Zuzia
Był całkiem ciepły i słoneczny wrześniowy dzień. Nie należał on do jakiś wybitnie dobrych, ani wybitnie złych dni w czasie ciąży, zwłaszcza w ostatnich tygodniach. Od jakiś trzech tygodni Andi jest przewrażliwiony na moim punkcie i nigdy nie zostawia mnie samej. Nie pozwala mi też chodzić do pracy, co jest szczytem wszystkiego, ponieważ w domu strasznie się nudzę. Nie pomaga nawet to, że przez cały dzień ktoś ze mną siedzi. Członkowie narodowej kadry A, z Wernerem na czele, ustalili pewien grafik. Zawierał on informacje na temat tego, kto danego dnia mnie pilnuje. Dzisiaj akurat wypadała kolej Severina. To z nim najlepiej spędzało mi się te nudne dni, kiedy siedziałam zamknięta w czterech ścianach. Tylko on, oprócz Andreasa, był gotowy o każdej porze aby pojechać do sklepu i ugotować mi nawet najdziwniejszą potrawę, jednak to z nim wolałam spędzać czas, bo mój narzeczony był zdecydowanie nadopiekuńczy. On nawet nie pozwalał mi samej pójść po książkę! Tego dnia miałam akurat ochotę na naleśniki z dżemem jabłkowym i papryką, bo jak stwierdziłam, moja córka musi mieć moc paprykową. Kiedy mu o tym powiedziałam, spojrzał na mnie z politowaniem i uśmiechnął się.- Już pędzę. Tylko najpierw pójdę po słoiczek marynowanej.
Severin udał się do spiżarni, aby po chwili wrócić z magicznym warzywem. Sprawnie przygotował wszystkie składniki według moich instrukcji, a teraz zaczynał robić ciasto. W momencie gdy rozbijał jajko, poczułam dziwny skurcz w brzuchu. Cicho syknęłam, jednak czujne ucho Niemca było w stanie wyłapać w tej chwili najcieńszy szmer, więc Freund podszedł i uklękną przede mną siedzącą na krześle.
- Coś się stało? Dzwonić po Andreasa?
- Nie. Wszystko ok. Nie przejmuj się i rób naleśniki-Niemiec ze śmiechem powrócił do gotowania
Podawałam mu właśnie końcowe instrukcje dotyczące ciasta, kiedy poczułam, że coś zaczyna pływać mi po nogach (miałam sukienkę). Urwałam dyktowanie przepisu w połowie zdania, co zwróciło uwagę Severina. Miał właśnie zapytać co się stało tym razem, jednak go wyprzedziłam.
- Severin, wody mi odeszły-wyszeptałam przerażona
- Czyli rodzisz?!- pokiwałam głową-Gdzie masz torbę?
- W sypialni, w nogach łóżka-wysapałam i zaczęłam się podnosić
Freund szybko wykonał kurs w obie strony i już po chwili niósł mnie do samochodu, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Odpalił auto i według wcześniej usłyszanych od Andiego informacji, zawiózł mnie do szpitala. Wypakował mnie z pojazdu i zaprowadził na trzecie piętro, gdzie mieściła się porodówka. Szybko przejęły mnie pielęgniarki, które posadziły mnie na "porodowym łóżku". Severin zachowując jeszcze trochę zdrowego rozsądku zadzwonił do Andiego.
ROZMOWA
-Severin czemu dzwonisz? Coś się stało? Wiesz, że mam trening i nie bardzo mogę gadać.-To ważne. Pakuj manatki i jedź do szpitala.
-Po co?
-KURNA BO CI NARZECZONA RODZI!
-CO?!?!
-Rodzi. I jeżeli chcesz przeżyć, to radzę ci pojawić się tu w ciągu najwyżej dwudziestu minut. Potem może być już za późno.
-Już jadę.
PO ROZMOWIE
Ktoś zapukał do drzwi sali w której leżałam.
-Mogę wejść?-spytał Sevi
-Jasne-słabo się uśmiechnęłam-Lepiej żebyś chociaż ty tu był niż gdybym miała rodzić sama.
-On zdąży. Nie martw się. Musi.
CZYTASZ
Skoczna Rodzinka || ski jumping
FanfictionDalsze losy Zuzi i Kasi, które pewnego dnia, poznały skoczków narciarskich ze światowej czołówki. Druga część opowiadania "Zielona lampka, czyli w drodze do miłości" *napisane 2017*