8. O niczym innym nie marzę.

401 22 0
                                    

Spotkanie z chłopakami było.. jakby to ująć.. W porządku? Przeciętne? Wystarczające?

Kacper zachowywał się strasznie nachalnie, nie wspominając, że lekko zasugerował mi 'ciekawą noc'. Potraktowałam to jaki żart, co nam nadzieję- nim było.

Srećko był przesympatyczny, jednak moja przyjaciółka zachowywała dziwny dystans, jak się później dowiedziałam - miało to jakiś związek z innym chłopakiem.

Dobra, dla mnie i dla Roksi to była porażka. W połowie chciałyśmy wracać do domu. Kacper wybrał film, który totalnie nie interesował żadną z nas, a nawet Lisinac'a.

Był 22 października. Dziś Zaksa grała u siebie z Lubinem. Jedziemy na mecz pociągiem, bo jak stwierdził mój brat "ma ważniejsze sprawy niż głupie mecze".

W ostatnich dniach wymieniłam kilka sms-ów z Bieńkiem, delikatnie wspominając te pamiętne popołudnie, kiedy to okropnie się zachowałam. Napomniałam też, że żałuję i jestem jemu winna spacer. On wydawał się początkowo odpisywać mi dosyć rzeczowo, jednak po trzygodzinnej rozmowie na Skype to się zmieniło. Chłopak nalegał, abym przyszła na mecz od czterech dni, jednak ja mówiłam mu, że mam ważną rodzinną kolację. Chciałam zrobić mu niespodziankę i znowu "przez przypadek" wpaść na niego przy szatni, lub po prostu zapukać do niej.

Sobota była wyjątkowo gorąca, jak na jesienne dni. Założyłam sukienkę i wykonałam delikatny makijaż. Włosy zakręciłam w połowie ich długości. Chwilę po czternastej chwyciłam torebkę i telefon. Wcześniej zamówioną taksówką dojechałam na dworzec, a blondynka już stała na peronie z biletami na pociąg i na mecz. Na hali byłyśmy po ponad godzinie. Usiadłyśmy na trybunach a siatkarze właśnie kończyli rozgrzewkę w postaci zagrywki. Usłyszeliśmy gwizdek i zawodnicy zebrali się wokół trenera. Później było przestawienie zespołów, sędziów i pierwsze szóstki wyszły na boisko.

Niekontrolowanie uśmiechnęłam się szeroko, kiedy najlepszym zawodnikiem meczu został Bieniek. On jednak wydawał się być na to obojetny, jedynie - nie szczerze - pokazał zarys uśmiechu do zdjęcia.

Siatkarze rozdawali autografy jeszcze przez kilka minut i skierowali się do szatni. Roksana wyszła już z hali, z zamiarem odwiedzenia babci, a ja ruszyłam w stronę znanego mi już korytarza. Ponownie oglądałam zdjęcie zespołu, tym razem już nie rzucając w głowie wyzwiskami pod adresem Bieńka. Nagle usłyszałam trzask jakichś drzwi i spojrzałam w tamtym kierunku.

- Basia? Co ty.. tu robisz? - powiedział wyraźnie zdezorientowany Bieniek i podrapał się ręką po karku. - Mowiłaś że masz kolację z rodziną.

- Taa niespodzianka! - rozłożyłam ręce i uśmiechnęłam się szeroko co chłopak odwzajemnił. - Pomyślałam, że.. oczywiście jeżeli nie idziesz świętować zwycięstwa, właśnie gratuluję statuetki... to możemy iść na ten spacer czy no nie wiem, spędzić jakoś czas. - wzruszyłam ramionami a chłopak nerwowo sprawdził godzinę. Czyli gdzieś się śpieszy. - Luzik, możemy to przełożyć. Rozumiem, nie wiedziałeś i pewnie masz już plany.

- Nie czekaj, ja po prostu..- przerwał mu głos, głos jakiejś kobiety.

- Bieniu! Tu jesteś! - dziewczyna ominęła mnie i podeszła do środkowego. - Myślę, że jednak zasługujesz na nagrodę za taki mecz!

Miała okropnie słodki głos. Tleniona blondynka, długie nogi i kilogram makijażu na mordzie. Oh, w takich on dziewczynach gustuje? Ona wydawała się mnie nie zauważyć.

- Samanta nie. Powiedziałem ci już tydzień temu wszystko co chciałem.

- Misiuu, dobrze wiemy co chcesz teraz..- westchnęła przejeżdżając dłonią po jego torsie.

- To.. to ja już pójdę. Hejka. - przerwałam jej cicho, a ona tylko na chwilę spojrzała w moim kierunku i wzrokiem wróciła do siatkarza. Ruszyłam korytarzem prosto do wyjścia. W zasadzie nie wiem czemu, ale zagotowało się we mnie na jej 'Misiuu'. Słyszałam jeszcze jego nawoływania, jednak nie odwróciłam się.

Stałam przed halą i wpisywałam numer na taxi. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.

- Poproszę taksówkę na ulicę..- nie zdążyłam złożyć zamówienia bo mój telefon został brutalnie wyrwany.

-Nie, jednak nie potrzeba taksówki, miłego dnia. - rzucił Bieniek i oddał mi telefon. - Wołałem cię.

- Um, nie chciałam przeszkadzać. - powiedziałam cicho chowając telefon do torebki.

- Nie żartuj Basia, nie przeszkadzałaś, wręcz przeciwnie to ta dziewczyna przeszkodziła. - uśmiechnął się czule.

- Myślałam że wy..

- Nie żadne wy, jestem ja i jest ona, nic nas już nie łączy. - już....

- Oh, no w porządku. To czyli chciałbyś iść na ten spacer? - powiedziałam już nieco śmielej, pierwszy raz patrząc mu w oczy odkąd wyszłam z hali.

- Można nawet powiedzieć, że o niczym innym nie marzę. - chłopak puścił mi oczko i wyciągnął dłoń, której nie chwyciłam tylko poszłam w stronę jego auta. On zostawił to bez komentarza.

Pojechaliśmy jego samochodem pod mój dom. Napisałam też do przyjaciółki, że z nim wracam, na co ona odpisała krótkim 'wiedziałam:*'. Po tym skierowaliśmy się do tego samego parku, w którym byłam z Kacprem. Początkowo było trochę sztywno - możliwe, że to przez jego ruch na parkingu, którego nie odwzajemniłam - jednak znaleźliśmy dużo wspólnych tematów i tak po godzinnym spacerze, byliśmy już drugą godzinę u mnie w pokoju, śmiejąc się z historii z dzieciństwa Mateusza.

- Byłeś naprawdę dziwnym dzieckiem, Bieniek. - podsumowałam jego przygody chyba najtrafniej jak mogłam.

- Daj spokój, po prostu mam wesołe życie.. miałem. - dodał ostatnie już trochę ciszej, a ja nie wiedziałam czy to komentować, bo jestem prawie pewna, że to słowo nie miało wyjść z jego ust. - No ale ty nie byłaś wcale normalniejsza! Która czterolatka bierze z póki prezerwatywy i rzuca do taty tekstem 'przydadzą ci sie'?!

- Waliło mu z buzi, a ja myślałam że to gumy! - wyrzucilam oskarżycielsko ręce.

- To nie tak, że to nie były gumy Basia. - poruszył śmiesznie brwiami, a ja rzuciłam w niego poduszką co skomentował śmiechem. - Dobra jest... po dwudziestej, cholera zasiedziałem się. Przepraszam straciłem poczucie czasu. - powiedział skrępowany. Zupełnie jak nie on.

- Hej, nie przepraszaj, nie masz za co. Właściwie dziękuję, za miły wieczór. - powiedziałam wstając zaraz po nim.

- Był miły, mam nadzieję, że to powtórzymy. - mówił z uśmiechem, stojąc już przy drzwiach wyjściowych z domu. - Dobrej nocy Basia.

- Wzajemnie, Bieniek. - powiedziałam ze śmiechem, a on zmarszczył brwi i po chwili pokręcił lekko głową, jakby chciał pozbyć się jakiejś myśli i z uśmiechem opuścił mój dom.

Przeznaczenie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz