5

1.7K 22 7
                                    

Wróciłem do domu bardzo zdezorientowany. Moją głowę męczyły myśli dotyczące tego wszystkiego. Cholera. Nie wiem co mam o tym myśleć. Naprawdę.

Wchodzę do mieszkania, rzucam teczkę na komodę, zdejmuję buty i wchodzę do kuchni. Trochę tutaj nieposprzątane po wczorajszym spotkaniu... Zrobię to teraz, żeby później mieć spokój. Idę do garderoby, żeby przebrać się w swoje ulubione szare dresy i czarny t-shirt. Pozmywałem naczynia, powycierałem je i schowałem do szafek. Wyczyściłem blaty i stół. Wyrzuciłem butelki i inne śmieci. Odkurzyłem i umyłem podłogi. Po godzinie roboty miałem wolne.

Teraz pozostało mi zjedzenie jakiegoś obiadu. Zaglądam do lodówki i stwierdzam brak jakiegokolwiek jedzenia. No super. Wczorajszą pizzę zjadł mi Jacob... Chyba muszę zadzwonić i coś zamówić. Tylko na co ja mam ochotę? Kolejny trudny wybór. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Jeszcze nie zdążyłem zamówić. Wstaję i idę zobaczyć kto to.

- Nie pożegnałeś się że mną dzisiaj - to Scarlett.

- Nigdzie cię nie widziałem, przepraszam... - mówię cicho.

- Przyniosłam coś do jedzenia. Masz ochotę?

- Właśnie miałem dzwonić i coś zamówić - śmieję się.

- Chińszczyzna może być? - pyta i daje mi do ręki reklamówkę. Sama rozbiera się i udajemy się do kuchni.

- Lubię chińszczyznę - mówię.

- Trafiłam. - śmieje się. Patrzę na nią i zastanawiam się co ona do cholery tu robi. Jestem już uzależniony od jej cudownych perfum. Mogę je wąchać przez całe życie. Są cudowne, jak ona. Zaraz...Co mi jest? Justin ogarnij się do cholery.

- Mogę zapytać co cię do mnie sprowadza? - pytam nieśmiało, po skończonym posiłku.

- Chodzisz głodny, więc chciałam cię nakarmić - uśmiecha się.

- Czasem się zdarzy. - odpowiadam.

- Wiesz co?

- Tak? - odpowiadam, a ona nagle wstaje i bierze mnie za rękę, karząc mi wstać. Robię to szybko. Oddech przyspiesza, serce bije szybciej. Czuję co się święci. Nie potrafię jej odepchnąć.

- Chyba mam na ciebie ochotę - mówi z pożądaniem. Jak Scarlett Marlow mówi, że ma na mnie ochotę... to co ja w sobie mam? Oczywiście jestem jej uległy. Ciągnie mnie na kanapę do salonu. Rzuca mnie na nią. Patrzymy sobie w oczy... Tonę w tym błękicie... Teraz uświadamiam sobie jaka ona jest piękna. Delikatne rysy twarzy, nieśmiały uśmiech... Siada mi na kolanach obejmując mnie nogami w pasie. Dłońmi głaszcze moje policzki. Powoli zbliża się do moich ust. Pozostawia na nich krótki, ciepły pocałunek. Nie tracimy kontaktu wzrokowego, to przez to jestem jak zahipnotyzowany. Kładę ręce na jej biodra. Uśmiecha się i przylega ustami do moich ust. Zaczynamy powoli, z uczuciem, pożądaniem. Przesuwam dłońmi po jej plecach, zjeżdżam na pośladki. Wzdycha i mruczy na ten gest. Przenoszę się na całowanie jej szyji, ona szarpie moje włosy. Na chwilę odrywa się i zdejmuje bluzkę ukazując swoje piersi, może nie do końca. Zdejmie stanik? Boże kochany nie wytrzymam jak to zrobi. Zbliża się biustem do mojej twarzy, jakby karząc mi zająć się nimi. Robię to. Najpierw dotykam jednej i delikatnie ściskam. Widzę, że jest cholernie podniecona, zupełnie jak ja... Zaczynam całować odkrytą część jednej z piersi. Rękami powoli podążam w stronę odpinania. Nie protestuje, więc robię to. Odpinam biustonosz i ściągam go. Moim oczom ukazują się dwie piękne piersi, w idealnym rozmiarze. Nie za duże ani za małe. Zaczynam pieścić jej sutki. Jęczy przyjemnie, na pewno nie może już wytrzymać. Boże ja też. Nagle łapie moje krocze. Teraz to już naprawdę nie mogę. Najchętniej zdarłbym z niej te ubrania, rzucił na łóżko i zrobił z nią to co mi się tylko podoba, ale czy ona tego chce? Cholera jestem w kropce. Nie wiem co zrobić. Zaczekam na jej gesty, może sama zaingeruje?

Nasze obściskiwanie przerywa dzwonek jej telefonu. Jak poparzona odrywa się ode mnie i pędzi w kierunku torebki.

- Halo? Tak. Już jadę. Zaraz będę kochanie. Pa pa.

No super. Czyli jednak nie ma tego rozwodu.

- Muszę już uciekać Justin. - mówi i uśmiecha się tajemniczo. Nadal stoi bez bluzki, nie mogę stracić takiej okazji. Przylegam do niej i całuję ją. Czuję jej ciepłe piersi na swoim torsie.

- Nie mogę.

- Co? - mówię zaskoczony.

- Przepraszam, poniosło mnie. To przez ciebie. Tak na mnie działasz... - mówi i szybko się ubiera, a ja nie wiem co powiedzieć. Znowu.

- Sky..

- Nie mów tak do mnie! To co się wydarzyło nie ma znaczenia. Zapomnij o tym. Cześć.

Wyszła. Zostawiła mnie zdezorientowanego. Naprawdę nie wiem o co jej chodzi do cholery. Z jednej strony chciałaby, a z drugiej nie może... Nie rozumiem już.

DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz