Część 6

13 1 0
                                    

Brunet przerzucił mnie przez niewielki płot i po raz pierwszy od jakichś 15 minut stałam na ziemi, po czym sam przeskoczył przeszkodę. 

- To jakiś skrót? - spytałam zaskoczona, rozglądając się po sadzie.

- Przecież mówiłem Ci, że nie idziemy do domu - uniósł jedną brew do góry i pociągnął mnie w głąb drzew.

- A dokąd?

- Na najlepsze czereśnie w całej okolicy - odparł pół szeptem.

- Będziemy kraść?! - spytałam chyba zbyt głośno, bo chłopak szybko zakrył mi usta dłonią.

-Nie kraść tylko delektować się, bez wiedzy właściciela, a bez wiedzy oznacza, że ma się o tym nie dowiedzieć. Więc z łaski swojej nie krzycz - mówiąc to patrzył mi prosto w oczy. 

Wydawało mi się, że mnie hipnotyzuje. Złodziejka nagle przestała być dla mnie szokująca, a stała się czegoś w rodzaju nowej przygody. Powoli puścił moje usta i ruszył we wcześniej podążanym kierunku. Zatrzymał się obok jednego z największych drzew w całym sadzie. Jego gałęzie uginały się pod wpływem ogromnej ilości owoców. Mimo, że Tomasz był wysoki musiał stanąć na palcach aby dosięgnąć jednej gałązki. Delikatnie pociągnął ją na dół i zerwał z niej czarną jak smoła kropkę. 

- Masz - wystawił rękę w moim kierunku.

Niepewnie wzięłam od niego owoc i przyjrzałam mu się z każdej strony. Wyglądał identycznie jak nasze, śląskie na targu. Różnił je tylko kolor. Spojrzałam w stronę bruneta, który bacznie mi się przyglądał. Czereśnia jak czereśnia. Czym może różnić się od naszych? Wszystkie są tak samo pyszne. Bez dłuższego zastanawiania się wsadziłam ją do ust i delikatnie rozgryzłam. Przez moje ciało przeleciał przyjemny dreszcz, a kubki smakowe dostały szału. Z wrażenia musiałam zamknąć oczy i w całości oddałam się błogiemu smakowi.

- O mamo - wydusiłam z siebie, głośno wzdychając z rozkoszy.

- Są jak narkotyk - usłyszałam szept zaraz obok siebie. Otworzyłam szybko oczy i natrafiłam na cudowny błękit jego oczu. Stał zaraz przede mną, również przeżuwając w ustach boski owoc - Spróbujesz raz i nie potrafisz przestać - wyszeptał nie spuszczając ze mnie wzroku.

Cały mój świat zawirował, coś przewróciło się w żołądku, a nogi ugięły pod wpływem jego perfum. Przestały liczyć się boskie czereśnie oraz to, że jesteśmy u obcych ludzi w ogrodzie i kradniemy ich owoce. Liczył się on. Każda sekunda z nim wywołuje u mnie skrajne emocje; raz go nie znoszę, bo jest nadętym i zapatrzonym w siebie, niewiarygodnie przystojnym bufonem, a za moment staje się niezwykle czułym, opiekuńczym i urzekającym facetem. Wywołuje we mnie karuzelę uczuć i mimo paradoksu, że go nie znoszę, nie chcę by ta zabawa się skończyła. Jeszcze kilka dni temu nie wiedziałam, że istnieje ktoś taki jak Tomasz Bogucki, a teraz stoję przed nim i jestem po prostu w nim zakochana. Zapatrzona jak w święty obrazek. Co on w sobie takiego niezwykłego ma? Wrodzone chamstwo i wywyższanie się nad innymi? Świadomie czy też nie zamącił mi w głowie i to chyba ta ciągła niewiadoma tak mnie w nim pociąga.

Niespodziewanie uderzyła we mnie rzeczywistość. Uczucie jakbym dostała z napiętej gałęzi tego słodkiego drzewa. Tomasz jest ode mnie starszy. Z perspektywy tylko 5 lat, ale dla niego to ogromny szmat czasu, w końcu on już jest pełnoletnim facetem, a mi brakuje jeszcze kilku lat do osiemnastki. Dla niego jestem tylko zwykłym dzieckiem, małą księżniczką z miasta.

Poczułam jak coś przejeżdża mi po ustach, jednocześnie sprowadzając mnie na ziemię. Tomasz delikatnie wsunął mi do ust kolejną czereśnie, unosząc w górę brwi.

Koniec świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz