7. Jak to Wellinger chciał zakopać Krafta w lesie, ale...

179 22 4
                                    


-Co teraz zrobimy?-spytałam ze złością.

-Tam są tylne drzwi-powiedział wskazując na drzwi.Grzecznie wyszłam i postanowiłam zobaczyć co z Kraftem.

-Co z nim zrobimy?-spytałam.

-W aucie mam łopatę i worek, więc możemy wywieść go do lasu...

-NIKOGO nie będziesz wywoził do lasu!

-Czemu?

-Bo to nie jest miłe i sympatyczne i grzeczni skoczkowie tak nie robią?!

-Ale ja go nie lubię!

-Czemu?! To, że ma zęby jak osioł?! To nie jego wina!

-Nie chodzi o jego zęby! On mi sprzątnął z przed nosa gigantyczny talerz, 60 tyś. ojro i nawet nie przytulił!

-Nie wiem czemu zależało ci, żeby on cię przytulił, ale gigantycznych talerzy się nie zabiera fajowym skoczkom.

-Więc?

-Więc pozwalam ci wywieść go do lasu i TYLKO zakopać.

-Czy ty coś sugerujesz?

-Ja? W życiu...


Przez moment staliśmy i czekaliśmy na Gregora. Przynajmniej ja czekałam, bo Wellinger pisał z kimś, albo udawał, że ma przyjaciół kto to wie.

-Guten Tag-powiedział Gregor, gdy do nas przyszedł z różowymi nartami w kwiatuszki.

-AAA MASZ RÓŻOWE NARTY W KWIATUSZKI-krzyknęłam i mu je zabrałam.

-Gdzie idziesz?!-zawołał Andreas.

-Zobaczysz!


Na skoczni parę minut później:

Znalazłam buty Gregora. Ubrałam je, potem narty i wsiadłam do belkę. Skoczyłam! Leciała całe 10m , ale nagle spadłam. Narty się odpięły, za duże buty spadły, a ja zjeżdżałam na twarz w dół skoczni. Kiedy już się zatrzymałam przed wściekłym Gregorem, który wrzeszczącym na Wellingera za to, że puścił mnie na skocznie bez kombinezonu, kasku, umiejętności, gogli i w jego butach powoli wstałam.

-Ej ja żyję-powiedziałam.

-No widzisz żyje, a ty się czepiasz-oburzył się Andi, wskazując na mnie.

-Ich hasse du!-krzyknął Austriak do Wellingera.

-Ranisz moje uczucia, tak prosto w moje serduszko! Jak możesz!?


Kiedy oni się kłócili ja poszłam po kawę, zjadłam gofra i do nich wróciłam. Takie schnelle Runde.

-Znaleźliśmy ci skoczka, który nauczy cię skakać-powiedział Andreas.

-I?

-Jedziemy do Słowenii!


I tak skończyłam w aucie, które prowadził Gregor, na tylnym siedzeniu z kijem aby łapać Krafta, jakby uciekł z bagażnika. Niestety nie uciekał, więc dźgałam Wellingera, który mnie ignorował. Również smutne było to, że Gregor nie zgodził się na zakopanie Krafta żywcem.Wrrr...Ale co tam jadę do Słowenii i tylko tyle wiem, bez rzeczy, pieniędzy i Kraftem w bagażniku. Przygodo nadchodzę !



Wellinger wbił mi na chatę?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz