- Co się wam stało!? - blondyn podbiegł do nas, ale nie za blisko. I dobrze. Nie chcę go widzieć. No dobra, może chcę, ale... Noo... To boli...
- Idź stąd.... - wyszeptałem we włosy mamy. Spojrzałem jednym okiem, tak tylko na sekundę, na jego twarz. Zdziwioną. Przerażoną. Piękną...
- Mikey.... Nie rób mi tego.... Czym sobie na to pozwoliłem..? - pociągnął nosem. Moja mama na jego słowa bardziej zacisnęła dłonie na mojej koszulce. I nagle na coś wadłem.
- Czy, czy mógłbyś wziąć moją mamę na kilka dni do siebie? Ja przepraszam, że o to proszę, ale nie ma się gdzie podziać, a ty z osób, które znam mieszkasz najbliżej i... Tylko na kilka dni. Odwdzięczę Ci się jakoś - popatrzyłem na niego. Luke zmarszczył brwi. Po minucie jednak pokiwał lekko głową. Mama spojrzała na mnie przestraszona.
- A co z ojcem? Przecież... Je-jeśli się dowie... Zabije najpierw ciebie, a potem mnie - wyszlochała w moje ramię - Nie mogę na to pozwolić.
- Spokojnie, on nawet nie zna imienia Luke'a, a co dopiero tego, gdzie mieszka. Nie znajdzie cię. Na pewno tak się nawali, że nie zauważy, że cię nie ma - pocałowałem ją w czubek głowy. Jesteś autem? - zapytałem chłopaka, na co zaprzeczył - Jak będziecie wracać to, proszę, pomóż jej iść.
- Oczywiście, ale... Co się właściwie stało? - podniósł rękę i chciał ją położyć na moim ramieniu, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
- Nie ważne... Mój ojciec... - westchnąłem - Szkoda gadać..
Luke pokiwał głową nie usatysfakcjonowany i podniósł się z klęczek. Również się podniosłem, przy okazji pomagając mamie. Przytuliłem ją mocno do siebie, pocałowałem w policzek i pomogłem podejść do blondyna. Było mi głupio, że wręcz każę mamie przenocować u obcego mężczyzny, ale nie wpadnę na lepszy pomysł. Przekazałem ją w ramiona Luke'a. Boże, to zabrzmiało, jakby była rzeczą. Idioto... Odwróciłem się w tylko sobie znanym kierunku i odszedłem. Po moich policzkach płynęły łzy, ale nie pozwoliłem sobie się odwrócić. Słyszałem za sobą krzyki i szloch mamy, który był tłumiony, zapewne, przez koszulkę blondyna.
Wiedziałem co ze sobą zrobić już od samego początku. Wszedłem do domu. Z przyzwyczajenia nie skrzywiłem się przez zapach alkoholu. Skierowałem się w stronę sypialni rodziców i wziąłem stamtąd poduszkę. Wróciłem do salonu, gdzie na kanapie leżał ojciec. Miał zamknięte oczy, lepiej dla mnie. Na paluszkach zbliżyłem się do niego. Najmocniej jak mogłem przyłożyłem poduszkę do jego twarzy. Wierzgał nogami i rękami, ale nie miał sił, przez wypity alkohol. Nie czułem nic. Żadnego współczucia, smutku. Dawno wyzbyłem się wszelkich uczuć, prócz nienawiści, względem tego mężczyzny. Tracił coraz więcej sił. Już nie wymachiwał kończynami tak zawzięcie. Jeszcze co najmniej kilka sekund życia mu zostało. Miałem racje, ledwo doliczyłem do 10, przestał się ruszać. Zostawiłem poduszkę na jego twarzy. Ruszyłem w stronę garażu, po jedną małą rzecz.
Napisałem jeszcze list do mamy i Luke'a.
A teraz... Żegnam...
-
CZYTASZ
I think I luv u... /Muke
Fiksi Penggemar- Chciałbym być twoimi oczami... - Dlaczego? - Żebyś dostrzegał więcej..