słowa: piękno, ciepło i stoicki spokój postawiłbym przed Wami Hallę Northung, skelligijską piękność o głosie mogącym uleczyć każde rany, nie tylko te fizyczne.

~ Jaskier, Pół wieku poezji

• • •

     Kaliana zatrzymała się niedaleko karczmy, podrzucając sakiewkę z jej zarobkiem. Na jej jasną twarz wpełzł szeroki uśmiech dodający jej uroku. Ciężkość woreczka utwierdziła ją we wcześniejszym założeniu, iż zarobiła ona więcej niż ostatnio. Z dumą rozpalającą jej serce przywiązała sakiewkę do prawej strony skórzanego pasa oplatającego jej talię. Teraz Halla będzie musiała przyznać, iż zdobywa większość pieniędzy uczciwie.

     — Nie sądziłem, że złodziejka jest też trubadurką. — Dziewczyna podskoczyła, słysząc za sobą niski, męski głos. Odwróciwszy się szybko, zamarła, orientując się, że to okradziony przez nią kilka godzin wcześniej wiedźmin. — Chyba masz coś, co należy do mnie.

     W pierwszej chwili pomyślała, że powinna wziąć nogi za pas i uciec tak szybko, jak tylko potrafi, by móc zatrzymać pieniądze i nie zostać kolejną ofiarą Rzeźnika z Blaviken. Jednak im dłużej tak stała i patrzyła na białowłosego docierało do niej, że nie dałaby z nim rady. W końcu jest mutantem, na pewno biega szybciej niż zwykli ludzie, a już w szczególności od takich kobiet jak ona. Na dodatek złożyła matce obietnicę, że odda własność wiedźmina po występie. Mogłaby ją złamać dane przez nią słowo — po raz kolejny — lecz czuła, że tym razem konsekwencje mogłyby być bardzo nieciekawe.

     — Mówisz o tym? — Kaliana odwiązała ciemną, skórzaną sakwę przymocowaną wcześniej do lewej strony pasa i podrzuciła ją dwa razy. Geralt z założonymi na torsie rękoma przyglądał się jej poczynaniom. — Proszę. — Rzuciła woreczek w jego stronę, wiedźmin złapał go w locie bez większego problemu.

     — Chyba po raz pierwszy w życiu spotkałem złodziejkę oddającą coś z własnej woli. — Geralt przywiązał mocno i dokładnie sakiewkę do swojego pasa cały czas, obserwując kobietę. Coś albo ktoś musiał ją skłonić do tego czynu. Uznał jednak, że bezcelowe jest wydobycie z niej takiej informacji. — Zazwyczaj musiałem zmuszać taki siłą, aby oddali to, co moje.

     — Przepraszam, jeśli odebrałam jaśnie panu radość z odzyskiwania swoich rzeczy. — Kal ukłoniła się głęboko, uśmiechając się cwaniacko pod nosem. Istniała możliwość, aby jej pewnością siebie rozzłościć wiedźmina, lecz okazywanie strachu nie leżało w jej naturze.

     — Skąd znasz tę pieśń? — Dziewczyna uniosła głowę i rzuciła białowłosemu zdziwione spojrzenie. Sądziła, że po oddaniu łupu da jej spokój i rozejdą się w swoje strony. Ten jednak ponownie założył ręce na torsie, oparł się o pobliski płotek i spojrzał na nią z uniesioną brwią, ponaglając ją tym do odpowiedzi. — Nie wydaje mi się, aby uczyli takich w Redanii, a już w szczególności w takiej mieścinie.

     — Wiedźmini z natury są tacy ciekawscy, czy jesteś wyjątkiem? — zapytała i zaraz wyprostowała się, posyłając Geraltowi zawadiacki uśmiech. — Raz się żyje — rzuciła w myślach, splotła swoje smukłe dłonie za plecami i ruszyła ku niemu powoli. — Chociaż nie, niech zgadnę. Zadziałał na ciebie mój urok osobisty, więc zadajesz pytania o rzeczy, które wcale cię nie interesują. Mimo to masz nadzieję, że się otworzę, znajdziesz mój słaby punkt i zaciągniesz do łóżka.

The Day of Destiny • Geralt of Rivia/WitcherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz