15. Jak to uciekłam od moich porywaczy, gdy...

83 17 1
                                    

Kiedy Leyhe poszedł szukać Markusa uznałam, że trzeba działać szybko. Najlepszym rozwiązaniem było wyskoczyć przez okno z pierwszego piętra. Kiedy zbliżyłam się do niego zobaczyłam, że nie ma klamki.

-Jak w psychiatryku-mruknęłam.

W pewnym momencie zaczęłam słyszeć głos Wellingera.

-Skacz, skacz, skacz!-mówił, ale był dziwnie przytłumiony. Ewidentnie wariuję, pomyślałam.


Cóż, jedno jest pewne jakbym była w Hogwarcie to na pewno moim domem byłby Gryffindor. Pewnym ruchem porwałam krzesło, niczym Markus mnie i cisnęłam nim o szybę. Ona pękła, a krzesło i szkło poleciało w dół.

-AŁA, ZA CO?!-krzyknął głos Andreasa. Niestety go nie słuchałam, lecz wyskoczyłam przez okno, prosto w ręce Andi'ego... Nie no żartuję, Władca Fioletowych Krów leżał zakrwawiony koło Stocha, a ja wpadłam w ramiona Gregorka.

-Guten Tag-powiedział.

-Grzesiu, jak ja tęskniłam!-krzyknęłam i go przytuliłam.

-A za mną, to nie!-zdenerwował się Andi.

-Dokładnie-powiedziałam z uśmiechem. Wellinger ewidentnie chciał się kłócić, lecz szybszy był Stoch.


-Nie ma czasu, wszyscy do auta!

Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Na szczęście był to autobus numer 69, który nas wszystkich pomieścił. Czyli mnie, Gregorka, Andreasa i Kamila.


W drodze do domu dowiedziałam się, że głupia szlama (czyt. Cene ) jest w szpitalu, po spotkaniu z nartą Wellingera. Niestety pojechali z nim jego bracia i Krafcior. Ciekawe jak się dostał do Polski? Mniejsza z tym, ważne, że żyję!


-Grażynka muszę ci o czymś powiedzieć- powiedział Welli miesiąc później.

-Co?

-Wyjeżdżam-odparł smutno.

-I krzyżyk na drogę-powiedziałam i wyszłam. Smutne jednak było to, że wyjechali... Wszyscy... Łącznie z jedzeniem z mojej lodówki...

Wellinger wbił mi na chatę?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz