Roześmiana twarz Newta zakrywała mi pozostałe widoki.
- Daj mi jeszcze pięć minut - bąknęłam przewracając się do niego plecami. - Nie na codzień znajduję się w labiryncie. Wybacz.
Nawet, kiedy go nie widziałam, miałam wrażenie, że go to rozbawiło. Machinalnie sama się uśmiechnęłam.
- Ogej, spróbujemy inaczej - mruknął udając powagę.
- Powodzenia - sapnęłam,ale już po chwili ręce Newta ogarnęły moje ciało.
- Zostaw mnie! Newt, co ty robisz? - krzyczałam śmiejąc się jak glupia, tak na dobry początek dnia.
Newt bez problemu przełożył mnie przez ramię i wymaszerował z mieszkanka.
Nie zwracał uwagi na głupie miny streferów, kiedy ci mijali nas ze ździwieniem.- A teraz sprawdzisz się we wszystkich tutejszych zawodac - odparł odstawiając mnie na ziemię.
Miejsce przypominało raczej rzeźnię zwierząt, niż ...A z resztą, co mogłoby być gorsze?
- Ja się do tego nie nadaję - mruknęłam zmieszana. Nie miałam zamiaru grzebać we flakach.
- Rozumiem - przytaknął, ale myślami był gdzie indziej. - W takim razie chodźmy do naszego ogródka.
Całe szczęście. Ogródek i pielęgnowanie upraw napewno było tą lepszą wersją.
Kątem oka dostrzegłam, jak Minho i Alby wbiegają do labiryntu.
"Też będę biegaczem" - oznajmił natrętny głos w mojej głowie.
Zamiast się nad tym skupiać, wolałam wygrywać chwasty.
Słońce grzało mi w plecy, a Newt był za daleko, żeby mu to oznajmić. Z resztą, nie powiedziałabym Newtowi tego. Wziął by mnie za rozkapryszoną księżniczkę, a do takich dziewczyn mi daleko.- Zuza, podałabyś mi łopatę? - krzyknął Newt prostując się i mrużąc oczy od jarzących promieni.
- Ogej - coraz bardziej wczówałam się w rolę strefera (lub streferki).
Podniosłam łopatę z ziemi i najzgrabniej jak umiałam podałam ją Newtowi.
Kiedy chłopak miał ją chwycić, okazało się, że puściłam ją za szybko i łopata z głuchym dzwiękiem upadła na nogę blondyna.- Cholera! - wrzasnął chłopak siadając na ziemi. Domyślałam się, że trafiła ona w jego zranione miejsce.
- Newt! Przepraszam cię, to przez przypadek, naprawdę... - zaczęłam tłumaczyć się będąc w panice.
Chłopak zamilkł i popatrzył prosto na mnie.
- Przez przypadek, zamiast patrzeć gdzie podajesz łopatę, patrzyłaś mi się w oczy? - spytał.
Jego pytanie było wypowiedziane cicho i bez kpiny. Widocznie czekał na odpowiedź z mojej strony, bo nieustannie nie odrywał ode mnie wzroku.
W końcu, kiedy zrozumiał, że nie doczeka się odpowiedzi, dodał:- Ja w twoje oczy też lubię patrzeć.
Lekko otwierałam usta i zamykałam.
Niby czego oczekiwał, że padnę przed nim na kolana i obwieszczę, że mi się podoba?- To tylko zagapienie - powtórzyłam, ale poczułam jak moje policzki zamieniają się w buraki, które przed chwilą zbierałam. - I.. -nieśmiało zerknęłam w jego oczy. - Dziękuję.
- Za co? - chłopak obdarzył mnie serdecznym uśmiechem.
- Za to o moich oczach. To..to było miłe.
- Ja tylko mówię jak jest - odparł i wrócił do swojej pracy.
Poszłam w swoją stronę, po drodze dotykając okolic moich oczu, w celu sprawdzenia jak duże są.
CZYTASZ
Niezniszczalni [TMR] cz.1
Teen FictionJest takie miejsce, gdzie każdy kolejny dzień przynosi na nowo niepokój. Są tacy ludzie, którzy za cenę życia pragną powrócić do własnych domów. Jest jedna myśl : Wygrać i przeżyć. Jest dziewczyna, która będzie wskazówką i jedynym ratunkiem. "- Stre...