Rozdział V

2 0 0
                                    

Jaden otworzył oczy. Wiatr musnął jego twarz. Tano rozejrzał się wokoło. Pozostali członkowie oddziału zajmowali się swoimi sprawami. Cochise polerował swoją broń, Naches siłował się na rękę z Juhem. Vadge zapewne załatwiał właśnie potrzeby fizjologiczne. "A Ruda"? pomyślał komandor. Dopiero teraz jego wzrok spoczął na kobiecej postaci stojącej przed nim. Kobieta zwana powszechnie "Rudą" ze względu na jej kolor włosów, nie miała więcej niż trzydzieści lat. Jej bujne włosy opadały na wąskie ramiona. Oczy dziewczyny były wpatrzone w dowódcę. "Zapewne chce mnie o czymś poinformować" znów zaczął rozmyślać Jaden i nie pomylił się w swoim przypuszczeniach. Chwilę później kobieta zabrała głos:
– Komandorze Tano, nasz statek zbliża się do orbity Nar Shaadaa. – powiedziała "Ruda".
– Dziękuję. – odparł Jaden i uśmiechnął się do podkomendnej.
Nagle do rozmowy włączył się Naches.
– Ej, Ruda, co ty tak chodzisz do naszego dowódcy? Ciągle słyszę: "komandorze to, komandorze tamto". Zgłupieć można od ciebie, dziewczyno.
– Naches dałbyś już spokój. Ile można słuchać o tym samym. Ruda jest w porządku, a jeśli tak lubi chodzć i meldować komandorowi o wszystkim to jej sprawa, nie twoja. – ruszył na pomoc "Rudej" Cochise.
– Dzięki, Coch. – "Ruda" uśmiechnęła się i puściła oko do komandosa.
"Boże, co za oddział dostałem" pomyślał Jaden i udał się na spoczynek.

"Boże, co za oddział dostałem" pomyślał Jaden i udał się na spoczynek

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Havok stał na platformie i uważnie obserwował niebo. To właśnie stamtąd miał nadlecieć nieprzyjaciel. Ludzie Nirdvormianina czekali już na swoich pozycjach na przybycie wroga. Nagle jeden z najemników szybkim krokiem podszedł do dowódcy.
– Havok, wrogi statek wyszedł z nadprzestrzeni. Znajduje się na orbicie i kieruje się w stronę planety. Za dwie godziny powinien wylądować.
– Dobrze. Czy wszyscy wiedzą co mają robić?
– Tak. Wszystko jest już gotowe na powitanie naszych gości.
Nordvormianin dał znak ręką podkomendnemu, a gdy ten odszedł, lider grupy powrócił do wcześniej wykonywanej czynności.

Nordvormianin dał znak ręką podkomendnemu, a gdy ten odszedł, lider grupy powrócił do wcześniej wykonywanej czynności

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tymczasem na statku „Gryf" pasażerowie szykowali ekwipunek. Ich zadanie było jasne – stłumić opór bandytów, którzy zaczęli nękać dzielnicę biedoty w Hershavv. Jaden wstał z pryczy i ruszył korytarzem na stronę kokpitu. W pomieszczeniu pilotów siedzieli Cronos i Griffin. Tano przywitał ich ruchem dłoni. Obaj piloci odwzajemnił powitanie.
– Jak wygląda sytuacja? – zapytał komandor.
– Kilka minut temu wyszliśmy nadprzestrzenna. Aktualnie znajdujemy się na orbicie Nar Shaadaa. W Hershavv powinniśmy być za około dwie godziny. – odparł Griffin.
– To dobra wiadomość. Damy radę wrócić do domu?
– Na pewno, komandorze. – uśmiechnął się Cronos.
– Dobra. Lecę powiadomić pozostałych. Niech wiedzą na czym stoimy. – mówiąc to Jaden odwrócił się i opuścił kokpit. „Zapowiada się miły dzień" pomyślał. Nie wiedział jeszcze jak okrutnie się pomylił.

 Nie wiedział jeszcze jak okrutnie się pomylił

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

"Gryf" właśnie przemierzał się do lądowania. Jaden wydał rozkaz sprawdzenia sprzętu. Gdy wszyscy członkowie oddziału Czaszek oznajmili, że wszystko jest w porządku, zaczęli wychodzić ze statku. Tyły zabezpieczał Jaden, zaś grupę prowadził dzielny Cochise. Za nim w kolejności szli Naches, Ruda, Juh i Vadge. Nagle dioda w komunikatorze komandora zaświeciła się.
– Jaden, będziemy na was czekać w strefie Bravo. Odbiór.
– Zrozumiałem, Griffin. Bez odbioru. – zakończył przekaz komandor i oddział ruszył.

Szli ciemną ulicą Hershavv zagłębiając się w dzielnicę biedoty. Wokoło było cicho, od czasu do czasu dało się zauważyć pojedynczego mieszkańca miasta. W pewnej chwili Jadenowi wydało się, że na jednym z dachów, okalających ulicę zamajaczył cień. Pozostali żołnierze także czuli się obserwowani. Po kilku minutach dotarli na plac.
– Gdzie są ci Piraci? Nikogo tu nie ma. –
pierwszy odezwał się Vadge. Nagle że wszystkich stron rozległy się wystrzały. Mandalorianie zaczęli gwałtownie szukać osłon do ukrycia się przed ogniem nieprzyjaciela. Jaden sięgnął do pasa i wyjął granat soniczny. Wcisnął guzik zapalając i rzucił go w kierunku platformy, na której zebrały się duże siły wroga.
– Kryć się! –
krzyknął Tano i schylił się. Chwilę później nastąpił wybuch. Platforma pod wpływem uderzenia załamała się i grzmotnęła o ziemię. Jaden tylko na to czekał.
– Oddział za mną! Ruchy! –
krzyknął komandor i ruszył kierunku szczątków platformy, które leżały przed starym magazynem. Podbiegając do niej zauważył umierającego Nordvormianina a obok niego włączony komunikator. Dobywał się z niego tubalny głos.
– Biały Kruk, zgłoś się. Jak wygląda sytuacja? Zgłoś się.
Jaden schylił się i podniósł przekaźnik.
– Witam, tutaj Jaden Tano. Jak się żyje, Harves? Co u ciebie? Jak będziesz miał okazję to pozdrów Murgott ode mnie. Powiedz mu... –
zatrzymał potok słów Jaden. – Powiedz mu, że szykuję dla niego miejsce w piekle. Nie martw się, dla ciebie też się znajdzie.
Jaden upuścił komunikator i zmiażdżył go nogą, a potem ruszył za oddziałem w wgłąb magazynu.

Nowe zagrożenieWhere stories live. Discover now