11.Jak to prawie uszkodziłam Eisenbichlera, ale...

141 19 3
                                    

 Misja zabić, albo chociaż mocno uszkodzić Eisenbichlera nie mając z tym nic wspólnego oficjalnie została rozpoczęta. Plan był prosty...Ale nie do końca. Niestety zapomniałam o Cene. Tym źle wcielonym, przykrywce jakiegoś durnego planu Wellingera. On! Właście on Cene Prevc zepsuł wszystko jednym zdaniem:

-Grażyna Eisenbichler został wysłany do Niemiec!

-Nieee! Dlaczego?! Ja miałam plan idealny! Tyyy! Odpowiesz za to!-no cóż troszkę mnie poniosło, ale nikt, powtarzam nikt nie ma prawa psuć planów Grażynki!

-Kobieto o co ci chodzi? Przecież go nie lubisz!

-I co z tego?! Mam cię dość! Wyzywam cię na pojedynek!

-Gażyna jaki znowu pojedynek?

-Jak śmiesz mówić do mnie GRAŻYNA! Ja jestem GRAŻYNKA! Koniec z tym, stawaj do pojedynku ty nic nie warta szlamo!!!

-Nie masz przypadkiem gorączki?

-GIŃ SZLAMO!-w tym momencie moja cierpliwość się skończyła nie dosyć, że popsuł mi plany to jeszcze twierdził, że mam gorączkę! Jak on śmiał! Na szczęście znalazłam mój profesjonalny dźgacz i dźgnęłam go nim w rękę.

-AŁA! Grażynka uspokój się !

-USPOKÓJ SIĘ?! JA JESTEM SPOKOJNA! A TERAZ GIŃ TY, TY...NO TY SZLAMO NIC NIEWARTA!-Prawie zadałam Cene cios godny Vlodzia, ale do kuchni wszedł Gregor.

-Guten Tag-powiedział, a za nim wszedł Kraft i Wellinger.

-Grażynka czemu próbujesz zabić Cene tym kijem?-spytał Andi.

-Bo to szlama, a szlamy trzeba tępić!

-Znowu naczytałaś się Harry'ego Pottera?-spytał, a Cene niczym ninja zabrał mi kij! Jak on śmiał, zemszczę się!

-Ja? W życiuuu.

-Ok.

-Ok?

-Ok.

-Nie no ty jesteś taki głupi, czy tylko udajesz?

-Ale jak mówisz, że nie, to chyba nie, co nie?

-Za dużo nie Wellinger.

-Nie, nie jest dobre na wszystko, więc nie to tak jakby nie, ale nie do końca nie, bo tak jakby nie.

-To nie ma sensu.

-Nie, to ma sens tylko, że nie to...

-Zamknij się, bo skończysz jak Kraft- ma cierpliwość do tego bałwana również się skończyła.

-W sensie?

-W bagażniku...Na dnie oceanu...

-Yyy...Cene, chodź dać może korepetycje z przyrki Domenowi.

-Taaak to dobry pomysł- odpowiedziała głupia szlama, a ja znowu miałam całą lodówke dla siebie...Gdyby nie Gregor i Kraft. Z nimi był większy problem, ale od czego jest Halinka? To znaczy podróbka Halinki, bo prawdziwa została w Polsce. To była szybka akcja. Po chwili obaj leżeli nieprzytomni, a ja mogłam się zająć spokojnym jedzeniem goferów.

Wellinger wbił mi na chatę?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz