9

1.4K 15 4
                                    

- Kochanie wchodzę! - krzyczę jak jakiś pojeb, ale co tam. Rzucam się na Scarlett, która wręcz płonie. Zaczynam powoli, żebyśmy przyzwyczaili się do siebie.

- Justin przyspiesz! Co to ma być? Mój mąż rusza się szybciej od ciebie. - stwierdza, na co nie jestem zadowolony. Znowu do moich myśli wkracza jej mąż, a ja znow czuję się winny. Trudno, życie jest jedno i trzeba z niego korzystać prawda?

Kończę myślenie o tym człowieku i wracam do zaspokajania siebie i Scarlett. Przyśpieszam. Czuję, że niedługo dojdę. Sky chyba też jest już blisko, widzę to po jej twarzy. Łóżko zaczyna skrzypieć. Ten dźwięk jest taki okropny, że chcę już to skończyć.

Jeszcze moment, momencik... Jest! Doszedłem w tym samym czasie co Scarlett. Wykrzyknęła moje imię i opadła bez siły na łóżko. Położyłem się obok niej ciężko dysząc.

- Dawno nie uprawiałam tak wspaniałego seksu. - stwierdza po chwili. Nie ma się co dziwić moja droga, uprawiałaś seks z Justinem Bieberem-bogiem seksu.

- Ja też. - przyznaję.

Scarlett wtula się we mnie i po chwili zasypiamy.

Rano budzę się na dźwięk budzika. O godzinie 9 zaczyna się przecież to głupie szkolenie. Otwieram leniwie oczy, żeby wyłączyć ten wkurzający dźwięk. Odwracam się w stronę, gdzie powinna leżeć Sky. Jestem zdziwiony, bo jej tam nie znajduję. Musiała wstać wcześniej, żeby się przyszykować. Przecież kobiety potrzebują na to o wiele więcej czasu.

Przypominam sobie, że o 8:30 jest śniadanie, a więc mam jeszcze mniej czasu na przygotowanie się. Niecałe pół godziny. No trudno jakoś zdążę. Dawno nie wstawałem tak wcześnie w sobotę.

Kieruję się do łazienki i biorę ekspresowy prysznic. Myję zęby, ubieram się w jasnofioletową koszulę i jasne jeansy. Wciągam ją do spodni i wywijam rękawy na trzy-czwarte. Zakładam swój ulubiony zegarek, psikam się perfumami i układam włosy. Wow, zdążyłem nawet przed czasem, jest 8:28. Wychodzę z pokoju, uprzednio zabierając ze sobą portfel i telefon. Przekręcam klucz i kieruję się w stronę miejsca, skąd dochodzi wyśmienity zapach świeżego pieczywa. Już mi ślinka cieknie.

Siadam przy stole, na którym ustawione są bułki, wędliny, sery, jajecznica i inne różne pyszności. Rozglądam się po pomieszczeniu, ale nie widzę nigdzie Sky. Zastanawiam się czy zacząć jeść bez niej, jestem naprawdę głodny. Wyjmuję telefon, aby sprawdzić czy może nie dzwoniła czy pisała, ale nic takiego nie zastaję. Mija 5 minut, a mój żołądek domaga się śniadania. Trudno. Zaczynam jeść bez niej. Na pierwszy ogień idzie bułeczka z masełkiem i jajecznica. Zjadam to, a Sky nadal nie ma. Może zrezygnowała ze śniadania, bo nie może zrobić perfekcyjnej kreski? Cholera wie. Robię sobie jeszcze kanapkę, zjadam ją, wypijam herbatę i jestem już gotowy na nudne szkolenie.

Pozostało tylko 5 minut do rozpoczęcia spotkania. Kieruję się do sali konferencyjnej, gdzie ma się ono odbyć. Gdzie jest ta kobieta?

Zajmuję miejsce przy drzwiach na końcu sali. W końcu, wolnym, seksownym krokiem do sali wchodzi Marlow, przez co mam ochotę rzucić się na nią. Justin, ogarnij się, skończy się to gadanie o niczym i pójdziesz z nim do pokoju. Huhu - śmieję się w myślach. Macham jej ręką, żeby pokazać swoją lokalizację. Zauważa mnie i delikatnie się uśmiecha.

- Cześć Justin - mówi jakoś dziwnie.

- Hej kocie - odpowiadam zachęcająco.

- Słucham? - pyta jakby zdezorientowana?

- Coś nie tak? Jak się czujesz?

- Nie intetesuj się tym i zajmij się słuchaniem. - odpowiada szorstko i nie zwraca już na mnie uwagi.

***
Hejka 😁
Co jest z tą babą? Chyba sama nie wie czego chce...UPS xd

DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz