Dzień się kończył, ustępując miejsca nocy. Wszystkie zwierzęta szykowały się już do snu, a kwiaty zwijały swoje kwiatki, by następnego dnia ponownie zakwitnąć, ozdabiając okolicę różnymi kolorami. Bezchmurne niebo pozwalało, ujrzeć rozsłane na nim tysiące gwiazd, a także jasno świecący księżyc. Kuroko stał na balkonie, wdychając świeże powietrze i patrząc przed siebie, jednak nie widząc tych pięknych widoków, jakie zaserwowała mu sama natura. Po cichu napawał się świadomością, że ponownie udało mu się pogrąż... To znaczy, nauczyć czegoś nowego swojego chłopaka. A mianowicie tego, że nawet złotowłose stworzenia, mają czasem rację i należy ich posłuchać...
<>~~<rano; tego samego dnia>~~<>
-Ściemniasz. –Zawyrokował rozbawiony Kagami, patrząc powątpiewająco na siedzącego naprzeciwko Kise. Złotowłosy uśmiechnął się wesoło, energicznie kręcąc głową i upił łyk herbaty z pomarańczowego kubka.
-Nie. –Zaprzeczył słownie, gdy oderwał się już od gorącego napoju. Zdawał się dobrze bawić, patrząc na niedowierzenie, malujące się na twarzy Taigi.
-Ściemniasz. –Powtórzył czerwonowłosy, jednak brzmiał mniej pewnie niż chwilę wcześniej. Gdy nie doczekał się potwierdzenia swoich słów lub chociażby wybuchu śmiechu ze strony Ryoty, przeniósł swoje zdumione spojrzenie na, siedzącego obok i spokojnie popijającego swoje kakao, Kuroko. –Serio? –Niebieskowłosy odessał się od swojego misko-kubka i obojętnie spojrzał na Taigę. Następnie skinął głową i powrócił do swojego „napojów bogów". Kagami przeniósł wzrok na Kise, dalej niedowierzając. –Jakoś nie mogę w to uwierzyć. –Powiedział, wykrzywiając twarz w dziwnym grymasie i pociągnął spory łyk swojej herbaty.
-Dlaczego? –Zapytał rozbawiony Ryota. Nie dziwił się reakcji czerwonowłosego. Sam gdyby tego nie widział, nie uwierzył by. Nie mniej sceptyczna mina As'a Seirin, a także ledwie widoczna irytacja Tetsu, bardzo go bawiła. Taiga rzucił swojemu chłopakowi szybkie, powatpiewające spojrzenie.
-Ponieważ mówimy o Tetsu. –Oznajmił, wyraźnie akcentując imię niebieskowłosego. Nim Kise zdąrzył choćby otworzyć buzię, rozległo się głośne stuknięcie, a misko-kubek Kuroko znalazł się na stole. Rozbrzmiało szuranie krzesła i chwilę później Tetsuya znikał za drzwiami prowadzącymi do łazienki, mocno nimi trzaskając. Kagami jeszcze parę sekund wpatrywał się tępo w drewniane wrota, by następnie przenieść wzrok na Ryotę. –Serio? –Złotowłosy nie mógł się już powstrzymać i wybuchł głośnym śmiechem.
<>~~<>~~<>
-Okey. Powiedzmy, że wam wierzę. –Oznajmił wspaniałomyślnie Kagami, po kolejnej godzinie przekonywań, parudziesięciu wybuchów śmiechu, pięciu wyniosłych, zirytowanych prychnięć i jednej (gorącej!) herbacie „przypadkowo" wylanej na głowę odzianą czerwonymi włosami. Upił łyk swojego napoju, patrząc przenikliwie na swoich towarzyszy, którzy, mniej lub bardziej dyskretnie, wzdychali z ulgą. Kuroko zrobił to nawet dwa razy, jakby chcąc tym podkreślić głupotę swojego chłopaka. –W takim razie powiedzcie mi jedno. –Zarządał Taiga, mrużąc oczy i mocniej zaciskając ręce na szklance. Gdy napotkał pytające spojrzenie Kise, kontynuował. –Jak on... –Tu niekulturalnie wskazał palcem na niebieskookiego, prawie dziobiąc go w oko. Zawodnik widmo dosadnie wyjaśnił, co myśli o takim traktowaniu, wyginając palca do tyłu. -...w ogóle był zauważany przez te wszystkie dziewczyny? –Zapytał, przezornie odsuwając się na drugi koniec stołu. Kise zamrugał i z szokiem wymieszany z ciekawością, spojrzał na temat ich rozmowy.
-Właśnie... –Mruknął, wlepiając ciekawskie, złote tęczówki w Tetsu, który ze stoickim spokojem (pozorowanym) podniósł swoja szklankę i upił z niej łyk soku pomarańczowego. Następnie z obojętnością popatrzył na Ryotę i wzdychając ciężko, jakby właśnie robił jakąś wielką przysługę całemu światu, wyjaśnił. Znaczy, o ile można to tak nazwać.