Widząc ciągnący się przed nimi sznur samochodów, siedzący na tylnym siedzeniu brunet westchnął ciężko i przeniósł spojrzenie na ekran swojego telefonu. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli w przeciągu kilkunastu kolejnych sekund nic się nie zmieni, to spóźni się na lekcję. Nienawidził spóźniać się na zajęcia, zwłaszcza że nauczyciele chyba powoli zaczynali tracić do niego cierpliwość i już nie byli tak wyrozumiali, jak na początku roku szkolnego. Przez pierwsze tygodnie przymykali oko na spóźnienia Jacksona, dochodząc do wniosku, że szermierka wymaga od niego ogromnego poświęcenia, jednak z czasem zaczęło im to przeszkadzać. Mimo że nic nie mówili, to chłopak wiedział doskonale, że denerwują się za każdym razem, gdy spóźniony wpada do klasy i przerywa zajęcia. Na ich miejscu pewnie też nie byłby zadowolony, gdyby ktoś zakłócałby spokój na lekcji.
Nic więc dziwnego, że Jackson siedział w samochodzie jak na szpilkach, modląc się w duchu, by stojące przed nimi samochody nareszcie ruszyły z miejsca. Nerwowo zastukał palcem w ekran komórki i znów westchnął, tym samym zwracając na siebie uwagę kierowcy. Sam nie rozumiał, dlaczego ojciec tak bardzo uparł się, żeby każdego dnia odwoził go do szkoły szofer. Równie dobrze mógłby chodzić na autobus, jak inni uczniowie, ale nie – on musiał się zawsze wyróżniać. Jacksonowi wystarczało, że ludzie kojarzą go z szermierką i jedną z najlepszych drużyn w Korei, jednak pan Wang był wyjątkowo upartym człowiekiem i ciężko było odwieźć go od jakiejkolwiek decyzji.
– Pójdę pieszo. Chyba dojdę szybciej na nogach – powiedział chłopak, sięgając po leżący obok niego plecak.
– Twój tata kazał mi cię odwieźć pod samą szkołę.
– Mój tata raczej by nie chciał, żebym znów spóźnił się na lekcję – zauważył poirytowany, kładąc dłoń na klamce. Otworzył drzwi na oścież i wysiadł z samochodu, nie zważając na sprzeciwy szofera. – Ojcu powiedz, że odwiozłeś mnie pod samą szkołę, a potem odprowadziłeś za rękę pod klasę – dodał na koniec i z całej siły trzasnął drzwiami.
Rozejrzawszy się na boki, przerzucił plecak przez ramię i szybkim krokiem ruszył w stronę znajdującej się o kilka przecznic dalej szkoły. Do dzwonka pozostało mu nie więcej niż pięć minut i musiałby się stać cud, żeby zdążył na czas. Wolał się nie spóźnić, zwłaszcza że pierwszą lekcją była historia, a pan Kim był naprawdę surowym nauczycielem i dla nikogo nie był łaskawy. Nawet dla reprezentanta Korei w szermierce. Jacksonowi czasami wydawało się, że nauczyciel nienawidzi tego sportu i przez to się na nim wyżywa.
Chłopak pędził do szkoły ile sił w nogach. Parę razy o mało co nie wpadł pod samochód. Na szczęście wciąż miał doskonały refleks i odskakiwał do tyłu lub hamował w ostatnim momencie, unikając zderzenia z pojazdami. Pod szkołą był na minutę przed dzwonkiem, a do pokonania pozostało jeszcze kilkanaście stopni schodów. Jackson zatrzymał się na półpiętrze i wykończony maratonem oparł się o poręcz i wziął kilka głębokich wdechów. Słysząc odgłos ciężko stawianych kroków, obejrzał się za siebie i nagle zamarł, widząc siwego mężczyznę. Był to nikt inny, jak surowy pan Kim we własnej osobie. Jackson wyprostował się maksymalnie, bojąc się wziąć głębszy wdech. Tylko czekał, aż nauczyciel go zauważy i znów zrobi mu wykład na temat punktualności. Brunet już miał czmychnąć na górę, gdy z drugiej strony zobaczył idącą w stronę pana Kima niewysoką szatynkę. Dziewczyna po chwili dostrzegła stojącego na schodach Jacksona i otworzyła szeroko oczy z przerażenia. Wang na migi pokazał jej, że jest spóźniony na lekcję i składając ręce jak do modlitwy, dał znać, żeby zajęła się nauczycielem.
CZYTASZ
Love Affairs ✓
Fanfic"Między mężczyzną a kobietą przyjaźń nie jest możliwa. Namiętność, wrogość, uwielbienie, miłość tak, lecz nie przyjaźń." - Oscar Wilde