Jedyna i prawdziwa

215 24 3
                                    

Mathias nie mów tak, proszę cię- płakała.- Ja nie chcę... nie możesz mnie zostawić! Słyszysz?! Nie zostawiaj mnie tu samej!

Chłopak przestał odpowiadać. Spanikowana Iga nie wiedziała co ma robić. Z jego nosa wypłynęła cienka stróżka krwi. Dziewczyna trzęsącymi rękoma próbowała zatamować krwotok jednak nie zdawało się to na wiele. Z minuty na minutę stan Mathiasa pogarszał się. Żaden strażnik nawet nie zainteresował się tym, co dzieje się w celi. Krzyki i błagania Igi nie wywierały na Amerykanach żadnego, nawet najmniejszego wrażenia. Ich dowódca pragnął właśnie takiego traktowania więźniów. Chciał, aby poczuli się dokładnie tak samo jak żydzi torturowani przez gestapo. W szczególności pragnął cierpienia Mathiasa. Za każdym razem gdy go przesłuchiwał, w jego oczach widział cierpienie swojej tragicznie zmarłej żony i nienarodzonego dziecka. Nienawidził go. Nienawidził wszystkich Niemców:

- Błagam was! Pomóżcie mu! On jest wykończony. Dajcie nam chociaż wodę - prosiła drżącym głosem Iga.

Nikt nie odpowiadał. Dookoła panowała cisza. Nie było słychać nawet kroków żołnierzy. Nagle Mathias zaczął otwierać oczy. Resztkami sił podniósł prawą rękę i ścisnął nią dłoń ukochanej. Dziewczyna momentalnie odwróciła się i spojrzał na jego bladą, brudną od krwi twarz:

- Nie płacz - wyszeptał. - Wszystko będzie...

- Nie Mathias. Nie pocieszaj mnie. Wiem, co się stanie, ale...- Nagle drzwi do celi otworzyły się. W progu stanął sam amerykański dowódca. Spojrzał z pogardą na pół przytomnego więźnia i uśmiechnął się szyderczo:

- Dobrze ci tak zasrana gnido - kopnął Mtahiasa w lewy bok. Chłopak zasyczał z bólu. Iga poderwała się gwałtownie, wstała i spojrzała błagalnie na wojskowego:

- Jak pan tak może?- zapytała spokojnie. - Myślałam, że jesteście dobrzy, pomagacie ludziom. Podobno tylu Polaków zawdzięcza wam wolność. Dlaczego robicie dokładnie to samo co naziści? Dlaczego nie umiecie wymierzyć kar w ludzki sposób tylko tarktujecie swoich więźniów gorzej niż zwierzęta?

- Przypomina mi pani moją żonę - powiedział po chwili mieczenia, odwracając twarz w stronę małego okna. - Ona też miała takie piękne, duże oczy.

- Błagam, niech pan się nad nim zlituje. Czy to aż tak wiele? Wystarczy kubek wody i miska strawy. Poczuje się lepiej.

- Nie ma mowy. Nie będę dzielił się jedzeniem z mordercą, który pozbawił mnie sensu życia. Przez tego parszywego kundla straciłem rodzinę, mój jedyny, prawdziwy skarb.

- Rozumiem... domyślam się co pan czuje. Wiem, jak to jest przeżywać rozłąkę z bliską osobą. Może mój wiek na to nie wskazuje, ale przez ostatnie kilka lat myślałam, że wszystkie problemy tego świata spoczywają na moich barkach. Nie jestem w stanie zliczyć ile nocy przepłakałam, ile łez wylałam z tęsknoty i bólu. Mnie hitlerowcy również zniszczyli życie ale wybaczam im, pan również powinien. Na pewno nigdy pan nie zapomni tego, co zrobili ale nie należy żywić urazy.

- Dlaczego pani tak ich broni? - zapytał wprost.

- Kocham Mathiasa. On jest tym jedynym, tą jedną osobą na świcie, do której należy moje serce. Lata rozłąki, całe mnóstwo osób próbowało mnie od niego odciągnąć, poróżnić ale nie udało im się. To dodało mi tylko pewności, że on jest sensem mojego życia. Wiem, czego się dopuścił. Opowiedział mi o wszystkim ze szczegółami. Mathias zrobił to ze względu na mnie. Razem tworzymy jedno, dlatego świadoma konsekwecji swojej decyzji, biorę na siebie połowę jego czynów, win i kary. Jeśli chcecie go skazać na śmierć- mnie również zabijcje.
Jeśli go torturujecie- mnie również bijcie i poniżajcie. Nie chcę tracić sensu życia, ale jeśli nie ma innego wyjścia to wolę odejść razem z nim.

- Nienawidzę go i nigdy mu nie wybaczę, jednak szalenie zazdroszczę tej szumowinie tego, że ma tak kochającą kobietę, która jest gotowa umrzeć za jego przewinienia. Nigdy w życiu nie spotkałem się z tak odważną i pewną swoich uczuć osobą. Gdybym miał wskazać na największą miłość na świcie to mój głos oddałbym na was - Odpowiedział po czym szybko wyszedł z celi i zatrzasnął drzwi. W jego głowie pojawiły się tysiące myśli. Pogubił się zupełnie w tym co robi i czuje. Wzruszony oparł się o ścianę i nasłuchiwał:

- Miłość cierpliwa jest, 
łaskawa jest. 
Miłość nie zazdrości, 
nie szuka poklasku, 
nie unosi się pychą; 
nie dopuszcza się bezwstydu, 
nie szuka swego, 
nie unosi się gniewem, 
nie pamięta złego; 
nie cieszy się z niesprawiedliwości, 
lecz współweseli się z prawdą. 
Wszystko znosi, 
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję, 
wszystko przetrzyma.  Miłość nigdy nie ustaje, 
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, 
albo jak dar języków, który zniknie, 
lub jak wiedza, której zabraknie. 
Po części bowiem tylko poznajemy, 
po części prorokujemy. 

Po tych, jakże starch, długowiecznych słowach z listu do koryntian recytowanego przez Igę z oczu dowódcy wypłynęła łza, jedna, jedyna, słona i szczera. Uwierzył, że ,, na dobre i na złe" nie jest tylko ,, do póki śmierć nas nie rozłączy" ale trwa po wieki i jeśli miłość jest prawdziwa to przetrwa wszystko, a nikt i nic, nawet największy szaleniec, który jest zdolny wymordować pół świata nie jest w stanie jej zniszczyć. Poruszony, ponownie otworzył drzwi do celi. Wszedł do środka, spojrzał na przytuloną do siebie parę:

- Macie moje błogosławieństwo - powiedział po czym strzelił sobie prosto w serce. Momentalnie  upadł na ziemię. Iga przerażona wtuliła twarz w tors Mathijasa.

- Przynajmniej znowu ją zobaczy - wyszeptał.

........................................................................
Hej 😉przepraszam za opóźnienie ale zupełnie nie miałam pomysłu. Jak się podoba rozdział? Przyznam, że osobiście niezbyt mi się podoba ale cóż, lepsze to niż nic.

Wojna na trzy fronty cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz