Brunet przerzucił mnie przez niewielki płot i po raz pierwszy od jakichś 15 minut stałam na ziemi, po czym sam przeskoczył przeszkodę.
- To jakiś skrót? - spytałam zaskoczona, rozglądając się po sadzie.
- Przecież mówiłem Ci, że nie idziemy do domu - uniósł jedną brew do góry i pociągnął mnie w głąb drzew.
- A dokąd?
- Na najlepsze czereśnie w całej okolicy - odparł pół szeptem.
- Będziemy kraść?! - spytałam chyba zbyt głośno, bo chłopak szybko zakrył mi usta dłonią.
-Nie kraść tylko delektować się, bez wiedzy właściciela, a bez wiedzy oznacza, że ma się o tym nie dowiedzieć. Więc z łaski swojej nie krzycz - mówiąc to patrzył mi prosto w oczy.
Wydawało mi się, że mnie hipnotyzuje. Złodziejka nagle przestała być dla mnie szokująca, a stała się czegoś w rodzaju nowej przygody. Powoli puścił moje usta i ruszył we wcześniej podążanym kierunku. Zatrzymał się obok jednego z największych drzew w całym sadzie. Jego gałęzie uginały się pod wpływem ogromnej ilości owoców. Mimo, że Tomasz był wysoki musiał stanąć na palcach aby dosięgnąć jednej gałązki. Delikatnie pociągnął ją na dół i zerwał z niej czarną jak smoła kropkę.
- Masz - wystawił rękę w moim kierunku.
Niepewnie wzięłam od niego owoc i przyjrzałam mu się z każdej strony. Wyglądał identycznie jak nasze, śląskie na targu. Różnił je tylko kolor. Spojrzałam w stronę bruneta, który bacznie mi się przyglądał. Czereśnia jak czereśnia. Czym może różnić się od naszych? Wszystkie są tak samo pyszne. Bez dłuższego zastanawiania się wsadziłam ją do ust i delikatnie rozgryzłam. Przez moje ciało przeleciał przyjemny dreszcz, a kubki smakowe dostały szału. Z wrażenia musiałam zamknąć oczy i w całości oddałam się błogiemu smakowi.
- O mamo - wydusiłam z siebie, głośno wzdychając z rozkoszy.
- Są jak narkotyk - usłyszałam szept zaraz obok siebie. Otworzyłam szybko oczy i natrafiłam na cudowny błękit jego oczu. Stał zaraz przede mną, również przeżuwając w ustach boski owoc - Spróbujesz raz i nie potrafisz przestać - wyszeptał nie spuszczając ze mnie wzroku.
Cały mój świat zawirował, coś przewróciło się w żołądku, a nogi ugięły pod wpływem jego perfum. Przestały liczyć się boskie czereśnie oraz to, że jesteśmy u obcych ludzi w ogrodzie i kradniemy ich owoce. Liczył się on. Każda sekunda z nim wywołuje u mnie skrajne emocje; raz go nie znoszę, bo jest nadętym i zapatrzonym w siebie, niewiarygodnie przystojnym bufonem, a za moment staje się niezwykle czułym, opiekuńczym i urzekającym facetem. Wywołuje we mnie karuzelę uczuć i mimo paradoksu, że go nie znoszę, nie chcę by ta zabawa się skończyła. Jeszcze kilka dni temu nie wiedziałam, że istnieje ktoś taki jak Tomasz Bogucki, a teraz stoję przed nim i jestem po prostu w nim zakochana. Zapatrzona jak w święty obrazek. Co on w sobie takiego niezwykłego ma? Wrodzone chamstwo i wywyższanie się nad innymi? Świadomie czy też nie zamącił mi w głowie i to chyba ta ciągła niewiadoma tak mnie w nim pociąga.
Niespodziewanie uderzyła we mnie rzeczywistość. Uczucie jakbym dostała z napiętej gałęzi tego słodkiego drzewa. Tomasz jest ode mnie starszy. Z perspektywy tylko 5 lat, ale dla niego to ogromny szmat czasu, w końcu on już jest pełnoletnim facetem, a mi brakuje jeszcze kilku lat do osiemnastki. Dla niego jestem tylko zwykłym dzieckiem, małą księżniczką z miasta.
Poczułam jak coś przejeżdża mi po ustach, jednocześnie sprowadzając mnie na ziemię. Tomasz delikatnie wsunął mi do ust kolejną czereśnie, unosząc w górę brwi.
CZYTASZ
Koniec świata
RomanceJest takie miejsce na ziemi gdzie czas się zatrzymał. Dni mijają, ale nic poza tym. Wieś do jakiej wysłali ją rodzice jest swego rodzaju końcem świata. Krajobraz nie zmienia się z upływem kilometrów. NA pierwszy rzut oka nie można znaleźć żywej dusz...