- Boże, co ty tutaj robisz?! Nic Ci nie jest?! - dobiegł mnie paniczny krzyk jakiegoś chłopaka i dźwięk deptanych, suchych liści.
Niechętnie podniosłem się z "wygodnego" mchu i zaspanymi oczami spojrzałem na osobę, która zakłóciła mój sen. Był to chłopak mniej więcej w moim wieku. Miał on kruczoczarne, nienaruszone farbą włosy lekko zaczesane do góry. Za to jego wzrok był rozbiegany. Właściwie to on cały "chodził". Martwił się o mnie?
- Hm? Nie, nic mi nie jest - powiedziałem pewnie przecierając piąstką prawe oko, a następnie ziewnąłem.
- Więc co tutaj robisz? Nie masz domu? - przysiadł obok mnie, obdarzając niezrozumiałym spojrzeniem.
- Aż tak to widać? - zaśmiałem się gorzko, czując jak gardło mi się zaciska.
- No raczej nikt normalny nie sypia w lesie bez powodu - oznajmił z lekkim uśmiechem i położył dłoń na moim ramieniu. - Jeśli potrzebujesz pomocy... -
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie - przerwałem chłopakowi, zrzucając jego dłoń z mojego ramienia.
Takich zachowań nie lubiłem. Irytowało mnie to, że ludzie byli tacy... tacy sztucznie litościwi. Nie potrzebowałem łaski. Pragnąłem tylko móc ponownie wtulić się w rodziców. Niby to niewiele, ale jak przywrócić komuś życie? Nie ma takiej możliwości, a można mi wierzyć lub nie, ale gdybym mógł coś na to zaradzić to zrobił bym wszystko.
- Nie kłam. Chyba sam nie wierzysz w swoje słowa. Potrzebujesz ciepłego domu. Sam nie dasz sobie rady - oznajmił prawie tak poważnie, jak mój tato, kiedy coś przeskrobałem.
Teraz tęsknię nawet za tym.
- Czemu tak bardzo chcesz mi pomóc? - zapytałam o to, co ciążyło mi na sercu.
- Bo sam wiem, jak to jest nie mieć dachu nad głową - lekko uniósł kąciki, wymuszając słaby uśmiech.
I wtedy zrobiło mi się głupio. Wszystko przez moją prostacką bezpośredność. Już przy pierwszym spotkaniu robię złe wrażenie i przywołuję złe wspomnienia. Powinienem wtedy go przeprosić, ale to słowo nawet nie chciało przejść mi przez gardło.
- Ja... nie chciałem - spuściłem głowę, czując wstyd za swoje słowa.
- Nie szkodzi. To było dawno - uśmiechnął się miło i szybko starł łzę, która pojawiła się w kąciku jego oka. - Jak Ci na imię? - poprawił się na twardym podłożu i wyprostował, kierując swój wzrok na moją twarz.
- Taehyung - wymamrotałem na szybko. Nie lubiłem się przedstawiać.
- Miło mi Cię poznać. Ja jestem Jungkook - wyciągnął do mnie dłoń, a ja ją uścisnąłem, posyłając mu lekki uśmiech.
~•~
- A więc tutaj mieszkasz. Ładnie tu - oznajmiłem rozglądając się po domu Jungkookiego.
- Dziękuję. Chodź. Przedstawię Ci mojego brata - ten chłopak był taki radosny.
Złapałem jego wyciągniętą dłoń, a on pociągnął mnie na schody. Weszliśmy na pierwsze piętro, a tam, w pokoju siedział jeszcze jeden chłopak. Wyglądał na starszego ode mnie. Jego również czarne włosy były dosyć krótko ścięte. On sam w sobie wydawał się dosyć sympatyczny, choć jego twarz nie wyrażała zbyt wiele. Jednak uderzyła mnie fala ciepła i ponownie poczułem się nieswojo. Dokładnie tak, jak tamtego dnia. Jeszcze ten specyficzny, drażniący zapach. Nie wiedziałem, jak mam się zachować. Czułem się zagrożony. To nie było moje terytorium. Najstarszy uśmiechnął się półgębkiem i spojrzał na mnie z wyższością. Przełknąłem głośno ślinę. To on był źródłem tej woni, a to mogło oznaczać tylko jedno. Wampir.
- Tae, poznaj mojego brata...
CZYTASZ
Skażony •Kth•
FanfictionGdzie przemiana w wampira jest skutkiem zachorowania na wirusa - VVT1 (vampire virus type one). - Uwierzysz mi, jeśli powiem Ci, że krew mnie pobudza? - ------------------------------------------ Ogółem mówiąc: krew, wampiry, wirus, więcej krwi i mi...