3.Jak to Wellinger po dobroci wszedł do pudełka, gdy...

289 29 0
                                    




Gdy Wellinger tydzień temu wypadł przez okno, łamiąc sobie rękę, a paniHottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkoffer zadzwoniła po pogotowie.

Siedziałam siedziałam w salonie i oglądałam jakiś dziwny serial, lecz nie mogłam togo robić spokojnie, bo walnięty władca fioletowych krów siedział obok.

-Grażynka?

-Cichaj.

-Ale-nie dałam mu skończyć zdania, tylko wepchałam mu ciasteczko z czekoladom do ust-Hsk djer klo?

Po czym Andi zaczął się dusić.

-Nie uduś się, bo nie mam gdzie schować zwłok.

-Jesteś podła-fuknął i się obraził.

-Nie jestem podła, jestem Grażynką.

-Wrrr...

-Nie wrycz na mnie, to ja tu jestem od wryczenia. WRRR...

-Jeju! Co ja tu robię?!

-Zadaję sobie to pytanie od kąt się tu się pojawiłeś...

-Grażynka, głodny jestem.

-Wellinger?

-Tak?

-Właź do pudełka, tego obok telewizora.

-Co? Czemu?

-Bo tak mówię.

-Ale...

-Właź po dobroci, albo dzwonię po Krafta.

-Dobra, tylko nie Kraft. Ale czemu?

-Bo wysyłam cie do materialisty z anoreksją.

-Gregora?

-Nie, świętego Mikołaja.

Gdy Wellinger był już w pudełku podrzuciłam go pani Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkoffer, aby zaniosła go na pocztę i wysłała do Austrii...


--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest rozdział, co z tego, że wrzucany pod groźbą śmierci...Ważne, że jest XD

Wellinger wbił mi na chatę?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz