(Ten rozdział nie jest w wersji pamiętnika)
6:55 Drrrrr Drrrrr Drrrrr
-No nie. Wyjęczałam .Czas zacząć drugi dzień szkoły. Przetarłam zaspane oczy. Jednak i tak wstałam dopiero kilka minut po dzwonku. Ubrałam leginsy i szaro-różowy sweter o rozmiar za duży. Od zawsze lubiłam nosić za duże ubrania głównie koszulki, bluzy i swetry. Założyłam buty na małym grubym obcasie, wzięłam plecak. Zamykając drzwi od swojego pokoju, rzuciłam plecak koło drzwi wyjściowych, czy wejściowych bóg sam jeden wie . Poszłam do łazienki rozczesałam włosy, zrobiłam sobie rozwalonego koka czy coś takiego i weszłam do kuchni.
-Co by tu zjeść? Zanuciłam pod nosem. Wyciągnęłam z lodówki deserek ryżowy i odłożyłam go na stół w salonie. Zaszłam jeszcze raz do kuchni i popiłam gorzki posmak w ustach.
-Jest dopiero 7:09. Pomyślałam zerkawszy na zegarek wiszący nad drzwiami. Weszłam do salonu i włączyłam kanał przyrodniczy. Zjadłam deserek, rozciągnęłam się jak leniwa kotka i przeleciałam wzrokiem przez salon. Dopiero teraz zauważyłam kartkę przyklejoną na szafce. List? Przeczołgałam się przez kanapę i jak rasowy tygrys raniący swą ofiarę, oderwałam ją od komody. Ziewając zaczęłam czytać na głos.Aniu, mogłabyś zrobić dziś zakupy? Weź proszę wszystko co zazwyczaj kupuje na spaghetti. Możesz również wybrać jakieś słodycze, może żelki? A i jeszcze pepsi, albo przecier owocowy. Pieniądze masz w szafce, jeśli zostanie reszta, weź ją sobie. Całuski mama.
-Yyy. Mózg mi się zlansował. Od kiedy mama zezwala na jedzenie słodyczy i picie czegoś takiego jak pepsi? Pewnie kuzynostwo przyjeżdża z wizytą, tylko tego było mi trzeba... Podeszłam do szafy w której miały być pieniądze, schowałam je do torby i włożyłam listę zakupów do kieszeni. Patrzę na zegarek 7:15, umyłam zęby i twarz. Wyłączyłam telewizor, zgasiłam światło. Założyłam słuchawki, podniosłam plecak i wyszłam zamykają drzwi. Całą drogę słuchałam zespołu skillet i przeróbki Nighctore. W niecałe 15 minut doszłam do szkoły i wchodząc do budynku z ciągnęłam słuchawki. Poszłam pod klasę. I co ja mam robić przez następne 22 minuty? Skrzywiłam się, usiadłam, założyłam z powrotem słuchawki i włączyłam przypadkową piosenkę. Nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Nie zwracałam na nią uwagi, dopiero po chwili jak szturchnęła mnie w nogę stwierdziłam, że mi nie odpuści. Ściszyłam głośność.
-Tak? Zapytałam przywracając oczami.
-Ty się kolegowałaś z Tosią? Spojrzała się na mnie rudowłosa.
-Tak i co związku z tym? Wstałam.
-Jestem jej kuzynką. Kazała ci przekazać, że przyjedzie w odwiedziny na święta. Podobno ustaliła to z twoim tatą. A twoją mamę sprubują jakoś przyćmić by się zgodziła.
-Dzięki, ale dlaczego nie powiedziała mi tego osobiście? Oparłam się o ścianę za sobą.
-Tosia ma zapalenie płuc. Rozczesała dłonią kręcone włosy, które napuszyły się jeszcze bardziej.
-Jak to? I nikt mi nic nie przekazał? Zrobiłam się trochę zła na przyjaciółkę.
-Kazała cię nie denerwować z chorobą. Uśmiechnęła się.
-A jej mama? Czemu Tosia będzie spędzać święta po za domem?
-Ciocia na święta jedzie w delegacje do Japonii. A tata Ani pozwolił jej spędzić święta z tobą. Ponieważ on i tak jedzie do dziadków w góry, a ona niezbyt za nimi przepada. Za górami oczywiście. Jeszcze raz się ciepło uśmiechnęła.
-Dziękuję. Uśmiechnęłam się niechętnie.
Dziewczyna jeszcze pomachała i poszła w swoją stronę. Odmachałam jej i usiadłam na ławce. Zostało 6 minut do dzwonka, nawet nie zauważyłam kiedy ten czas minął. Pod klasą byli tylko czterej chłopacy. Dziewczyny za to siedziały w łazience pewnie odliczając czas do rozpoczęcia zajęć. Chwilę po dzwonku przyszła nauczycielka, weszłam do klasy i zajęłam ostatnie miejsce w rzędzie przy ścianie. Na szczęście nikt się do mnie nie dosiadł. Na Matematyce było mało osób, tamci chłopcy i 4 dziewczyny włącznie ze mną. Ostatnie minuty lekcji zleciały szybko, całą godzinę mieliśmy luz. Ja słuchałam muzyki i szkicowałam postacie rodem z horrorów. Po przerwie rozpoczęła się druga lekcja, na powrót zajęłam te samo miejsce. Nauczyciel zamknął drzwi które skrzypnięciem, jakim obdarzyły uszy małej klasy, zapewne doprowadziłoby mleko do skiśnięcia. Wyciągnęłam brudnopis i zaczęłam zapisywać przypadkowe rymy wpadające mi do głowy, gdy ni z tąd ni z owąt do klasy wpadł jakiś chłopak. Niechętnie podniosłam wzrok, a nasze spojżenia się skrzyżowały. Od razu go poznałam. Do klasy zawitał nie kto inny jak Adam, zmora mojego ubiegłego przed laty załamania nerwowego. Zdyszany podparł się o ławkę. Odwróciłam wzrok. Zacisnęłam zęby.
-Przepraszam za spóźnienie! Wycharczał.
-Usiądź. Rozbrzmiał niski głos nauczyciela. -Nie wpisze ci spuźnienia. Tak szczerze sam bym prawie zaspał. Zażartował pan od Polskiego.
-Dziękuję. Podziękował mężczyźnie. Nie mogłam się oprzeć i spojrzałam się na Adama jeszcze raz. Uśmiechnął się do mnie i ruszył w moim kierunku, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Ania spokojnie. Upomniałam samą siebie. Schowałam brudnopis i założyłam kaptur tak by nikt oprócz osób siedzących przede mną nie mógł zobaczyć mojej twarzy. Poprawiłam się na krześle. Adam nie siadaj tu. Błagam cię dosiądź się do chłopaków. Prosiłam go w myślach, choć i tak wiem, że to zrobi. Wzięłam jeden głęboki wdech. Usłyszałam jak krzesło obok mnie wydaje przenikliwie straszny zgrzyt, przesuwane po podłodze. Oczywiście, jakżeby inaczej? Zmora mojego życia powróciła i siedzi obok mnie.
-Hej. Szepnął.
-Nie musisz szepczeć. Po co ja się odzywam?! Odwróciłam głowę w stronę plecaka. Założyć go i uciec?
-Fajnie wiedzieć. Jak tam u ciebie, dawno się nie widzieliśmy. Popatrzał się na mnie zielonymi, pięknymi oczami. Takimi jakie zapamiętałam.
-Jest okey. Nic wiecej nie powiedziałam.
-Co jest? Uśmiech zniknął.-Znam cię, co się dzieje?
-Nic, zjawiasz się jak nigdy nic i się wymądrzasz, że mnie znasz. Zacisnełam dłoń. Miałam chęć go uderzyć, ale coś mi zabraniło.
-Przepraszam, że się nie odzywałem. Mi też nie było łatwo przed i po przeprowadzce. Wydawał się mówić szczerze.-Naprawdę nie było mi łatwo, ale założe się, że to ty miałaś większy proble z poradzeniem sobie w tym czasie. Oczy zrobiły mi się jak szklane. Założyłam słuchawki lecz nie włączyłam muzyki. Chciałam usłyszeć, czy coś jeszcze powie.
-Przepraszam cię, chyba sam nie radziłem sobie z tym tak dobrze. Sam nie chciałem się z tym pogodzić. Wyszeptał, a ja chciałam tylko zniknąć, zakopać się pod ziemię. Nagle odczułam, że wszystkie uczucia wróciły. Wszystkie trzymane w sobie od tylu lat. Zaczęłam płakać, a wszyscy się na mnie popatrzyli. Wstałam i szybko wybiegłam z klasy zakrywając ręką buzię. Rozpłakałam się, zbiegając ze schodów wybiegłam ze szkoły. Pobiegłam prosto do domu.
Było otwarte więc wbiegłam nie zamykając za sobą.
Otworzyłam drzwi od swojego pokoju, żuciłam plecakiem i wskoczyłam na łóżko.
-Dlaczego?! Dlaczego jak o nim zapomniałam wszystko musiało się spieprzyć!!! Wykrzyczałam z całych sił. I dlaczego jak mijałam go na ulicy pare dni temu nic nie czułam?! Krzykłam w myślach. Nagle do pokoju wybiegła mama.
-Co się dzieje kochanie?
-A ty nie w pracy? Podniosłam głowę z poduszki i z rozmazanym tuszem wpatrywałam się w mamę.
-Kochanie...Podeszła usiadła obok mnie, przytuliła i pocałowała w czoło.
-Wszystko będzie dobrze. A dlaczego płaczesz?
-Nie zgadniesz kto będzie chodził ze mną do klasy...Znowu zaczełam płakać.
-Nie wiem. Kto? Spytała, słyszałam jak przełykała ślinę.
-Adam...I zaczełam łkać tak głośno, że nie słyszałam jak mama coś do mnie mówiła.-Zamknęłaś dzrzwi? Zapytałam.
-Jakie ? Spojżała ze zdziwieniem.
-Nie zamknęłam ich za sobą wbiegając. Uśmiechnęłam się.
-Już ide. Wstała wyszła z pokoju i usłyszałam trzask.-Przepraszam, przeciąg. Powiedziała brązowowłosa.
Ja się tylko uśmiechnęłam. Była godzina 9:23 więc ni stąd ni zowąd przebrałam się w piżame. Założyłam materiałowe kapcie, które zrobiła mi babcia. Położyłam laptopa na łóżko i zrobiłam sobie kakao.
-Misiu, nie musisz iść do sklepu. Skończyłam szybciej, więc zrobiłam zakupy. Mama weszła do pokoju i koło mnie położyła wszystkie słodkości jakie miałam kupić.
-Dziękuję. Uśmiechnęłam się ciepło.
-Nie masz za co. Wysłała mi buziaka i zamknęła dzrzwi. Nagle przypomniało mi się, że mamy mieć dziś "gości".
-Mamo! Wstałam z łóżka i weszłam do kuchni. Zobaczyłam ją jak zaczęła robić spaghetti.-Mamy mieć dziś gości? Spojżała się na mnie kątem oka. Wzięła głęboki oddech i wydusiła to z siebie.
-T-tak. Odłożyła na bok łyżkę, którą mieszała sos.-Ma dziś przyjść...
-Kto? Zapytałam przymrurzając oczy.
-On. Coraz szybciej chciała zakończyć tą rozmowę.
-Że co?! Adam!!! Uniosłam się.
-Tak. Spojżała na mnie próbując załagodzić sytuację.
-Dlaczego?! Dała bym rade znieść moje straszne kuzynostwo, ale jego?!
Miałaś mnie zamiar poinformować?! O czym kolwiek! Zaczęłam płakać, zakrywając rękami twarz. Upadłam na kolana, ona do mnie podeszła i starała się przytulić, jakoś uspokoić.
-Nie dotykaj mnie! Wykrzyczałam płaczą. Wstałam i pobiegłam do pokoju zamykając dzrzwi na klucz. Zasłonełam rolety, zgasiłam światło i oparłam się o ścianę po mału zjeżdżając w dół.
-Otwórz.
-Nie mam zamiaru. Nadal łkałam, chciałam zostać sama. Zniknąć byle by nie widzieć, nie słyszeć.
-Chciałam ci powiedzieć, ale nie wiedziałam jak.
-Dlaczego nie skontaktował się ze mną?
-Chciał cię odwiedzić wcześniej, jego mama dostała tu posade na stałe. Kupiła domek jednorodzinny. Nie wiedział jak się z tobą porozumieć po tym jak urwał z tobą kontakt. Więc poprosił o to mnie, dowiedział się do jakiej klasy będziesz chodzić. Chciał jakoś porozmawiać, dowiedzieć się gdzie mieszkamy. Ahhhh... Podałam mu adres. Gdy już się uspokoiłam, musiała mnie dobić i powiedzieć, że dała mu nasz adres!
-Co zrobiłaś? Nie, nie, nie ja chcem się już obudzić. Obudzić z tego koszmaru... Jakoś z niego wyrwać błagam... Błagam... Zaczęłam płakać bardziej niż wtedy gdy wybiegłam z klasy i gdy upadłam na kafelki w kuchni. Miałam tylko nadziej, że to zły sen. By jednak to był zły sen! Koszmar w którym nie mam zamiaru uczestniczyć.
-Porozmawiasz z nim? Zapytała cicho. -Nie. Odparłam natychmiast, bez chwili zastanowienia.
-Prosze cię. On się tak stara, równie dobrze mógł o tobie zapomnieć!
-Nie. Nie słyszysz! Nie! Nie i koniec!!!
Wiesz jak cierpiałam? Tyle lat przyjaźni! I nic mi nie powiedział! Miał to gdzieś! Miał w dupie, że cierpiałam! Że co noc płakałam! Że do tej pory mam nasze zdjęcia w pamiętniku!!! Że za każdym razem jak opisywałam zpędzone z nim chwilę nad jego przezwiskiem... Wzięłam głęboki wdech.-Nad każdym i w jego przezwisku pisałam serduszko. On mnie tak zranił, i nic nie zrobił przez tyle lat... A teraz wraca nie zważając na to, że w końcu o nim zapomniałam i spieprza tym wszystko! Rozumiesz wszystko!!! Pierwszy raz jestem z mamą tak szczera, nigdy ale to nigdy nie mówiłam jej jak się czuje.
-Ja wiem, że cię zranił. Ale stara się naprawić stare błędy. Daj mu jedną szansę, ostatnią malutką szansę. Obiecuje, że jeśli cię znowu zrani już nigdy cię nie zobaczy. I nikt nie zobaczy jego.
-Kiedy to spotkanie... Spytałam bardzo cicho.
-Co? Mama słyszała, ale wiedziałam, że gdy je zadawałam uśmiechneła się. Była wdzięczna, że się zapytałam.-O 15:00.
-Dziś?! Udawałam zdziwioną.
-Tak.
-Która jest?
-10:32. Otworzyłam dzwi, poszłam do łazienki nic nie mówiąc i wzięłam długi prysznic. Nie odzywałam się do niej ani ona do mnie. Minęła 12:27 gdy mama powiedziała, że dostała od niego wiadomość.
-Kochanie.
-Tak.
-Napisał.
-Co? Założyłam szlafrok, ręcznik na włosy i kapcie. Wyszłam zabierając mamie telefon, i siadając na kanapie w salonie.
Od: 653 5** ***
Dzień Dobry. Czy Ania jest w domu? Chciałem ją przeprosić w szkole, ale zpanikowałem. Zachowałem się jak szczaw. Jak debil. Niech ją pani ode mnie przeprosi. Postaram się z nią dziś porozmawiać na spokojnie. Wiem, że to nie będzie łatwe po tym co zrobiłem, ale byłem tylko dzieckiem.
Do: 653 5** ***
Sprubuj, ale nie sądzę by ci od razu wybaczyła. I tak masz racje zachowałeś się jak szczaw.
----------------------------------------Uwaga mordeczki :D dziś długi rozdział składa się z aż z 1746 słów! Jutro dodam nowy :) Zachęcam do dawania gwiazdek i komentowania. To bardzo motywuje :3 Miłego czytania dalszych rozdziałów!!! ♡♥♡
CZYTASZ
Typowe Romansidło ♡
RomanceCałowaliśmy się pare minut, aż w końcu zabrakło nam tchu. Oparł swoje czoło o moje, kawałek się przysuwając. Wzdychał dość ciężko, wpatrywał się w moje oczy. Po chwili uśmiechnął się. Wpatrywał się we mnie jeszcze pare sekund po czym się odezwał. -I...