13

796 12 5
                                    

Budzę się przez ten cholerny dźwięk budzika. Sky nawet on nie rusza, śpi jak zabita. Wyłączam ten nieznośny dźwięk i przytulam się do niej. Czuję zapach nagiego ciała kobiety, który wprawia mnie w dobry nastrój.

- Sky... Trzeba wstać. - szepcze jej do ucha. Delikatnie muskam jej szyję.

- Mmm rób tak dalej a na pewno wstanę. - oznajmia.

- Kochanie, musimy wstać. Za pół godziny śniadanie i wracamy.

- Ale ja nie chcę wracać, chcę zostać tu z tobą. - mruczy i odwraca się do mnie. Zaczyna gładzić moją twarz.

- Też bym tak chciał, ale trzeba wracać do naszych obowiązków.

- Niestety mi się nie chce. - mówi.

- Wstawaj, bo osobiście cię zaniosę do łazienki. - śmieję się.

- Sugerujesz coś?

- Tak - mówię. - Idź się uszykować, widzimy się na śniadaniu.

- No skoro mnie wyganiasz.... Już sobie idę. - wstaje z łóżka, zakłada bieliznę, która została przeze mnie rozrzucona poprzedniego wieczoru po całym pokoju i wychodzi.

Sam zabieram się za ogarnięcie się. Ubieram sie, standardowo myję zęby, układam włosy. Pakuję swoje rzeczy do walizki. Wychodzę z pokoju kierując się w stronę zapachu jedzenia. Siadam przy wolnym stoliku i zaczynam jeść. Nie mija pięć minut i w drzwiach widzę cudowną kobietę. Kolorem swych oczu wyróżnia się spośród wszystkich. Założyła czarne rurki, koszulę w jakieś kwiatki i czarna skórkę. Muszę przyznać, że wygląda bardzo seksownie, z resztą jak zawsze. To cholernie dziwne, jak przez chwilę może zmienić się postrzeganie innego człowieka. Przez pięć lat mojej pracy w tym liceum nie zwróciłem na nią takiej uwagi, ani ona na mnie. Dopiero wspólne stanowisko nas połączyło. Wcześniej wydawała się taka niedostępna. Nie twierdziłem, że nie była atrakcyjna. Wręcz przeciwnie. Uważałem ją za bardzo atrakcyjną kobietę, ale o zimnym spojrzeniu i wyrazem twarzy bez żadnych emocji. Nie widziałem nigdy jej uśmiechu. Do teraz. Może to właśnie dzięki mnie? Nie wiem, ale chyba tak.

Dostrzega mnie nagle, a jak ten debil zamiast jej pomachać czy coś, to siedzę i się na nią gapię. Uśmiecha się do mnie i idzie w moja stronę. Cholera....chyba coś do niej czuję...

- Dzień dobry panie Bieber - mówi z uśmiechem, tylko dlatego, że obok przechodzi znajomy dyrektor z jednego z liceów naszego miasta.

- Dzień dobry pani Marlow. - odwzajemniam uśmiech. Kiedy siada na przeciw mnie, do moich nozdrzy dociera cudowny zapach jej perfum. Cholera, ile razy mówiłem już, że sa cudowne? I że w ogóle ona jest cudowna? Ta sama kobieta, a teraz wydaje się zupełnie inna.

- Po śniadaniu wyjeżdżamy. - oznajmia po chwili. - Chyba nie pojedziemy od razu do domu, nie? - dodaje szeptem.

- Wydaje mi się, że nie. - mówię. - Ale możemy pojechać do mnie. - szepczę.

- Świetny pomysł panie Bieber.

Konwersacje przerywa dzwonek jej telefonu. Odbiera go z dziwnym wyrazem twarzy.

- Halo? ....Co?... Dlaczego jesteś tak cholernie nieodpowiedzialny? Nie można na ciebie liczyć..... Tak, kończę śniadanie i jadę do domu..... Porozmawiamy poważnie jak wrócę. Cześć. - kończy rozmowę i nerwowo wrzuca telefon do torby.

- Coś się stało? - pytam nieśmiało.

- Tak, Mike złamał rękę, bo jego wspaniały ojciec nie potrafi się nim zająć. - odpowiada nerwowo.

- Kim jest Mike?

- Nie mówiłam ci?

- O czym?

- Że mam syna.

- Nie...- odpowiadam zmieszany.

- Przepraszam, chyba nici z naszych planów. Muszę wracać do domu. Odwiozę cię, nie martw się. - dodaje z uśmiechem.

Tak jak myślałem. Mają dziecko. I oni się rozwodzą? Dziwne.

***
Hej😊
Historia Justina i Sky zaczyna się rozkręcać 😄 Z racji tego, postaram się dodawać rozdziały częściej.
Pozdrawiam 😙

DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz