Nastał wieczór. Dziadek z babcią na szczęście nie zorientowali się o mojej ponad dwugodzinnej nieobecności, co świadczyło tylko o tym, że mnie nie szpiegowali na każdym kroku, dali mi swobodę, abym mogła przyzwyczaić się do zaistniałych sytuacji oraz do nich - ludzi, których widzę po raz drugi w swoim życiu. Nic nie mogłam zrobić jak tylko w duchu podziękować im za swobodę i brak nacisku. Babcia jedynie napomknęła, że śmierdzę stajnią, jednak zbytnio się tym nie przejęła.
Słońce w końcu zelżało i po raz drugi dzisiejszego dnia cała wieś wyszła na pole. Nikt się nie obijał. Każdy, nawet najmłodszy traktował tę pracę bardzo poważnie, co nie oznaczało, że nie mogą żartować po drodze.
Babcia z dziadkiem na szczęście nie mieli zbyt dużo pola - większą część sprzedali. Twierdzi, że oni są coraz starsi i już powoli nie dają rady zapanować nad wszystkim oraz po ich śmierci nie mają komu oddać swojego dorobku.
Na sąsiednim polu nie mogło zabraknąć również chłopaka, którego nie mogłam w żaden sposób rozgryźć. Rozmowę ze mną prowadził w sposób bardzo charakterystyczny; w jednej sekundzie śmiał się z mojej nieporadności, w drugiej natomiast miałam wrażenie, że mnie podrywa.
Szybko zorientowałam się, że największą tutejszą atrakcją są wieczory. Za namową babci założyłam jedną z sukienek jakie przywiozłam z Katowic i równo o dwudziestej wyszliśmy z domu. Do pobliskiej wsi, o której nawet nie miałam bladego pojęcia, mieliśmy niecałe 15 minut. Po drodze dołączały do nas inni mieszkańcy, aż w końcu uzbierała się nas cała banda. Na miejscu, czyli na ogromnej polanie u Lisowskich paliło się już ognisko, przy którym siedziała wesoła gromada ludzi. Mężczyźni popijali bimber własnej roboty, natomiast kobiety zajęły się plotkowaniem o najnowszych wydarzeniach. Zupełnie jak u mnie na śląsku - faceci po skończonej szychcie, wyjeżdżali na powierzchnię i kończyli w barze popijając piwko wśród kolegów, a ich żony w międzyczasie plotkowały na różne tematy.
Oczywiście jednym z najciekawszych tematów tutaj byłam ja. Każdy chciał wiedzieć jak aktualnie wygląda wnuczka Kaczmarczyków. Chyba jedyną osobą, w której nie wzbudzałam teraz żadnego zainteresowania był Tomasz. Nie nazywał mnie księżniczką z miasta, jak to miał w zwyczaju, nie dogryzał mi, ani nie dokuczał za co mu serdecznie w duchu dziękowałam. Nie mniej jednak miałam wrażenie, że nie spuszcza ze mnie wzroku, a nawet obgaduje z kolegami. Uciekałam od tego spojrzenia jak przed ogniem i paliłam się ze wstydu, gdy przyłapał mnie na spoglądaniu w jego stronę. On natomiast nic sobie z tego nie robił. Nie lubiłam być w centrum uwagi i gdyby nie kurczowy uścisk mojej babci, na pewno uciekłabym gdzie pieprz rośnie.
- Cześć, jestem Dorota - podeszła do mnie brunetka o dwóch różnych kolorach oczu, co wyróżniało ją spośród całego tego tłumu. Z postury nie była jakaś specjalnie szczupła, ale też nie zbyt gruba, można by rzec akurat. Szczupła talia i ogromne biodra za pewne bardzo podobały się płci przeciwnej - A ty zapewne Asia, tak?
- Tak - odparłam lekko zawstydzona tłumem, zainteresowaniem mojej osoby oraz jej śmiałości.
- Chodź do nas - wskazała na grupkę nastolatków - Nie będziesz siedziała przecież ze starymi piernikami - szepnęła mi na ucho i zaśmiała się, ukazując tym samym szereg białych zębów.
Nie czekając na moją reakcję, pociągnęła mnie w tamtą stronę. Grupa siedziała z dala od starszych - zapewne chowali się, aby w spokoju również mogli pić piwo i bimber.
- Dziewczyny to jest Asia, Asiu to jest Iwona, moja siostra Agnieszka i Zuzka - przedstawiła kolejno swoje przyjaciółki, a one przywitały się ze mną poprzez pomachanie dłonią.
- Jesteś największą atrakcją wśród lokalnych plotkarek - Zuza wskazała na grupę dojrzałych kobiet, wśród których znajdowała się również moja babcia. Brunetka chyba domyśliła się, że mogę uznać to za obrazę mojej rodziny, więc szybko dodała - Nie mam nic złego oczywiście na myśli
- Nie tylko ich - dodała dziewczyna niezwykle podobna do Doroty, wskazując na grupę chłopaków, siedzących nieopodal i dziwnie spoglądających w nasza stronę. Zorientowali się ze zwróciliśmy na nich uwagę i jak jeden mąż i poodwracali się w inne kierunki.
- Byłaś kiedyś w naszych stronach?
- Ponoć tak, nie pamiętam
- Mamy nadzieję, że w sobotę zjawisz się na tańcach - nagle obok nas pojawił się dobrze zbudowany chłopak. Czy cała płeć męska musi być tutaj tak dobrze zbudowana? Rozejrzałam się w koło, szybko analizując sylwetki mężczyzn. Ze zrezygnowaniem stwierdziłam, że każdy miał widoczne mięśnie śladowe ilości tłuszczu na ciele.
Blondyn Usiadł obok mnie na długim ściętym drzewie i delikatnie objął ramieniem. Szybko strzepnęłam jego rękę i odsunęłam na bezpieczną odległość.
- Oczywiście że przyjdzie, niech dziewczyna zapamięta stąd co najlepsze - opowiedziała za mnie Iwona chodź odpowiedź w moim przepadku brzmiała by inaczej. Nie miałam ochoty na huczne zabawy. Wszyscy tutaj znali się doskonale, znali swoje mocne i złe strony. Czułam się jak totalny odludek.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - westchnęłam
- Dlaczego? Będzie fajnie! Zobaczysz! Zresztą zaciągniemy Cię choćby siłą - Dorota uśmiechnęła się do mnie, chcąc mnie przekonać - U was na pewno nie ma takich zabaw.
- Tak więc Asiu, widzimy się w sobotę - blondyn puścił do mnie oczko i ruszył w kierunku kolegów.
- Chyba wpadłaś mu w oko - szepnęła mi na ucho siostra Doroty.
- Nawet nie znam jego imienia
- Piotrek - odparła Iwona i wystawiła w moją stronę szklankę z piwem domowej roboty
- Nie dziękuję
- Ale jesteś spięta - Dorota chwyciła mnie za ramiona i delikatnie za nie ścisnęła, przejęła szklankę od przyjaciółki i podstawiła mi pod nos - Nie wstydź się nas, jesteś wśród swoich!
Niepewnie wzięłam od niej naczynie i upiłam małego łyka. Napój kompletnie różnił się od serwowanego na śląsku. Był bardziej łagodny i słodszy. Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie. Nie było czuć chemii, o której nawet nie wiedziałam, ze się u nas znajduje. Było po prostu pyszne.
- Zasmakowało jej - odparła dumnie Dorota i uśmiechnęła się do przyjaciółek - Produkcję masz zaraz obok domu, bo to od Boguckich - słysząc nazwisko Tomasza, zachłysnęłam się napojem prawie wylewając jego zawartość na ziemię - Co? Coś nie tak powiedziałam?
- Nie, nic - odparłam szybko, odkładając naczynie na ziemie.
- Poznałaś Tomka? Wpadł Ci w oko? - spytała podejrzliwie Agnieszka, a na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.
- Co? - spojrzałam na nią spode łba - Chyba żartujesz?
- To czemu tak dziwnie na niego zareagowałaś?
- Po prostu nie przepadamy chyba za sobą. Bynajmniej z jego strony
- To dziwne, bo od kiedy się tu zjawiłaś, nie spuścił z Ciebie ani na moment wzroku - wtrąciła się Dorota i zaczęła na zmianę patrzeć na Tomka i na mnie.
Mimowolnie spojrzałam w jego kierunku. Nasze spojrzenia po raz kolejny tego dnia się skrzyżowały, a na moich policzkach pojawił się rumieniec. Odwróciłam z powrotem wzrok w stronę dziewczyn i modliłam się, aby w tych ciemnościach nie dostrzegły moich czerwonych policzków.
- Pewnie próbuje mnie mentalnie zabić - próbowałam wybrnąć z sytuacji, chodź z drugiej strony mogło właśnie tak być.
- Tomek nie jest taki zły, czasem gwiazdorzy, ale ogólnie jest w porządku, strasznie zżył się z Twoimi dziadkami
- Tak wiem, są nim zachwyceni, a jak dla mnie to zwykły buc -bąknęłam pod nosem, dziewczyny na moją uwagę parsknęły śmiechem.
- Będziesz tam miała bardzo wesoło
CZYTASZ
Koniec świata
RomanceJest takie miejsce na ziemi gdzie czas się zatrzymał. Dni mijają, ale nic poza tym. Wieś do jakiej wysłali ją rodzice jest swego rodzaju końcem świata. Krajobraz nie zmienia się z upływem kilometrów. NA pierwszy rzut oka nie można znaleźć żywej dusz...