6

27 2 0
                                    

Info pod rozdziałem :3
------------------------------------------------------
Gdy mama wyszła, bałam się z nim porozmawiać na temat co tu zaszło. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę jak się wywinąć, to było jak błędne koło. Bez końca, bez punktu ( w tym przypadku rogu ○) wyjścia z tej mordęgi. Gdy zakończyłam się pakować do szkoły, przyszedł do pokoju.
-Co chcesz robić?? Hmmm? No nie kurwa jebany zbok. Co mu odpowiedzieć? Co ja mam do holery zrobić!!! Przeszłam koło niego, niestety złapał mnie za tłów.
-A ty gdzie? Na sekundę w jego oku pojawił się błysk. Zamurowało mnie.
-I-i-idę podgrzać... Co kurwa ja mam podgrzać?!?Na szczęście przypomniało mi się o spaghetti!
-Idę podgrzać spaghetti! Na reszcie coś z siebie wydusiłam, trochę pewniej niż przed trzema sekundami.
-A okey. Ide z tobą. KURWA!!! Kiedyś Cię zabije. Dobra jak teraz uniknąć rozmów? Puścił mnie z uścisku i podąrzał za mną do pomieszczenia.
Nakładałam pierw porcję dla niego. Kiwną głową na znak, że wystarczy.
-To masz jakieś plany? Mówił z pełną buzią, ale nie zwróciłam mu uwagi ponieważ mi też się to często zdarza.
-Nie wiem. Miałam zamiar kupić nową bluzę i jakieś leginsy. Może zajdę do biedronki po żelki. (Polecam żelki z Biedronki-Zuzanna Filocha[@utorka])
-To pójdę z tobą. I tak nie mam nic do roboty. Lekcje odrobiłem na religii.
-No dobra. Zaczęłam jeść dość małą porcję jednego z moich ulubionych dań.
-O której idziemy? O 16:10?
-Planowałam iść za chwilę jak zjemy. Puściłam mu oczko. Ale po co, kurwa?!? Co się ze mną dzieje? Zjedliśmy w ciszy, ubrałam glany i dżinsową katanę. Po chwili wyszliśmy w stronę najbliższego przystanku. Nie chciało mi się iść do Biedronki skrutem przez ciemny lasek. Sama bym poszła, bez względu,że po prawej jest więzienie. Ale nie z nim! Co jak co ale z nim tamtędy nawet w dzień nie pójdę! Adam złapał mnie za rękę.
-Co ty odwalasz? Spojżałam na niego tak zwanym wzrokiem Slenderman-a " że co kurwa? "
-No co xD?
-Nie rób tego okey?
-Ale czego? Popatrzał patrzałkami w moje z miną zbitego psa.
-Będziesz ze mną, zauroczę się w tobie, a gdy bende w stanie oddać ci moje serce, zostawisz mnie dla innej. Już to przerabiałam. Dwa razy.
-Nie będę taki!
-Oni też tak mówili. I gówno z tego wyszło.
-Nie chcesz się zakochać?
-Pozwól, że zacytuje coś z Facebooka. To bezsensowne, bolesne i przereklamowane. (Brawo cytaty z facebooka w końcu na coś się przydałyście-Po dwógodzinnym czytaniu ich, tylko ten się sprawdził xD) Zamórowało go xD
-To było mocne. Nie będę Cię zmuszał, ale założe się z tobą, że i tak się we mnie zakochasz. Podał mi rękę. Spojżałam na nią.
-Stoi. O co się zakładamy i ile masz na to czasu?
-O pocałunek w usta eeehem (chrząknął) z języczkiem. Mam na to dwa tygodnie, maksymalnie cztery .
-Okey, a co jeśli ja wygram? Podałam mu rękę.
-Zrobisz co zechcesz. Możesz mnie upokorzyć publicznie, porozwieszać plakaty z obraźliwymi psełdonimami do mojej osoby i co tylko chcesz. Uśmiechnęłam się na samą myślą co mogła bym na nich napisać, albo kazać zrobić! To byłaby piękna zemsta!
-Okey. Mrugnełam do niego, tym razem celowo. On się tylko uśmiechnął.
-Powodzenia, moja przyszła żono.
-Ha ha możesz pomarzyć.
-Zobaczymy. Powiedział tak cichutko, że można było to uznać za szept.
Szliśmy na przystanek 3 minuty. Oczywiście podstawiał mi haki, delikatnie szarpał za włosy. Czasami nawet "przypadkowo" klepną w pośladek. Za każdym razem się czerwieniłam, ale nie odzywałam.
Gdy weszliśmy do autobusu, nie było dużego tłoku, ale było tylko jedno miejsce wolne. Usiadł na nim i poklepał ręką na kolano, na znak, że mam usiąść. Chyba go ma*ica boli xC.
-Nie. Odpowiedziałam stanowczo, złapałam za łapkę nade mną.
Na następnym przystanku,weszło dość dużo osób, ale i tak stałam.
-To co? Podniusł jedną brew.
-Nie.
-Jak wolisz. Złożył ręce na torsie. Na przed ostatnim zatrzymaniu się. Przez pojaz komunikacji miejskiej, weszło nie mniej niż siedem osób. Teraz klimatyzacja nic tu nie zdziała. Po dusimy się jak muchy w słoju!
Czekaj, czemu one są w słoju? xD Chłopak jeszcze raz poklepał w nogę. Kurwa, albo usiądę, albo pani przy wyjściu wyleci z autobusu.
Jak odwrócił wzrok w stronę szyby szybko usiadłam mu na kolanach. Poczułam jego ciepły oddech na karku. Przeszedł mnie miły dreszcz. Wiedziałam, że się uśmiecha, a ja się zarumieniłam. Poczułam, że delikatnie obją mnie w pasie, jak się przytuli to mu nogi z dupy wyrwę!
Na szczęście tego nie zrobił. Gdy dojechaliśmy, był duży problem z wyjściem. Złapał mnie za nadgarstek i prowadził, przeciskając się przez ludzi. Wiecie co? W tej chwili mojego bezsensownego życia stwierdziłam, że mogliśmy iść przez lasek...
-To którędy do sklepu? Założył kaptur, a dłonie włożył do kieszeni bluzy.
-Tędy. Po mału szłam zostawiając go na niedługi czas z tyłu.
-Co chciałabyś kupić?
-Trzy paczki żelków, spraita dwu-litrowego. Puźniej poszlibyśmy do synseya, albo do innego sklepu.
-Dobra. Chcesz coś wiedzieć, czy coś?
-Nie, im mniej wiem o twoim życiu tym lepiej dla mnie. Uśmiechnęłam się bez uczuć.
-No okey. To pogramy w pytania? Szturchnął mnie biodrem, mało się nie wywaliłam.
-No nie wiem, ale bez zboczonych. Posłałam mu sztywne spojżenie. On tylko podrapał się po szyi.
-To z jakim chłopakiem byłaś najdłużej? :3
-Idiota xD. Emm chyba z Damianem, byliśmy ze sobą siedem miesięcy. Z drógim około pięć.
-Pajace. Teraz ty.
-Czy nadal boisz się łysych kotów? Zrobił się blady i wysłał mi dziwne spojżenie. Na chwilę się zatrzymał.
-Nie mów o nich, nie myśl a tym bardziej nie przy mnie. Bo skończysz marnie. Mówił chłodnym tonem.
-No to co mi zrobisz? XD "Boje się co ten GENIUSZU wymyślił x'D. Szłam przodem do niego z obawy, że zacznie mnie łaskotać. (O,O) Gdy kichłam podbiegł do mnie, złapał jedną ręką za plecy drugą za kolana i przerzucił przez ramię. Tak, że od pasa w dół byłam z przodu stykając się kolanami z jego torsem. Trzymał mnie w zgięciu kolan i chyba wziął ręce na krzyż.
Biłam go w plecy, szczypałam wierciłam się i nic. Dalej szedł ze mną w stronę Biedronki.
-Puść mnie bo zaczne krzyczeć!!!
-Okey, a ja powiem, że jesteś niezrównażona pszychicznie. Kurwa dobry jest...
-Sam tego chciałeś. RATUNKUUU! POMOCY! ON MNIE PORWAŁ!!! Żucałam się na wszystkie strony, a ten debil nadal mnie niósł.
-Lekka jesteś. Ile ważysz?
-Wal się.
-Mogę zgadnąć? Uszczypnął mnie w udo.
-Kurwa!!! Puść mnie! Biłam go pięściami w łopatki.
-Ile ważysz! Uszczypnął mnie w pośladek xD
-Nie żyjesz!!!!!!! Krzykłam tak głośno, nie jestem pewna ale może ogłuchł. Nagle poczułam, że po mału zciąga mnie z pleców.
-Już jesteśmy. A teraz powiedz grzecznie ile moje słoneczko waży? Przykucnął opierając się dłońmi o kolana. Uśmiechnął się.
-Już nie żyjesz!!! Zaczęłam go bić w klatkę piersiową. I wskoczyłam mu na plecy, łaskotałam go i mówiłam o łysych kotach.
-Łyse koty!!! Łyse koty!!!
-PRZESTAŃ!!! Hahahahaha!!! Zaraz się zeszczam!!!
-Powiedz, że wygrałam!!! Łysy kocie!
-Okey!!! Okey! Ale przestań m-mnie łas-łaskotać !!! Na chwilę przestałam i przykucłam. -To kto wygrał?
-Ty.
-Nie słyszę! xD
-Tyyy!
-Ha nagrałam to! Na dyktafonie xD Będe miała fajny dzwonek. Chciałam podać mu rękę by wstał, a on mnie za nią pociągnął i upadłam na niego.
-Adamm! Haha przestań xD Przestań!!! Teraz to on doprowadzał mnie do bólu brzucha. Zciągną mnie z siebie położył obok i zaczął łaskotać klękając.
-Kto jest górą???
-Wal się!!! Hahahahaha!
-Kto proszę? Złapał mnie za brzuch. Po czym wbijał delikatnie palce w żebra.
-Ty!!! Tylko mnie zostaw!!!
-Okey. Podał mi ręke i pomógł wstać.
Weszliśmy do sklepu ten tylko objął mnie w pasie. Nie zaprotestowałam tym razem. Chłopak wziął mały koszyk i poszlismy w stronę działu z cukierkami. On poszedł po spraita. Odeszłam dział z boku i na kogoś wpadłam.
-Oj sory! Czekaj, czekaj. Znam ten głos! To Damian!
-Narazie. Odpowiedziałam drętwo i starałam się go ominąć, ale dupek złapał mnie za nadgarstek.
-Ał!
-Co tam u ciebie? Jak sobie radzisz?
-Daj spokuj i tak Cię to nie obchodzi. Puść mnie.
Adam:
Gdy weszliśmy do środka złapałem ją za biodro. Byłem ciekaw jej reakcji. Ale nic nie zrobiła. Poprosiła bym poszedł po picie,więc tak zrobiłem. Idąc z butleką usłyszałem jak z kimś rozmawia.
-Na razie. Odpowiedziała dość stanowczo. Usłyszałem jak piszczy nie wiem co się tam dzieje, ale nie sądzę by ten debil wyszedł z tego cało!!
Pobiegłem do nich. Coś jeszcze się jej pytał, ale było widzać, że nie chce z nim gadać.
-Hej co się dzieje? Zapytałem ze złością. Widziałem jak mocno trzyma moją przyjaciółkę za nadgarstek. Jej ręką zrobiła się sina.
-Nic, odwal się. Odpowiedział blądyn, odwracając się w stronę Ani.
-Nie będziesz się tak do mnie odzywał cioto! Popchnęłem go, a on na reszcie ją puścił.
-Chodź z tąd Adam! Nie warto. W oczach Ani było widać smutek i zażenowanie.
-Nie, puki nie powiesz co się dzieje. Złapała mnie za rękę i pociągnęła.
-Chodź! Uniosła się. Złapałem ją za ramię i odeszliśmy kawałek. Gdy ktoś delikatnie mówiąc jebnął mnie w ramię.
-Co znalazła sobie nowego przydupasa? Uśmiechnął się. Odwróciłem się i chciałem odejść ale coś we mnie pękło. I przyjebałem mu w ryj. Wywalił się, a z nosa i wargi zaczęła mu spływać krew.
-Odjeb się od niej, albo skończysz na ostrym dyrzuże! On wstał i prubował mnie uderzyć w trzarz, uniknełęm ciosu jeden raz. Po chwili oberwałem z pięści w brew. Widziałem jak Ania pobiegła po ochroniarza. Raz jeszcze spróbowałem mu przytulić w ryj ale odskoczył i dostał w rzebra. Po chwili usłyszałem donośny głos.
-Przestańcie w tej chwili! Podleciał do nas ochroniarz i pomógł wstać temu debilowi. Czułem jak moja przyjaciółka złapała mnie od tyłu. (○^○)
-Zostaw go! Już i tak ma za swoje. Patrzała mi prosto w oczy. Zakochałem się w nich, są piękne.
-Zkładasz skargę o pobicie? Dzwonić po policję? Zapytał typek, tylko, że tego chłopaka. Pomugł mu wstać.
-Nie nie trzeba. Wstając posłał mi mordercze spojżenie, a ja tylko powtórzyłem po nim ten czyn.
-Choćmy już, proszę! Dziewczyna złapała mnie za koszulkę robiąc minę zbitego psa.
-Idziemy. Złapałem ją za rękę,co jakiś czas odwracając się do tyłu. Zapłaciliśmy za zakupy i wyszliśmy.
-Odpuścimy sobię dziś zakupy. Delikatne się uśmiechnęła, ale i tak widziałem w jej oczach smutek.
Całą drogę do domu była cicho. Zresztą ja też na razie nie chciałem jej bardziej dołować.
Ania:
Gdyby Adam się nie zjawił nie wiem co Damian by mi zrobił, zpanikowałam gdy zaczeli się bić. Pobiegłam szybko do magazynu na szczęście był tam ochroniarz.
-On go zabije! Niech mu pan pomoże! Uniosłam się, on tylko zpojżał ze zdziwieniem.
-Ale kto? Zapytał zdenerwowany.
-W dziale z napojami, biją się chłopacy. Facet wybiegł, ja za nim, ale po chwili go wyprzedziłam. Jak na ochroniarza ma słabą kondycję.
Podbiegłam do Adama i starałam się go odciągnąć. Gdy było po wszystkim zapłaciłam za zakupy i wyszliśmy ze sklepu. Powiedziałam tylko, że odpuścimy sobię dalsze zakupy. Szliśmy tym razem przez lasek. Nie odzywaliśmy się do siebie. Gdy weszliśmy do stwierdziłam, że już dawno powinnam go za niego przeprosić. Zamknęłam dzrzwi wejściowo-wyjściowe ( nadal nie jestwm pewna xD) on usiadł w salonie na kanapę. Była godzina 16:38, weszłam do siebie do pokoju po apteczkę. Mamy jedną w kuchni w szafce z lekami, ale wolałam mieć własną. Była schowana w szafce na bluzy i inne pierdoły. Podniosłam ją i poszłam do salonu. Położyłam apteczkę koło mojego wybawcy, leżał (na siedząco xD) oparty o poduszki.
-Przepraszam Cię za niego i dziękuję.
Otworzył oczy delikatnie się uśmiechając.
-Nic nie szkodzi, ale jeśli będziesz miała z nim kłopoty zadzwoń. Puścił mi oczko. Miał mocno rozciętą brew i dolną wargę z której nadal spływała krew.
-Jak ty wyglądasz. Pokiwałam na boki głową.-Daj opatrze ci to. Podniusł delikatnie głowę,ja wyciągnęłam gazy z apteczki.
-Będzie szczypało. Przymrużyłam oczy i krzywo się uśmiechnęłam.
-Dawaj, nie cackaj się. Przyłożyłam mu wacik najdelikatniej jak mogłam.
Ugryzł się w wargę i zacisną pięść, bolało go. Bardzo.
-Przepraszam. Też zagryzłam wargę.
-Nic się nie stało. Sięgnął do apteczki po plaster. Podał mi go.
-Zaklej proszę, i zajmij się moimi ustami. Delikatnie się uśmiechając puścił mi oczko.
-No dobra. Puźniej zrobimy coś do jedzenia. -Daj mi buzię. Złapałam za jego podbrudek unosząc go. Wpatrywał się we mnie dokładnie w moje oczy. Nie chciałam odrywać wzroku, ale musiałam go opatrzyć.
-Emmm podaj mi krem. W białym opakowaniu. Dał mi go, posmarowałam mu nim dolną wargę.
-To wszystko moja wina. Nie potrzebnie zaczełam z nim rozmawiać. Głośno westchnęłam.
-Nie prawda. To, że Cię zaczepił i zatrzymał nic nie znaczy? Gdyby nie zaczął nic by się nie stało, a ja nie potrzebnie wdałem się w bujkę. Mrugnął do mnie.
-Coś Cię boli? Oberwałeś jeszcze gdzieś?
-Tylko w klatkę piersiową. Widziałam, że się uśmiechnął. Nie chętnie się odezwałam.
-Zciągnij koszulkę ('-')
-Dobra :] Gdy ją ściągał nie chętnie mu się przeglądałam.
-O boże! :0
-Co? Zpojżał dość wystraszony.
-Masz olbżymiego siniaka! 1/2 prawej strony klatki piersiowej była sina.( Ta klata *-* ) Szczerze powiem, że pierwszy raz widzę tak umięśniony brzuch xD Prawie ma sześciopak, nie wiele mu brakuje :3)
-To nic. Pomasował swój brzuszek ^^
-Nie udawaj twardego. Może Cię nie boli, ale nie wygląda zadobrze.
-Naserio to nic. Złapał moją dłoń.
-Co ty...? Nie skończyłam, a on położył ją na tors. O boże ×_× umieram...
-Mnie nie boli. Pewnie powiedział. Ten uśmiech mnie powalił :')
-Adam!!! Cioto! Zabrałam rękę. Czułam, że się zarumieniłam.
-Ładnie ci tak.
-Ale jak? Zapytałam zaciekawiona.
-Do twarzy ci z rumieńcami. Uderzyłam go w ramię, on tylko wysłał mi zalotne spojżenie.
-------------------------------------------------------------
Uwaga mordeczki xD ten rozdział ma aż !!! 2259 Słów! Obiecałam, że wynagrodze wam tą nieobecność ;* "niestety nadal jestem w szpitalu"
Mam duże plany co do tego nastepnych rozdziałów :) (Podpowiem:
-Będzie mieć wypadek "ktuś")
Nie zapomnijcie zostawić po sobie takiego cusia ♡ ☆ ★ ☆ ★ ☆ Z góry dziękuję ^^ :3

Typowe Romansidło ♡ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz