Budzik wydobywający z siebie przeraźliwe i pwodujące ból moich uszu dźwięk spowodował, że jedynie jęknęłam przewracając się na drugi bok. Pamiętałam, że muszę wstać aby udać się na lekcje z Krwiodajcami jednak odczuwałam potrzebę dalszego regenerowania ciała.
-Nie ładnie tak ignorować budzik.
Zerwałam się gwałtownie lądując na podłodzę i pocierając ręką głowę, przede mną pojawiła się dość blada twarz z zielonymi ślepiami. Gdy pare minut później zorientowałam się, że to Loke podniosłam i zakryłam się rekoma przed chłopakiem.
-Zamierzałam wstać - Mruknęłam przyglądając się mu, jego ciemne ubranie dawało dziwny blask - Co robisz w moim pokoju?
Zaśmiał się szyderczo łącząc ręcę za plecami i kierując na mnie swój żądny wzrok, cofnęłam się.
-Zbieraj się, za kwadrans widzimy się w Głównej Sali.
Mierzył mnie przed chwilę wzrokiem aż wyszedł nawet nie otwierając drzwi, zignorowałam ten widok i pośpiesznie ubrałam na siebie dresy, wygodną koszulkę i spięłam włosy dla wygody. Makijażu nakładałam jedynie odrobinę aby nie odstraszać bardziej od siebie ludzi niż do teraz. Miałam pięć minut do spotkania więc wolnym krokiem ruszyłam w tamtym kierunku.
Wszyscy jeszcze spali, albo przebywali w swoich pokojach mając zajęcia na późniejsze godziny. Zazdrościłam im, ale nawet jeśli chciałabym wszczynać kłótnię z Krwiodajcami na temat zmian godzin zajęć zostałabym zrównana z błotem. Westchnęłam przekraczając próg i poszukałam wzrokiem swojej grupy, ku mojemu zdziwieniu znalazła się też tutaj Przełożona oraz kilka innych zapewne nauczycieli. Grzecznie zaczekałam aż skończy rozmawiać z Loke'em.
-Ah, panna Kinglesy - Zilustrowała mnie wzrokiem parę minut później, unosząc kąciki ust do góry wydała się być bardziej poważniejsza - Życzę udanego treningu.
Wymamrotałam coś w rodzaju podziękowań i podeszłam bliżej grupy, Vanda od razu zauważając mnie, wykorzystała element zaskoczenia i pojawiła się po zaledwie paru nanosekundach obok mnie. Barbara zapodała jej kuksańca w bok posyłając mi życzliwy uśmiech, a There łapiąc mój wzrok puścił oczko.
Oni są naprawdę dziwni.
-Dobra ekipa! Przed nami dziesięć kilometrów biegu, jazda!
Wytrzeszczyłam oczy na Loke'a mając nadzieje, że nie mówi poważnie i zaraz całą sytuację obróci w żart. Niestety. Reszta grupy zaczęła biec wolnym tempem aż do wyjścia na błonia, a ja wciąż oszołomiona słowami chłopaka stałam twardo na ziemi.
-Ruchy! Co tak stoisz? - Wstrząsnął mną jego krzyk i po paru kolejnych sekundach ruszyłam truchtem koło niego.
-Jak jogging ma mi pomóc odkryć moce? - Zapytałam zaczynając sapać, na błoniach poczułam poranny chłód i zignorowałam ciarki.
Loke gwałtownie się zatrzymał przez co wpadłam na jego silną sylwetkę tracąc równowagę, w porę przestałam się chwiać i przyjrzałam poważnej twarzy Loke'a.
-Jeżeli coś ci nie pasuje możesz znaleźć inną grupę, ale nie oczekuj, że uratujemy twój królewski tyłek sprzed oczu Przełożonej.
Uchyliłam usta wstrząśnięta, zmieniałam obiekt patrzenia z lewego oka na prawe oko chłopaka. Zmróżył powieki napinając mięśnie i wyprostowany do pionu skinął za siebie, wzdychając zaczęłam kontynuować swój bieg.
Chciałam grzecznie zapytać w czym ma to pomóc. Dupek.
W połowie drogi okazało się, że zawracamy i trening dobiegnie końca. Wyliczyłam, że w takim razie przebiegłam już pięć kilometrów. Naszła mnie okropna ulga i drogę powrotną poświęciłam na pokazaniu im co mogę sobą zaoferować. Vanda próbowała mnie dogonić, ale jedynie przeklinała moją sprawność za mną, a ja nie wiedząc w jaki sposób, biegłam dalej bardzo szybko.
CZYTASZ
Ashilla
FantasyAshilla Kinglesy Gross zwykła siedemnastolatka prowadząca życie typowe dla jej wieku. Szkoła, znajomości, problemy i oczywiście pierwsza miłość. Jednak są wydarzenia, których nie rozumie, a w dodatku dostaje się do zupełnie nieznanej dla niej szkoły...