-8-

6.1K 409 14
                                    

-Wróżba-

POV Louis

Trzęsła się jak galareta, a jej ciało co chwila przechodziły dreszcze. Przycisnąłem ją do siebie bliżej. Wiem, że było jej zimno i źle, ale musiałem wyjść. Poprosiłem jakiegoś wilka o koc, którym szybko została okryta.

Wyszedłem na mróz w skarpetkach, ale mało mnie to obchodziło. Mój mały Kwiatuszek cały się trząsł. Przyśpieszyłem. Chwilę później znaleźliśmy się w moim domku.

Bardzo przypominał zwykłe domki jak każdy dookoła. Był nieurządzony, bez mebli, poza łóżkiem w sypialni, a każda ściana pomalowana była na irytujący biały kolor. Kupiłem go jak tylko zobaczyłem Britney.

Położyłem moją kruszynkę na łóżku, w pokoju na górze. Owinąłem ją kocem, a później przykryłem.

Jej ciałem wciąż wstrząsały dreszcze.

Usiadłem obok, a materac ugiął się pod moim ciężarem. Moje dłonie żyły własnym życiem- lewa spoczęła na jej biodrze, a prawa na policzku, odgarniając ciemne włosy.

Mój Kwiatuszek jęknął z bólu, który i mnie dawał się we znaki.

Bestia we mnie wrzała, walcząc pomiędzy troską o partnerkę, a wściekłością.

Ludzie nie rozumieją wilkołaków. Nigdy nie zrozumieją złożoności naszej natury. Wilk i człowiek to dwa odróżne byty, które ktoś zamknął w jednym ciele. Potrafią dzielić nie tylko skorupę, ale i myśli, uczucia oraz umiejętności. Kiedy jestem człowiekiem wilk jest obserwatorem w mojej głowie. Gdy się przemieniam to ja, moja ludzka świadomość staje  się obserwatorem, ale bierze czynny udział w działaniach bestii.

~Czy nic jej nie będzie? ~ Spytał Dan- mój wilk - wahaniem.

Warknąłem na niego, ale odpowiedziałem.

~Musi uspokoić organizm. Niedługo będzie z nią dobrze~ Czułem jak powoli się rozluźnia i ucisk wokół oczu zalżał.

Cały czas Dan pragnął się włączyć do gry, spychając moją podświadomość, a ból w głowie się potęgował.

Teraz przestał, a ja w spokoju mogłem podziwiać mój Kwiatuszek.

Jej cera była teraz taka blada, choć zazwyczaj była lekko opalona i lśniła dziwnym blaskiem. Jej kształt twarzy nazywał się diament. Tak długo wpatrywałem się w nią, że musiałem wygooglować jaka jest poprawna nazwa dla Kwiatuszka. Miała lekko zadarty do góry nosek, który był uroczy i przypominał mi arystokrację. Głowa wysoko, podbródek w górę! Widziałem nawet jak kroczy po schodach w wielkiej sali balowej. Jej suknia jest wtedy obfita i piękna w kolorze czerwieni zachodzącego słońca jak kiedyś przy naszym spotkaniu. Potrząsnąłem głową odganiając takie myśli. Miałem tendencję do uciekania w wyobraźnię.   Spojrzałem jednak na nią, gdyż ona przewyższała każde moje wyobrażenie. Jej czarne włosy były teraz rozyspane na poduszce, a kolor przypominał mi ciemne, zimne niebo. Gdy padało na nie światło odbijało się w nich tysiące gwiazd. Pocałowałem jej podbródek, który był trochę kanciasty, ale uroczy.

Choć nigdy jej tego nie powiem. Widziałem już takiego, który źle skończył.

Koszmarnie - prawdę mówiąc.

Kiedy jęknęła, nie mogłem się powstrzymać. Wskoczyłem na łóżko i przycisnąłem ją mocno do siebie, oplatając ramionami jej talię. Jej ciało idealnie dopasowało się do mojego.

To było perfekcyjne. Ona była istną, pieprzoną perfekcją.

-Loui... - Szepnęła cicho, a moje serce przyspieszyło.

Robiło tak za każdym razem, gdy tylko się odzywała, a ja nie wiedziałem czy to za sprawą jej mocy czy niej samej.

