~3 tygodnie później~
— Hahahahah, Bob, przestań! — rzucałam się po całej macie, ale on nie przestawał mnie łaskotać.
Pobyt w instytucie się przeciągał, znajdowałam się w nim już od jakichś 3 tygodni i w tym czasie zdążyliśmy odkryć, że wzmocnienie siły fizycznej wzmacnia naszą moc, a że nie pociągały mnie ani bieganie, ani basen, przyjęłam propozycję Boba, żeby podszkolić się w boksie i teraz kilka razy w tygodniu mnie trenował, co zazwyczaj kończyło się tym, że leżałam obezwładniona na macie, a on mnie łaskotał. Tak było i tym razem.
— Dobra, przestań, poddaję się! — krzyknęłam, a wtedy przestał. Leżałam pod nim obezwładniona, licząc, że mnie wypuści. Oboje oddychaliśmy szybko, byliśmy spoceni, a od naszych ciał biło ciepło. — Kiedyś ty będziesz leżał pode mną — burknęłam, lecz dopiero po chwili dotarło do mnie, co przed chwilą powiedziałam.
Zaśmiał się, stykając nasze nosy ze sobą.
— A myślisz, że na co liczę? — spytał, nie przestając się śmiać.
— Przeestań — zaśmiałam się nerwowo, czerwieniąc się po same uszy.
Spojrzał mi w oczy i przez chwilę naprawdę myślałam, że mnie pocałuje, odległość między naszymi ustami zmniejszała się z każdą chwilą, lecz wtedy nagle usłyszeliśmy czyjeś donośne chrząkanie:
— Ekhem.
Harry.
Zrzuciłam Boba z siebie i gwałtownie się podniosłam, podbiegając do szatyna.
— Właściwie już… kończyliśmy — powiedziałam zakłopotana.
— Tak, tak — potwierdził Bob, pojawiając się za moimi plecami.
— Właśnie widzę — mruknął Harry, mierząc nas oboje wzrokiem.
— Idziemy? — spytałam z naciskiem, próbując chwycić jego ramię, ale w tym momencie zdałam sobie sprawę, że wciąż mam na dłoni rękawicę.
— Jasne — odparł.
Pomachałam Bobowi na pożegnanie, ale on nie mógł się powstrzymać, no po prostu nie mógł, musiał zrobić szopkę przed Harrym i pocałował mnie w policzek na pożegnanie, mówiąc mi wprost do ucha:
— Do jutra.
— Na razie — odpowiedziałam, wręcz wypychając Harrego z sali. Szliśmy w gęstej ciszy, kroki szatyna były ciężkie i szybkie, ja szłam pół metra za nim. Dużo odwagi kosztowało mnie odezwanie się:
— Harry, wszystko okay?
Nie należał do tego typu człowieka, który by coś w sobie dusił, dlatego spodziewałam się wybuchu i się nie pomyliłam.
— Ty się jeszcze pytasz?! — gwałtownie podniósł głos, stając w miejscu. Spojrzałam mu w oczy, próbując jakoś przetrzymać ten napad złości, ale wtedy zrobił coś, czego się nie spodziewałam – przyszpilił mnie do ściany, nie pozwalając się ruszyć. Zaskoczona jego nagłym ruchem poczułam napływ gorąca. — Tobie się tu chyba coraz bardziej podoba, co? — syknął. — Jeszcze trochę, a będziecie całkiem spoufaleni — fukał, a ja myślałam, że zwariuję od tej mieszanki strachu i podniecenia. Czułam jego przyspieszony oddech na twarzy i nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, choć powinnam próbować załagodzić sytuację, bo nie chciałam się z nim kłócić.
— Harry, to nie tak — szepnęłam.
— Mam to gdzieś.
Wyszedł, kierując się w stronę pokoi, które zostały nam przydzielone po kilku dniach pobytu. Zostawił mnie w stanie skrajnej rozsypki. Szybko pobiegłam do swojego pokoju. Nie miałam na nic siły; pomyślałam, że jutro go jakoś udobrucham, tymczasem zdjęłam rękawice, rzucając je gdzieś w kąt, i udałam się pod szybki prysznic.
CZYTASZ
I Know Places
Fiksi PenggemarNic w realnym świecie nie jest czarno-białe jak bohaterowie opowieści czytanych dzieciom na dobranoc. Spróbujmy jednak przenieść się w alternatywną rzeczywistość. Magia. Czarna? Biała? Andrea Swift znała prawdę o przeznaczeniu. Gdy dowiedz...