-Przegrana-
Byłam już spakowana i gotowa do drogi. Aiden pozwolił mi pojechać jednym z ich samochodów. Miałam więc teraz śliczne białe Audi.
Pożegnałam się z Ine wczoraj i to z hukiem. Gdyby nie moje wilcze geny, zapewne modliłabym się nad muszlą.
-Britney!
Odwróciłam się od bagażnika i spojrzałam na Louisa.
Miał rozczochraną fryzurę i twarz wygiętą w bólu.
-Musisz jechać? -Spytał, grzebiąc butem w śniegu.
Zachowywał się jak mały dzieciak, co było urocze.
Jednak te jego zmiany osobowości były wkurzające.
-Wybacz, Lou, ale tak - Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego, chcąc ostatni raz poczuć jego dotyk.Przytuliłam się do niego po raz pierwszy bez oporów i strachu. Czułam się wolna i lekka. Swoje ręce splotłam za jego plecami, a głowę schowałam w zgięciu ramienia. Otoczył moją talię ramionami, przygarniając mnie do swojej piersi.
-Czy zanim odjedziesz możemy porozmawiać? W samochodzie? - Spytał, całując mnie we włosy.
Odwróciłam się do bagażnika i włożyłam walizkę, po czym weszłam do środka. Usiadłam na miejscu kierowcy, a on obok mnie. Pusto wpatrywał się w przednią szybę.
-Tak jak ty mam umiejętność. Twoja polega na muzyce, a moja... - Zgarbił się i popatrzył na swoje dłonie- Jestem betą- Wyrzucił w końcu.
Moje brwi podjechały w górę. Serio? Dopiero się dowiedział?
-Ale mój wilk jest alfą. Dlatego jestem większy i mam głos władcy, a także mogę wydawać polecenia.
No... To wiele wyjaśnia. Jego humory, oczywiście. To jak walka pięciolatka z dwudziestolatkiem. Wilk Louisa był alfą, a Lou tylko betą, wilk miał nad nim oczywistą przewagę. Nic dziwnego, że tak reagował, kiedy zmieniał kolor oczu. Dotknęłam jego dłoni, powykręconej w dziwny sposób.
-Rozumiem - Szepnęłam z uśmiechem.
Znieruchomiał, a po chwili splótł nasze palce razem. Spojrzał na mnie tymi oczami lapis-lazuli , które tak uwielbiałam.
-Zostań- Wypowiedział nagle, obracając się w moją stronę.- Zmienię się. Będę się kontrolował zobaczysz!
Był zdesperowany. Nawet jego wilk już się poddał i nie protestuje. Może mogłabym mu pomóc? Przecież kontakt z partnerem pomaga w takiej sytuacji...
Ale nie mogę.
Ojciec już mnie przehandlował dla alfy potępionych.
Potępieni to nazwa, którą przyjęły wilki wyrzucone ze stada. Nasza natura to kontakt z innymi wilkami, nie jesteśmy samotnikami. Jednak czasem wilki popełnią zbrodnie, dla której jedyną karą jest wyrzucenie ze stada. Takie wilki są oznaczane i to dość boleśnie. Jednak jakieś pięć lat temu alfa pewnej watahy wygnał swojego syna, który wściekły na niego zebrał potępionych. Słyszałam, że mają nazwę Czarnych Korzeni.
Mój ojciec, aby nie zostać zaatakowanym zawarł z nimi układ, który był kruchy. Najwyraźniej miałam być dodatkiem polepszającym ich stosunki.
Nie mogłam, więc skazać tych ludzi na taki los. Ani na bezsensowną śmierć.
-Louis , ja nie mogę tutaj być- Ścisnął moją dłoń. Oddałam uścisk, aby dodać mu otuchy. -Alfa Potępionych mnie chce, będzie mnie ścigał, a ja nie chcę was skazać na jakikolwiek ból.
CZYTASZ
Pożądana przez złoto
Manusia SerigalaKolor ich oczu 1.5 *fragment* " Odwrócił mnie do siebie przodem, szarpiąc moje ramię. Byłam przed nim naga, a on był w ciuchach. Jego ubrania przykleiły się do ciała, strumień gorącej wody lał się na nas z góry, a to nie pomagały mojej sytuacji...