(you bought a star in the sky tonight because your life is dark)

268 36 10
                                    

siedzi w fotelu bujanym z zasychającą na twarzy maseczką. nie uśmiecha się, z powodu specyfiku ma bardzo utrudnioną mimikę. pomimo praworęczności kubek ze stygnącą powoli herbatą trzyma w lewej dłoni, tak samo robi zawsze z papierosami. zbyt duża, czarna koszulka odkrywa całe jej ramię i nie wiem, czy stara się wyglądać podniecająco, czy robi to podświadomie, nawet o tym nie myśląc. mój umysł zatrzymał się, bez przerwy powtarza mojamojamojamoja. nie wierzy w swoje szczęście

wpada mi do głowy myśl: pocałuj ją, nie zwlekaj, to twoja okazja i nie potrafię jej już wyrzucić. całuję ją więc powoli, a ona oddaje mi się cała w tym zbliżeniu. zamykam oczy, a gdy je otwieram, nadal siedzimy jak dawniej - ja na stołku, ona w bujanym, wiklinowym fotelu. głowa mi pęka od nadmiaru wyobraźni i kiedy wreszcie robię krok w jej stronę - 

odchodzi

do łazienki zmyć maskę z glinki bodajże zielonej. gdy wraca, aura znika, a ja zostaję z bólem głowy i pustymi ustami. bez słowa.

budzę się.

mój umysł nie mógł przyjąć do wiadomości, że jest rano. ale nie rano tego dnia, którego poszedłem spać. spałem z dwadzieścia godzin, a przez ten czas śniły mi się setki zdecydowanie zbyt realistycznych rzeczy. 

dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że obudził mnie zapach. a nawet smród. pobiegłem do kuchni przestraszony, że to może danie pozostawione samo w piekarniku, albo sąsiedzi mają pożar. 

w kuchni było biało. bardzo biało. powodem była carmen (tak, jak była powodem innych moich aktualnych problemów i trosk), która po turecku siedziała na blacie, a z jej ust, niczym lawina śniegu, wypływał dym. 

podbiegłem otworzyć okno.

- zwariowałaś? jeszcze chwila, a ktoś z mieszkających obok wezwałby straż pożarną. rozumiem, że musisz utrzymywać swój wizerunek, ale rób to w inny sposób.

nie chciałem być dla niej ostry, po wszystkich wczorajszych wydarzeniach, ale najwidoczniej wszystko zdążyło z niej już ulecieć. przypominała mi rysunek pablo picassa "françoise", gdzie jedna połowa twarzy kobiety wyraża całkowite znieważenie i wyższość, natomiast druga jest zupełnie inna, wręcz przestraszona. carmen była właśnie taka, dwulicowa, ale nie fałszywa. 

wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się przelotnie. obok niej leżały trzy puste paczki po papierosach, a czwartą, dopiero zaczętą, trzymała w dłoni.

- zrobiłam ci śniadanie - powiedziała, nie zważając na moje wcześniejsze słowa.

rzeczywiście, na talerzu leżała bułka z twarożkiem i zimna jajecznica. zegar wskazywał jedenastą trzydzieści pięć. 

- nie wiedziałam, co jedzą tacy artyści jak ty, ale podobno wśród malarzy dominuje minimalizm. nie wspominając, że twoja lodówka świeci pustkami. - zgasiła papierosa o parapet (całe szczęście wykładany kamieniami) i zapaliła kolejnego.

jej włosy. nie dosięgały teraz nawet ramion. przypomniałem sobie, jak rozwiane przez wiatr poruszały się we wszystkich kierunkach i aż cicho westchnąłem z żalu, że przez najbliższe miesiące nikt nie będzie mógł zobaczyć ich piękna. a jednak, kiedy przez niedawno otwarte okno wpadło trochę powietrza, kosmyki carmen zaczęły tańczyć. wyglądało to tak, jakby każdy pojedynczy włos opowiadał swoją własną historię. jeszcze piękniejszą niż wcześniej.

wyprostowała się i spojrzała mi w oczy w powagą.

- napisałam coś wczoraj, posłuchasz?

kiwnąłem głową. ona pisze?

- wieczorne salony świecą (pustkami)
orszak nocą wykrzykuje orędzie
to samo co w zeszłym tygodniu
to samo co za tydzień

w resztkach rzeki obudzone gwiazdy
oglądają swoje odbicie
nigdy nie potrafię znaleźć małego wozu a ty zawsze 
przesuwasz moją podniesioną w górę rękę
na właściwe miejsce

udusiłabym północ zatrzymując wszystkie zegary
gdybym mogła -
niewiarygodne że wciąż czekasz
jak brytyjski strażnik na zmianę warty

zacięcie i nieprzerwanie
zacięcie -
i szukam plastrów w nocnym stoliku przy łóżku
znów wszystkie bibeloty żyją
w nieporządku

to nie w porządku
zostawiać nad ranem samotne damy*


czy to było możliwe? stałem jak skamieniały.

- kwiaciarka? to ty? carmen, czy to ciebie spotkałem w internecie? to ty pokazałaś mi swój wiersz?

powoli wyraz jej twarzy ułożył się w potwierdzenie.


---------------

*napisane przeze mnie

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 09, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

carmen ☾ a.i.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz