Four

51 5 0
                                    

Leżałem sobie spokojnie w moim bardzo wygodnym łóżeczku i klikałem coś na telefonie, byłem odprężony, spokojny i z uśmiechem na ustach oglądałem małe kotki, ale nie! Oczywiście jakiś ktoś musiał to przerwać waleniem w drzwi mojego pokoju! Przecież jest..., szybkie spojrzenie na zegarek w telefonie, 18! Coś chyba miało być o 18... Tylko co... Hymmm... Myśl debilu! Hyyyyymm... O! Już wiem! Coś Luke mówił, że chce mnie zabrać... O nie...

"Michael! Otwórz te cholerne drzwi albo je wyważę! Słyszysz mnie!?" Boże... Czy on musi tak drzeć jape? Niech przyjdzie jutro to sobie poczeka jeszcze dłużej. Ej. Kto w ogóle go tu wpuścił?!

"Zamknij się" mruknąłem pod nosem, ale chyba musiał to słyszeć bo zaraz drzwi stuknęły o ścianę, a blondyn pojawił się w progu. Będziesz mi zamek naprawiał skunksie jebany. Naciągnąłem kołdrę na głowę i udawałem, że mnie nie ma.

"Nie ma mnie!" krzyknąłem spod kołdry.

"Czyli to jakiś magiczny krasnoludek mówi spod tej białej, pewnie też magicznej kołdry" odparł sarkastycznie po czym zaczął ściągać ze mnie moją jedyną ochronę przed całym światem.

"Ej! Stop! Zostaw moją stopę! Haha! Nie! Tylko-haha" ten podstępny, okropny, niegodziwy skunks zaczął mnie łaskotać po stopach! "Nie łaskocz! Haha!" starałem się hamować śmiech, ale no cóż, nie da rady. Nagle ta przebrzydła kreatura na mnie wlazła, ja pierdole! Co on je?!, i zaczął znowu ściągać kołdrę z mojej twarzy.

"Mikey no... Muusisz zeee mną iiść" przytulił policzek do mojego policzka i westchnął. Chciałem go zepchnąć, ale chyba wiedział, że będę próbował to zrobić i skutecznie zablokował moje ręce i nogi.

"Złaź ze mnie! Wiesz jaki Ty ciężki jesteś?! Co Ty jesz!?" wierciłem się, ale to było złym pomysłem... No wiesz... Hehe.. Taki mały problemik powstał w moich spodniach..

"Pizzę" odparł przy moim policzku, tym samym chuchając do mojego ucha. Wzdrygnąłem się. "Mikey noo, proszę, chodź ze mną na randkę.." chłopak zaczął udawać szloch i bełkotał coś o tym, że go nie kocham i ble, ble, ble.

"Ale po co?" przewróciłem oczami i znów próbowałem go zepchnąć.

"Bo... chcę."odparł głupio.

"I myślisz, że tym argumentem mnie przekonasz? O nie! Nigdzie nie idę." tym razem udało mi się go zepchnąć. Przykryłem się jeszcze szczelniej kołdrą i odwróciłem się do chłopaka plecami.

Blondyn westchnął. Poczułem uginający się za mną materac i rękę zarzuconą na moje biodro.

"W ogóle, Luke, kto Cię tu wpuścił?" zapytałem obojętnie i kątem oka, nie odwracając głowy chciałem spojrzeć na blondyna, ale nie wyszło.

"Twoja mama." odparł jakby to było oczywiste. "Tylko, że wyglądała dziwnie... Nie żeby coś! Chodziło o to, że była zapłakana" dodał ciszej.

O kurw... de. (Muszę ograniczyć przeklinanie. Heh.) Jeśli matka płakała, to znaczy, że ojciec jest w domu. A jeśli nie krzyczy, śpi. A jeśli śpi, to jest schlany w trzy, jak nie dziesięć dup. A jeśli jest schlany, to zacznie się drzeć jak się obudzi.

"Luke. Musisz już iść." zepchnąłem jego rękę i wstałem z łóżka, aby odprowadzić go do drzwi.

"Co? Czemu?" również wstał i szedł za mną nie wiedząc, o co mi chodzi. "Coś się stało?"

"Kiedyś Ci wytłumaczę, ale proszę, nie przychodź tutaj." zrobiłem smutną minę, bo mimo wszystko, polubiłem typa. "Do jutra." i zamknąłem mu drzwi przed nosem.

"KAREN!!" o nie... "GDZIE DO KURWY JEST MOJE PIWO!!?"

I think I luv u... /MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz