Kiedy coś się zaczyna....

626 34 10
                                    

Narrator
Walentynki-dzień, o którym marzy każda dziewczyna, niezależnie od wieku. Zwłaszcza, jeżeli ma już swojego wybranka serca. Tak było też w przypadku Zuzi i Kasi. Na ten piękny dzień, do Polski, przylecieli, specjalnie dla nich, Domen i Andreas. Nie mieszkali razem, bo dziewczyny chciały dokończyć studia w rodzinnym kraju. Kiedy się o tym dowiedziały, Zuzia wyrzuciła Andi'ego do Kasi, a przyjaciółkę, razem z dużą ilością ciuchów i butów, porwała do siebie. Zamierzały się wyszykować, ponieważ ich chłopaki oznajmili im, że zabierają je wieczorem na randkę.
Zuzia
14 luty. Walentynki. Najlepszy dzień w roku, bo calutki wieczór mogę spędzić z Andim. No dobra. Kiedy powiedział mi, że przyjedzie, kazałam Kasi spakować trochę kiecek i wbijać do mnie. To będzie piękny dzień, jednak strasznie się stresowałam. Trzy dni temu okazało się, że jestem w ciąży, dokładnie w drugim miesiącu. Nie wiedziałam jak zareaguje Andreas, ale stwierdziłam, że przejmować się będę później. O 13 zaczęłyśmy się z Kasią szykować. Najpierw zrobiłyśmy sobie makijaż. Potem wybrałyśmy sukienki. Ja miałam niebieską, lekko falowaną na dole, sięgającą do połowy ud, a na nogi założyłam ciemne koturny. Kasia postawiła na na tradycjonalizm. Wybrała długą, czerwoną suknię i czarne szpilki. Kończyłam właśnie swojego koka, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Kasię. Była w połowie plecenia kłosa, więc postanowiłam otworzyć. W drzwiach stali nasi chłopcy. Automatycznie przygładziłam ubranie.
- Kasia zaraz zejdzie-zwróciłam się do Domena-A my, wyjdziemy po nich, bo muszę zamknąć dom-pociągnęłam Domena w kierunku domu i spojrzałam na Andreasa
Stał na progu z rozdziawiona buzią. Pomachałam mu dłonią przed oczami. Nic, zero reakcji. Postanowiłam wypróbować sprawdzoną metodę babuni. Wspięłam się na palce, dłonią zniżyłam odrobinę jego twarz, drugą wplotłam we włosy i wpiłam się w jego słodkie usta. Chwilę dalej stał niczym sparaliżowany, ale dosłownie po trzech sekundach oddał pieszczotę. Całowaliśmy się jeszcze moment, do czasu wyczerpania powietrza.
- Odczarowałam już królewicza?
- Tak skarbie. Po prostu jesteś dziś jeszcze bardziej olśniewająca niż zwykle i nie mogłem oderwać od ciebie wzroku.
- Dziękuję, ty też wyglądasz przystojniej w tym garniturze, a teraz chodź, bo Domen został sam.
Wspomniany skoczek czekał na nas w holu i kiedy przyszliśmy, skierował swoje kroki, razem z nami, do pomieszczenia zwanego kuchnią.Pogadaliśmy tam chwilę. W pewnym momencie usłyszeliśmy stukanie. Domen odwrócił głowę w stronę schodów, bo jako jedyny z nas siedział tyłem do nich i zamarł. Stał się posągiem, niczym przed chwilą mój misio. Kasia podeszła do niego i wtuliła w jego tors. Zdziwiony odwzajemnił gest.
-To co- spytała-Idziemy?
-Jasne. Chodź-wyszli
-Zostaliśmy sami-poruszył brwiami
- Nie zaczynaj! Nie ma nawet 16, a tobie już tylko jedno w głowie-zaśmiałam się
-Przepraszam. Madame-podał mi ramię-Udasz się ze mną na kolację?
- Z przyjemnością Monsier-założyłam płaszcz i wyszłam.
Andi, jak na dżentelmena przystało, zamknął za mną drzwi. Przekręciłam klucz i skierowałam się za Niemcem. Powiedział, że żeby spędzić ze mną więcej czasu, postawił na spacer w drodze do restauracji. Droga minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Andi na początku wyglądał na spiętego, ale to wrażenie szybko minęło. Tak właściwie zapomniałam o całym świecie, bo obkręcił mnie w okół mojej osi, a kiedy znajdowałam się twarzą w jego stronę, pocałował. Na początku byłam zdziwiona, więc tylko wpatrywałam się w te piękne, niebieskie tęczówki, ale po chwili oddałam pocałunek. Najpierw był to zwykły całus, lecz już po kilku sekundach stał się bardzo namiętny. Musiałam to przerwać, bo tlen niestety jest niezbędny do życia. Zarumienieni ruszliśmy w dalszą drogę do restauracji. Spędziliśmy przyjemny wieczór, rozmawialiśmy, snuliśmy plany na przyszłość. Nagle, kiedy piłam kolejną szklankę soku (ze względu na ciążę, nie piłam szampana, w przeciwieństwie do Andiego, który kończył już chyba trzeci kieliszek), mój ukochany padł przede mną na kolano. Wiedziałam, co chcę zrobić, jednak mimo to zakryłam usta ręką.
-Od dnia, w którym pierwszy raz Cię zobaczyłem, wtedy, pod skocznią w Obersdorfie, wiedziałem, że nasza znajomość nie zakończy się na jednym spotkaniu. Następnego dnia, poprosiłem chłopaków, żeby poszli razem ze mną wyciągnąć was na spacer czy coś. Pamiętam, jak dziś, ten dzień, kiedy na lotnisku zgodziłaś się być moją dziewczyną i pierwszy raz, na pożegnanie, pocałowałaś. Od tego czasu minęło ponad siedem lat. Cały ten czas znosiłaś mnie i moje humory, więc co ty na to, żeby spędzić ze mną resztę Twojego życia? Zuzanno Wolska, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- otworzył czerwone pudełeczko, które niewiadomo kiedy wyjął.
W środku leżał najpiękniejszy pierścionek, jaki w życiu widziałam. Bez chwili namysłu rzuciłam się w jego ramiona krzyczac:TAK! W skutek mojego czynu, wylądowaliśmy na podłodze.
- Korzystając z tego, że powiedziałeś juz to, co zamierzałeś powiedzieć-zaczęłam wstając-Ja też chcę ci coś powiedzieć-kiwnęłam na niego tak, aby jego ucho było przy moich ustach-Andi, zostaniesz ojcem.
Przez moment patrzył na mnie z niedowierzaniem i niezrozumieniem, jednak gdy dotarło do niego, co powiedziałam, porwał mnie w ramiona i obkręcił się ze mną do okoła.
- Naprawdę?!?! Ależ to wspaniale!
- Nie jesteś zły?- spytałam niepewnie
- Oczywiście, że nie! Już się nie mogę doczekać tego małego szkraba! Jeżeli to będzie dziewczynka, nie dopuszczę do niej żadnych chłopaków do 18. A i niewiadomo, czy i później jakiemuś pozwolę dotknąć mojej małej księżniczki- zaczął wysnuwać plany
- Ej, miszczu, ale wiesz, że to dopiero drugi miesiąc?
- Trzeba być przyszłościowym. A teraz chodź do domu. Popieszczę trochę moje maleństwo.
Weszliśmy do domu, a Andi od razu zaczął tulić mój brzuch i szeptać do niego czułe słowa. Nie przeszkadzało mi to, bo bawiłam się jego miękkimi włosami. I tak, z głową na moim brzuchu zasnął.

Kasia
Zastanawiałam się, dokąd Domen może mnie zabrać. Całą drogę milczał jak zaklęty na ten temat, więc nic z niego nie wyciągnęłam. Zbliżaliśmy się do parku i coraz bardziej intrygowało mnie gdzie idziemy. Szliśmy w kierunku stawu. To co tam zobaczyłam przeszło mój najśmielsze oczekiwania. Nad samym brzegiem, stało ogromne igloo. W środku leżał koc, a na nim stał ogromny kosz piknikowy. Dookoła rozsypane były płatki róż w różnych kolorach. Odwrociłam się w stronę Domena. Stał w szytym na miarę garniturze, z rękami w kieszeniach. Podbiegłam do niego i zarzuciłam ręce na szyję.
- Dziękuję!! Tu jest tak pięknie! Jak wpadłeś na ten pomysł?
- Olśniło mnie kiedy tu leciałem. A teraz zapraszam panią-podszedł ze mną do koca i posadził na nim
Kolacja była pyszna. Co z tego, że składała się z kanapek i herbaty z termosu. Cały czas śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Trochę oglądaliśmy gwiazdy, ale w końcu nasze rozmowy zeszły na poważniejsze tematy. Myśleliśmy już nad moją przeprowadzką po studiach do Słowenii. Sama nie wiem, czy to dobry pomysł, gdyż jestem w reprezentacji Polski (już nie młodzików). W pewnej chwili przerwał mi w pół zdania.
-Chcę cię pocałować
Okey,dziwne...
-Teraz i tutaj?-spytałam
-Nie Wariatko! Chcę cię pocałować przed ołtarzem,przy wszystkich znajomych i krewnych,kiedy wreszcie powiemy sobie "tak"!
Po tych słowach klęlnął na jedno kolano ,a z kieszeni wyjął ciemnoczerwone pudełeczko,w którym na jasnej poduszeczce leżał srebrny pierścionek z brylantem.
-Nie umiem wygłaszać romantycznych mów,jak Andi, ale spróbuję....
Myślę, że przez te niecałe siedem lat tworzyliśmy dynamiczną i szczęśliwą parę, a ja cały czas byłem w tobie szalenie zakochany. Katarzyno Lisowska, czy zechcesz sprawić,bym był teraz najszczęśliwszą osobą na ziemi i we wszechświecie i zostaniesz moją żoną?
Spojrzałam na niego pytająco,a w jego oczach ujrzałam niepewność. Sama poczułam,że moje serce zaraz wyskoczy,a szczerze mówiąc,cała wręcz kipiałam z radości.
-Ja nie chcę, żebyś kogoś naśladował, bądź sobą Domiś, bo ja cię takiego kocham, prawdziwego i uroczego Domena Prevca, i owszem, wyjdę za ciebie wariacie!
Zaśmiałam się głośno i wpadłam w jego ramiona.
Wtuleni w siebie milczeliśmy jakiś czas.

Byliśmy bardzo zmęczeni, więc poszliśmy do Zuzi, która mieszkała najbliżej parku. Zapukałam do drzwi. Po chwili usłyszeliśmy krzyk Andreasa:
- Ja otworzę!
Przekręcił klucz i z wrzaskiem wypadł na korytarz.
- DOMEEEN, BĘDĘ OJCEM!!- zamknął Domena w niedźwiedzim uścisku
Uśmiechnęłam się. Wiedziałam o tym tyle samo czasu co Zuzka, w końcu ktoś musiał lecieć do apteki po test.
- Ej szkopiasty, bo mi narzeczonego udusisz-zachichotałam
W tym momencie do progu doczlapala, w swoich ogromnych klapkach, które dostała od Daniela na 18-stkę, Zuzia.
- Wchodzicie, czy dalej zakłócacie ciszę nocną moim sąsiadom?

____________________________________________________________________________________________________________________________

Dwa dni minęły, więc jest i kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że się podoba albo przynajmniej jest do zniesienia. Czekamy na wasze opinie.

Kasia i Zuzia

Skoczna Rodzinka || ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz