Rozdział 4

720 77 18
                                    

Gdy chłopak opanował już swoją głupawkę, wyszliśmy z parku i ruszyliśmy w stronę lodowiska. Yurio szedł ze mną ramię w ramię i od czasu do czasu informował mnie o tym w jaką uliczkę mamy skręcić w danym momencie.

-Wiesz co?- Powiedział nagle po pewnym czasie drogi przebytej przez nas w zupełnej ciszy.

-Co takiego?- Odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Wtedy też w oddali naszym oczom ukazało się jedno z tutejszych lodowisk.

-Chciałem tylko powiedzieć, że bez okularów i z taką fryzurą jak masz teraz wyglądasz o wiele lepiej. Aż głupio byłoby mi teraz powiedzieć "wieprzek". Serio- zachichotał cicho, a ja dołączyłem do niego.

- Mam to uznać za komplement? -Zapytałem, zerkając na niego.

-Tak, dokładnie tak. Muszę przyznać, że w tej wersji lubię cię bardziej- uśmiechnął się co wyglądało uroczo w jego wykonaniu.

Kilka minut później dotarliśmy do kas na lodowisku, gdzie zapłaciliśmy za wstęp i wypożyczyliśmy łyżwy. Dziewczyna, którą nas obsługiwała- o ile tak to można nazwać- poprosiła nas o wspólne zdjęcie, przez co ja znowu poczułem się jak podczas zawodów. To przyjemne uczucie wiedzieć, że jest się przez kogoś w jakikolwiek sposób podziwianym.

Gdy dostaliśmy łyżwy w naszych rozmiarach, odeszliśmy od kasy i ruszyliśmy w stronę jednej z ławek, na której po niedługim czasie usiedliśmy i zaczęliśmy zdejmować buty, a zakładać łyżwy. Następnie razem udaliśmy się do mężczyzny, który sprawdził i skasował nasze bilety, a następnie weszliśmy na lód.

Yurio chyba automatycznie zaczął wykonywać choreografię do Agape pomimo tego, że jego ruchy nie zgrywały się z muzyką, wydobywającą się aktualnie z głośników, a ja zacząłem wykonywać tę do Erosa, jednak po niedługim czasie zatrzymałem się i zacząłem przyglądać się każdemu ruchowi chłopaka, który w jego wykonaniu był idealny. Nagle muzyka ustała, tak jakby ktoś poprosił o jej wyłączenie na jakiś czas.  Dopiero po dłuższym czasie blondyn zorientował się, że większość zebranych tu osób- w tym ja- śledzi go wzrokiem.

Gdy dobrze to sobie uświadomił, zjechał do mnie na bok, z rumieńcem na jego bladych policzkach. Nie byłem pewien czy ów rumieniec spowodowany był zmęczeniem chłopaka, czy po prostu lekkim zawstydzeniem, ale znając Plisetskiego był to ten pierwszy wywnioskowany przeze mnie powód.

- Wszystko okay? -Zapytałem po chwili.

-Tak... -oddychał głośno-Troszkę się zmeczyłem... -spojrzał na mnie- Mogłeś mi powiedzieć, że się na mnie gapią.

-Wybacz, ale... -"Ale sam byłem wpatrzony w ciebie jak w obrazek"- ... No wiesz. Nie mogłem im odebrać tej przyjemności, podziwiania jazdy mistrza świata.

-Oj zamknij się, panie v-ce mistrzu.

Muzyka ponownie zaczęła wydobywać się z głośników rozstawionych wokół lodowiska, a ja i Yurio jeszcze przez chwilę staliśmy z boku i rozmawialiśmy. Po niecałych dziesięciu minutach ponownie zaczęliśmy jeździć. Obydwoje mogliśmy poczuć na sobie wzrok innych, gdy wykonywaliśmy skoki, obroty, czy inne trudniejsze do wykonania figury.

Po zakończeniu się tercji i przebraniu się postanowiliśmy, że jeszcze wspólnie pójdziemy gdzieś na herbatę, by się ogrzać.
Blondyn zaproponował, żebyśmy poszli do niego, a ja po chwili zastanowienia przystałem na tę propozycję.

Zaraz po wejściu do domu chłopaka, miałem zaszczyt poznać jego dziadka, o którym mówił mi podczas zawodów. Starszy pan powitał nas serdecznie i z ciepłym uśmiechem po czym przygotował dla nas gorący napój.  Bardzo spodobało mi się zdrobnienie imienia jego wnuka, którym ciągle się posługiwał.

Czas leciał nieubłaganie szybko. Sam nie wiem jakim cudem nagle z godziny szesnastej zrobiła się dwudziesta. Nie uważam jednak, że te cztery godziny zostały zmarnowane. Przez ten czas zdążyłem lepiej poznać Juraśkę.

Gdy już ubrałem buty i sięgnąłem ręką do klamki, chłopak oparł się o ścianę i spojrzał na mnie.

- Nie możesz jeszcze zostać? Było tak miło. Mój dziadziuś cię polubił... O! Najlepiej zostań na noc! -uśmiechnął się chytrze, a ja sięgnąłem do kieszeni po mój telefon by sprawdzić dokładną godzinę. Po włączeniu wyświetlacza zamarłem.

-Cholera!- Mruknałem pod nosem, a Yurio spojrzał na mnie nieco zdziwiony.

- Co jest?

-Serio muszę iść... Mam trzydzieści sześć nieodebranych połączeń od Victora- powiedziałem nerwowo. -Niepotrzebnie wyciszałem telefon...

-Hej... Spokojnie- przytulił mnie.- Jesteś dorosły i nie musi cię kontrolować jak swojego syna...

- Ale ja u niego mieszkam. I może mnie wykopać... -także przytuliłem blondyna, a nastepnie wyszedłem za drzwi.

-Um? Yuri? Zobaczymy się jutro?- Zapytał.

-Oczywiście! Jeśli tylko masz taką ochotę, to wystarczy, że jutro do mnie zadzwonisz i powiesz gdzie mamy się spotkać- powiedziałem idąc tyłem.

-W takim razie do jutra!- Uśmiechnął się.

-Do jutra!- Zacząłem biec do domu Victora.

Gdy znalazłem się na miejscu, Nikiforov przytulił mnie, mówiąc że się o mnie martwił, a dosłownie kilka minut później zaczął na mnie krzyczeć, co ja sobie wyobrażam, nie odbierając telefonu.  Dobre pół godziny zajęło mi wytłumaczenie mu, że miałem wyciszony telefon, a także to, że nie musi mnie tak kontrolować.

Po nieco burzliwej rozmowie i po szybkim pogodzeniu, położyliśmy się spać.

Hejooo!
Dawno mnie tu nie było, ale ciii...
Mam nadzieję, że rozdział komuś się spodoba. :)

Don't be my enemy (YAOI) | Yuri on IceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz