Część 8

24 1 0
                                    

Obudziły mnie rozmowy dochodzące z kuchni. Leniwie otworzyłam oczy i przeciągnęłam się na całej długości łóżka. W mojej głowie od razu pojawiła się wizja wczorajszego dnia, a na moich ustach pojawił się radosny uśmiech. Był cudowny i spokojnie mogę go wpisać na listę moich szczęśliwych dni. Słońce delikatnie muskało mnie po twarzy - zapowiadał się na prawdę piękny dzień. Rozejrzałam się po pokoju za czystymi ubraniami. Normalnie u siebie, na Śląsku wyszłabym ze swojego pokoju w samej piżamie, która składała się tylko z ciut za dużej koszuli flanelowej, która dostałam od ciotki. Biorąc jednak pod uwagę, że nie jestem u siebie, a starsze osoby przebywające w pomieszczeniu obok, nie są przeze mnie traktowane jako osoby mi bardzo bliskie, czułabym się bardzo skrępowania.

Dziś była niedziela, babcia Zosia nabakiwala mi wczoraj coś o kościele z rana oraz braku pracy w polu, więc postanowiłam ubrać się odświętnie. Leniwie podeszłam do szafy stojącej zaraz obok drzwi od kuchni, a moją uwagę zwróciło wypowiedziane przez babcię imię Tomasza. Nadstawiłam uszu by móc lepiej przysłuchać się rozmowie.

- ...wydaje mi się, że nasze dzieci mają się ku sobie - westchnęła babcia - Widziałeś Lucek? Wrócili wczoraj razem. Tomeczek odprowadził naszą Asię nawet pod same drzwi.

Babcia to widziała? Wydawało mi się, że wszyscy śpią, w końcu w całym domu było bardzo ciemno i cicho, nie licząc głośnego chrapania dziadka. Mam nadzieję, że nie widziała w jaki sposób się ze mną zegnał, w końcu na drzwi wejściowe nie ma okna. Na sama myśl, że mogliśmy zostać przyłapani na gorącym uczynku, moje policzki pokryły się czerwienią.

- Zosiu -jęknął najwyraźniej znudzony dziadek - Przestań snuć jakieś dziwne domysły. Byli razem na zabawie i razem wracali. Wtedy jest raźniej.

- Coś za długo stali pod drzwiami - Rzekła zamyślona, w ogóle nie zwracając uwagi na wypowiedź męża.

-Jasne. Zacznij ich szpiegować. Detektyw Zuzanna Kaczmarczyk! Tomasz jest dorosły, a Asi już też niewiele brakuje do pełnoletności. Dobrze wiedzą co robią. I przestań mówić że Tomasz jest nasz! - krzyknął półszeptem, zapewne aby mnie nie budzić. Niestety ja potrzebuję idealnej ciszy i ciemności do snu.

- Aha! -krzyknęła kobieta jakby złapała kogoś na gorącym uczynku - Wcale nie byli na zabawie tylko u Walczuków na sadzie - w jej głosie dało się wyczuć dumę, a ja mocno wciągnęłam powietrze do płuc. Skąd ona mogła to wiedzieć? I może jeszcze wie o czym rozmawialiśmy? Cholera mam podsłuch?

-Skąd możesz to wiedzieć? - spytał dziadek, jakby czytał mi w myślach

-Walczuk był tu jakąś godzinę temu

-I Ty zamiast być zła, jesteś zadowolona? - mężczyzna wszedł jej w słowo. Na szczęście nie był zdenerwowany, tylko rozbawiony całą sytuacją - Idź ją lepiej obudź, bo się spóźniony do tego kościoła.

***

Rozglądałam się po całym kościele, dokładnie przyglądając się każdemu detalowi. Sam Kościół jako instytucja mnie nie interesował, ale jako budynek już owszem. Był wykonany z drewna, a w środku przyozdobiony licznymi malowidłami kwiatów. Na ołtarzu stały pozłacane figury przedstawiające osoby święte w różnych pozycjach.

Ciekawe czy właściciel wczorajszego ogrodu, również był w domu Tomasza na skargę? Dlaczego go nie widzę? Przed kościołem stał czerwony, świeżo umyty maluch, co świadczyło o jego obecności, jednak nie widziałam jego samego? Nie przyszedł? Oprócz małego Fiata na niewielkim parkingu stała jeszcze niezniszczona, jakby z salonu niebieska syrenka. Do kogo mogła należeć? Przecież ponoć samochód Boguckich jest jedynym w okolicy?

Koniec świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz