2. To wcale nie tak

293 53 13
                                    

— A-Ale ja nic nie zrobiłam — ledwo co wydusiłam z siebie te parę słów. Zrobiło mi się gorąco, a do oczu napłynęły łzy. Ja nie chce iść do więzienia! Mam tylko siedemnaście lat.

— Jeśli nic nie zrobiłaś to nie musisz się niczego bać. Podobno mamy tu coś w rodzaju posłańca dilera narkotyków i musimy przeszukać wszystkich... cóż tych co zostali — powiedział jeden z policjantów. Był najlepiej zbudowany ze wszystkich tu obecnych stróżów prawa, jednak dużo od nich starszy o czym świadczą jego lekko siwe włosy. 

— I tak musimy przeszukać twoją torbę, ewentualnie będziesz musiała rozebrać się do naga— usłyszałam od drugiego z nich te słowa, a do oczu znów napłynęły mi łzy. Nie wytrzymała i zaczęłam cicho szlochać.— Ej, ej, ej spokojnie tylko żartowałem. Co nie zmienia faktu, że musisz dać nam tą torbę. 

Ale zabawne głupi grubasie.

Trochę zażenowana i zdegustowana jego jakże śmiesznym dowcipem, bez słowa przekazałam torbę policjantowi i rozejrzałam się dookoła. Poza mną było jeszcze parę osób także czekających na swoją kolej. 

— Znalazłem— z przemyśleń wyrwał mnie głos trzeciego z policjantów, który trzymał w jednej ręce moją torbę a w drugiej coś w stylu przezroczystej reklamówki, która w środku miała małe paczki z różnym oznakowaniem. 

— To nie moje, przysięgam!— Wykrzyknęłam od razu,— ktoś musiał mi je pod... no jasne! To ten chłopak, na którego wpadłam jestem pewna! 

  — Nie z nami takie numer, nic dziwnego że tak panikowałaś. Pójdziesz z nami. 

Co tu się tak właściwie stało?  


Po godzinie byłam już na komisariacie. Właśnie teraz siedzę na przesłuchaniu z jakimś facetem. Ledwo co do mnie wszystko dotarło, jestem cała roztrzęsiona i nie wiem co mam zrobić. Przysięgam Boże zabierz mnie stąd, już będę grzeczna i będę się modlić! Tak jeśli stąd wyjdę od razu idę się wyspowiadać. 

  — Zapytam jeszcze raz, skąd pani to ma. 

— Mówiłam już, że to nie moje— warknęłam. Wiedziałam, że taki ton mi nie pomaga, ale ile razy można idiocie mówić.

— Dobrze w takim razie odpowiedz mi tylko, ile masz lat? 

  — Siedemnaście. 

— Dobrze April, wiesz że muszę zadzwonić do twoich rodziców?

  — CO!? Nie, proszę przyznaję się to ja. Zamknijcie mnie w więzieniu tylko nie dzwońcie do moich rodziców. 

— Zdajesz sobie sprawę, że jako niepełnoletnia raczej nie pójdziesz do więzienia. Jeśli już grozi ci poprawczak— zrobiło mi się trochę głupi przez mów wybuch... ale zaraz co? POPRAWCZAK? 

  — Jaki poprawczak! Nie może pan mi tego zrobić. 

— Przykro mi właśnie przyznałaś się do winy. To nie będzie taki... prawdziwy poprawczak? To będzie raczej zakład dla trudnej młodzieży, twoi rodzicie prawdopodobnie nie utracą praw rodzicielskich, ale i tak nie chcesz tam trafić. 

— Dobra chce już mieć to za sobą. 


Jestem w areszcie już trzy godziny dziesięć minut i dwadzieścia cztery sekundy... tak liczę nie mam nic innego do roboty. Usłyszałam otwieranie drzwi i tak szybko jak wszyscy weszli do środka ja już byłam przy kratach. 

— Mamo, tato to wcale nie tak. Ja wszystko wytłumaczę.  — Rodzice patrzyli na mnie  z nieodgadnionym wzrokiem, było w nim trochę złości, żalu ale i czegoś nie do opisania.  

  — Na twoje nieszczęście, karta nie jest czysta i odnotowano już jeden areszt. Niestety zostajesz przeniesiona do oddalonego o 100 kilometrów poprawczaka do uzyskania pełnoletności. Miejsce to posiada w sąsiednim budynku coś w rodzaju szkoły, więc o edukację nie musisz się martwić. Twoi rodzice już załatwili wszystkie formalności. Jutro rano będziesz już na miejscu. Tam właśnie spotkasz swoich rodziców. Twoje rzeczy będą czekały na ciebie w twoim nowym miejscu zamieszkania. Dostaliśmy również nakaz przeszukania twoje obecnego domu i powinnaś się modlić, alby nic nie zostało znalezione. 

A co z moją paczką. Co z Jade. Nawet się z nimi nie pożegnałam, a mój telefon jest rozładowany do tego został mi odebrany. Świetnie, po prostu świetnie. 

Po wyjściu moich rodziców nie zostało mi nic tylko iść spać. Ta... spać, chciałabym niestety jak na złość nie mogłam zmrużyć oka. Nie mając już nic do roboty postanowiłam użyć spinki do rysowania trzech pasków, aby potem je skreślić. Tylko, że moje oznaczały minuty. Wiec przez następne godziny będę siedzieć wpatrzona na zegarek słuchając tego okropnego dźwięki skrobanej ściany. Powinno szybko minąć (tak jasne). Jutro mój wielki dzień. (poczuj mnie) 



Rozdział znów krótki. :/

Następne będą prawdopodobnie trzy razy takie.  

Częstotliwość dodawanych rozdziałów będzie zależeć od weny, która na razie nawiedza mnie cały czas. 

Juvenile hallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz