Pod wieczór leżałam na łóżku w popielatych spodniach dresowych i białej koszulce i rozmyślałam nad tym wszystkim, co się wydarzyło. Rozważałam nawet opcję, żeby odłożyć planowanie ucieczki najdłużej jak się da, tak by nauczyć się od Boba jak najwięcej, z drugiej jednak strony bałam się, że mogą mi nieświadomie zrobić w trakcie pobytu jakieś pranie mózgu i jeszcze się do nich przyłączę. Poza tym nurtowało mnie pytanie:
Skoro moją moc da się rozwijać, to czy dałoby się ją rozwinąć w ten sposób, żeby była nieczuła na mak?
Boże, to by rozwiązało wszystkie moje problemy.
Wczorajszy incydent wskazywałby na to, że przy ogromie krwi, potu i łez da się to zrobić.
Nagle usłyszałam hałas, a po chwili zobaczyłam Harry'ego wchodzącego do mojej celi bez zaproszenia. Okręciłam głowę, obserwując jego ruchy, natomiast on odsunął sobie krzesło i postawił je przodem do mojego łóżka, po czym usiadł na nim. Cisza zaczynała się przeciągać, kiedy zapytałam:
- Czego chcesz?
- Żebyś mi powiedziała, co się wczoraj stało.
Podłożyłam rękę pod głowę, wbijając wzrok w sufit. Czułam przyjemne ciepło bijące z klimatyzatora znajdującego się na ścianie. Przez chwilę zrobiło mi się tak lekko, jakbym miała za chwilę zasnąć, lecz wtedy Harry oznajmił poważnie:
- Wiem, że to miało związek z magią.
Zabrzmiało jak groźba i chyba nią było, choć na tyle, na ile go poznałam, byłam bliższa stwierdzenia, że chce mnie tylko postraszyć, żebym mu wszystko wyśpiewała. Nie wydałby mnie im. Z drugiej strony gdyby to zrobił...
- Jak minął dzień? - spytałam po cichu.
- Taylor, to nie są żarty.
Uniosłam się na łokciu, kierując wzrok w jego stronę.
- Ja nie żartuję, jestem ciekawa, co ci powiedzieli i co robiłeś.
Wpatrywał się we mnie, doszukując się ironii albo kłamstwa, lecz ja dzielnie zniosłam jego wzrok.
- Poznali mnie z Elaine - dziewczyną, która potrafi to samo co ja. Trochę pierdzielenia, pokaz możliwości itd. Po co ci to wiedzieć?
- Byłam ciekawa, czy robiliśmy to samo.
- I?
- Tak.
Ponownie się położyłam.
- To teraz mi powiesz?
- Skąd mam pewność, że mogę ci ufać? - spytałam.
- Taylor, jeżeli jest jakiś sposób, żeby się stąd wydostać, to chcę go poznać. Nie masz pojęcia, jak bardzo chcę wrócić do... domu.
Jego głos lekko zmiękł pod koniec. Teraz to do mnie dotarło. Ja nie miałam do czego wracać, najbliższą mi osobą była Selena (oraz koty) i mimo zapewnień Boba, że nic jej się nie stało, wciąż się martwiłam i wiedziałam, że pierwszą rzeczą, jaką zrobię po powrocie, będzie upewnienie się, że jest bezpieczna; miałam tylko ją. Harry zapewne tęsknił za całą swoją rodziną, może miał dziewczynę, żonę, dzieci, psa. Targał zapewne większy bagaż emocjonalny niż ja, więcej osób na niego czekało gdzieś tam.
Usiadłam na łóżku opierając się plecami o ścianę, po czym poklepałam dłonią miejsce obok siebie. Sprężyny zaskrzypiały pod jego ciężarem. Poklepałam go po przedramieniu. Nie wiem dlaczego, może chciałam mu dodać nieco otuchy.
- Moja moc jest dość... dziwna. - Zrobiłam krótką pauzę, ale on słuchał w milczeniu. - Nigdy nad nią nie pracowałam, ale okazuje się, że można ją rozwijać. Nie wiem jak bardzo, ale jeśli jest szansa, żeby ją ulepszyć do tego stopnia, by mak na nią nie działał, to muszę znaleźć sposób. Muszę odnaleźć babcię i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi i co zrobić, żeby dali nam spokój.
- Czyli w sumie to jestem ci niepotrzebny - powiedział rozgoryczony, próbując wstać, ale wtedy pociągnęłam go za ramię.
- Zrobimy to razem.
- Co?
- Uciekniemy.
______________
Tym sposobem przeszliśmy do meritum.
CZYTASZ
I Know Places
FanfictionNic w realnym świecie nie jest czarno-białe jak bohaterowie opowieści czytanych dzieciom na dobranoc. Spróbujmy jednak przenieść się w alternatywną rzeczywistość. Magia. Czarna? Biała? Andrea Swift znała prawdę o przeznaczeniu. Gdy dowiedz...