Czy może nawet więzi mate.

Nie obchodziło mnie to zbytnio, ale było przyjemne.

A kto nie lubi odrobiny przyjemności?

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

POV Ine

Aiden o mało się nie popłakał.

Kiedy zobaczył Camille przy biurku i jej zrozumienie na twarzy o mało nie padł. Było to w istocie wielce zabawne. Zwłaszcza, że widziałam to już wcześniej i mogłam wtedy czytać emocje ich wszystkich. Wiedziałam, że Camille zrobiła się smutna i wściekła, a mieszanina zazdrości potęgowała oba uczucia. Aiden był sfrustrowany i piekielnie zmęczony. Cały czas myślał o partnerce i o tym jak jej dogodzić. Jego wilk wył z tęsknoty za zapachem jej i dziecka. Aiden nie wytrzymywał. Britney była tym po prostu znudzona. Martwiła się o swoje dalsze życie, o to czy rodzina przyjmnie ją z powrotem, czy odda jakiemuś staremu, zboczonemu oblechowi. Martwiła się też o swoje serce, które nie odbudowało by się po rozłące z Louisem. Louis był wtedy opanowany i spokojny, ale jego wilk był wściekły i rozjuszony. Wprowadził pomiędzy nich dysharmonię.

Jednak na wizji Louisa rzucającego się na siostrę skończyłam. Nie wiedziałam co będzie dalej. Pewne życia są jak telenowela- choć odcinki ciągną się w nieskończoność to i tak oglądasz. Nie uznajesz przerw.

Wielkim zaskoczeniem dla mnie było ukazanie mocy Brit, a jestem pewna, że na tym się nie kończy. Nasza natura jest zbyt złożona, aby taką osobę obdarować małą mocą.

Jednak większym zastanowieniem była Caroline- siostra Camille.

Wyczuwałam ją niedaleko. Jej esencję, ale nie potrafiłam określić jej miejsca pobytu. Nawet klątwa nie potrafiła jej znaleźć.

Westchnęłam i odłożyłam mapę pod stolik. Kolejny raz nic. To się robiło męczące, a wizje dochodziły mętne i spowite mgłą, często ich nawet nie pamiętałam.

-Cholera!

Możliwość niewiedzy doprowadzała mnie do szału bardziej niż niewiedza. Głupie, ale prawdziwe.

Zadrżałam, czując zimny powiew na skórze. Szybko zamknęłam okno, przez które po chwili wyjrzałam. Zobaczyłam dzieciaki, rzucające ścieżkami. Miałam nadzieję, że tak pozostanie, ale "one" nie dawały mi wiele możliwości.

Poza tym... Wróg, który już od dawna powienien nie żyć, powrócił.

I nie zamierza nam odpuścić.
A to dopiero początek naszych kłopotów.

Jak na zawołanie zawiał silny wiatr, a drobny śnieg przemienił się w śmiercionośne sztylety. Dzieci upadły na ziemię, a wokół nich zebrała się kałuża krwi, brudząc iskrzący śnieg.

Krzyki matki były niczym w porównaniu okrzyków żołnierzy i wojowników. Camille stanęła obok dzieci i pocałowała ich główki. Obok niej przemknął jasny wilk, a w oddali rozległo się wycie.

Za sobą poczułam mocny smród papierosów.

~A to dopiero początek...- Szepnął mi ktoś do ucha.

Zamrugałam i ponownie zobaczyłam dzieci. Radosne, szczęśliwe.

Żywe.

Nie było Cam ani żadnego wilka. Zero krwi, krzyków, a śnieg padał delikatnie, układając się w świeży puch.

Oparłam spocone czoło o szybę. Kiedyś wizje potrafiły omamić mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam odróżnić prawdy od fikcji, tego co było, co jest, co będzie.

-Muszę was znaleźć, siostrzyczki, bo wy MUSICIE być razem.

Inaczej żegnaj świecie! Wiwat apokalipsa. 

____________________________________

Wo ho ho!

Cóż się porobiło? Podobał wam się punkt widzenia Lou? Straszny romantyk z niego co?

Wybaczcie, że tak późno, ale nie zdążyłam napisać , choć cały dzień w domu xD

PS. Mam nadzieję, że wszyscy zdrowi?

Pożądana przez złotoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz