Gdy Kuroko kładł się spać, nie mógł się powstrzymać przed myśleniem, że to był wspaniały dzień. Gdyby się głębiej nad tym zastanowił, mógłby się pokusić nawet o stwierdzenie, że był to jeden z najlepszych w jego życiu. O dziwo, nie miało to nic wspólnego z biciem/szantażowaniem/upokarzaniem Kagamiego lub kogokolwiek innego. Chociaż... Nie. Zdecydowanie nie. W końcu nikt, oprócz niego, go nie widział, więc to się nie liczy, prawda? Hmm... Musiałby zapytać Akashi-kuna. Ah, nieważne. Wniosek był jeden – to był cudowny dzień.
<>~~<wcześniej, tego samego dnia>~~<>
Kagami wracając po szkole do swojego domu, miał potwornie złe przeczucie. W krzyżu go mrowiło, a żołądek ściskał się w ciasny słupeł. Właściwie to czuł to odkąd tylko się dziś obudził, jednak teraz to uczucie było dziesięć razy silniejsze. Nie podobało mu się to. Bardzo. Tak samo nie podobał mu się fakt, że te wszystkie przeczucia zdawały się mieć związek z Kuroko. I, o ile nie było to dziwne, bo w większości wypadków sprawy przybierały taki obrót, tak nie przypominał sobie, by ostatnio jakoś podpadł swojemu mściwemu chłopakowi. A to już nie było normalne, bo przeważnie potrafił się domyśleć za co oberwie, nawet jeśli nie mógł nic zrobić, by to powstrzymać.
Nic więc dziwnego, że do swojego mieszkania wszedł jak na ścięcie.
Już w pierwszej chwili mógł poczuć, że coś jest zdecydowanie nie tak. Było cicho. I to z tych rodzajów ciszy, w których trzymasz w lewej ręce telefon z wybranym numerem na policję, a w prawej wałek, patelnię albo inne, użyteczne narzędzie kuchenne, które ma wiele innych zastosowań niż gotowanie. Z racji tego, że Kagami nie miał z tych rzeczy nic pod ręką, zaopatrzył się w parasol. Przedmiot równie praktyczny, a na dodatek długi, co by nie musiał zbyt blisko podchodzić do potencjalnego niebezpieczeństwa. Powoli, starając się stąpać jak najciszej, wychylił się zza rogu, by sprawdzić salon. Ku jego ogromnej uldze, zobaczył tam tylko niebieskie, bardzo znajome, włosy. Wypuszczając dotąd wstrzymywane powietrze, podszedł do swojego chłopaka, który wygodnie rozsadzony na kanapie, czytał jedną ze swoich książek.
-Cześć, Tetsu. –Powiedział, nachylając się nad nim i składając mu całusa na bladym czole. Kuroko uśmiechnął się do niego delikatnie.
-Witaj, Taiga. Zrobiłem obiad. –Odpowiedział błękitnowłosy, podnosząc się ze swojego miejsca. Kagami za to stał tam gdzie stał i pośpiesznie robił rachunek sumienia, by upewnić się, że gdy tylko zginie, nie trafi do piekła. Kuroko nigdy nie robił obiadu – albo jakiegokolwiek innego posiłku tak w gruncie rzeczy – gdy nie łączyło się to z próbą przekonania go do czegoś. Często upokarzającego czegoś. Nie podobało mu się to. Jednak rad nie rad, nie chcą zrobić swojemu chłopakowi przykrości, udał się do kuchni, w duchu modląc się do bóstw wszelakich, by nie było to nic aż tak strasznego.
<>~~<>~~<>~~<>
W czasie posiłku nie rozmawiali za dużo, jedząc w komfortowej ciszy. I gdy Kagami zaczął myśleć, że może nie dzisiaj, że może był tylko przewrażliwiony, Kuroko powiedział to czego czerwonowłosy najbardziej się teraz obawiał.
-Taiga, dawno nie obchodziliśmy żadnego nietypowego święta. Wiem, że nie było zbytnio na to czasu, w końcu ostatnio uczęszczaliśmy w wielu meczach... I tak sobie pomyslałem, że może byśmy to nadrobili? –Zapytał Tetsuya, starając się wyglądać na tak bardzo niewinnego jak tylko dał radę.
-To może być dobry pomysł. –Odparł powoli Kagami, węsząc podstęp, ale nie wiedząc do czego on zmierza.
-Świetnie. Poczekaj tu chwilę. –Oznajmił Kuroko i nie czekając na żadną odpowiedź, wyszedł z kuchni. Wrócił chwilę później. W rękach trzymał czerwoną opaskę z kocimi uszami również w tym kolorze, a także coś co podejrzanie przypominało ogon, a o co Taiga modlił się, by nim nie było. Jego nadzieje jednak legły w gruzach, gdy zobaczył, że Kuroko ma na sobie ubrany podobny komplet, tylko w pięknej lazurowej barwie. Uroczego obrazka dopełniał krwisty rumieniec na jego policzkach. A Kagami widząc go, nie mógł nic poradzić na nagły ucisk w spodniach.
-T-Tetsu...? –Wyjąkał, nie bardzo wiedząc co chciałby powiedzieć. Niebieskowłosy poróżowiał jeszcze bardziej i powoli podszedł do swojego chłopaka, nakładając mu opaskę na głowę.
-Wszystkiego dobrego z okazji Dnia Kota, Taiga. –Mruknął i nachylając się nad Kagamim, złożył na jego ustach czuły pocałunek.
<>~~<>~~<>~~<>
Do końca dnia nasze gołąbeczki chodziły przebrane za koty, na zmianę rumieniąc się i śmiejąc. Nie powiem gdzie dokładnie skończyło się to całe świętowanie, ale wystarczy wspomnieć, że zawierało łóżko, brak ubrań i dużo, dużo jęków.
<>~~<>~~<>~~<>~~<>
Hmm...
Na swoje usprawiedliwienie powiem, że jest już po 12 w nocy, ja dopiero skończyłam to pisać i wcześniej czytałam naprawdę głupią parodię xD
Obiecałam, że następnym razem będzie coś z Kuroko i Kagamim i obietnicy dotrzymałam, chociaż nie jestem z tego za bardzo dumna. Z notki znaczy się. Z obietnicy jestem, może nie dumna, ale zadowolona, że udało mi się z niej wywiązać.
Nie wiem, kiedy możecie się spodziewać następnej notki. Pomysłów pare spisanych mam, problemem jest brak weny. Ah, i przewrotność losu. Jak to jest, że najlepsze pomysły mam, kiedy muszę iść już spać, bo rano trzeba iść do szkoły? I dlaczego rano ich nie pamiętam? To jest do dupy :/
Dobra, nie rozpisuje się już bardziej.
Szczęśliwego Dnia Kota! :D
Ps. Nie mam siły już tego teraz sprawdzać, więc zrobię to... kiedyś tam xD