2

57 11 0
                                    


Propozycją Vandy było oczywiście spełnianie jej wszystkich zachcianek, brzmiało to idiotycznie gdyż nie miałam zamiaru robić czegokolwiek dla tej jędzy jednak musiałam. Tak przynajmniej zachowałaby się każda zdrowo myśląca osoba na moim miejscu i będąca również ofiarą. Przystałam na jej zachcianki.

Pierwszą z nich było oczywiście uprzykrzanie innym młodszym uczniom w najróżniejszy sposób. Zwykłe dogryzanie, powolny proces zmieniania się w taką jak ona, aż mną wstrząsnęło gdy zobaczyłam, jak wykonuje jedną z swoich sztuczek na młodszych i niczemu winnych.

- Twoja kolej Księżniczko. - Rzuciła, patrząc prosto w moje oczy i chowając się za ścianą pchnęła mnie na mój cel.

Moim celem była siedmioletnia dziewczynka z wielkimi białymi oczami, nieziemsko zaróżowioną skorą oraz pięknymi blond włosami. Wpatrywałam się w nią, oceniając swoje szanse, a słodka piżamka dziewczynki powstrzymywała moje ruchy. Może i była kolejną ofiarą moich udawanych żartów, ale nie potrafiłam ciągnąć tego na dłuższą metę.

A niby wyglądem przypominałam odważną, plus przerażające czarne źrenice.

- Czy chcesz mi zrobić przykrość jak Vanda?

Mrugnęłam, odzyskując zdolność komunikacji. Rzuciłam okiem na ukrytą dziewczynę i pobladłam. Nie było jej, czyli zapewne od początku zaplanowała aby wrobić mnie w znęcanie się nad słabszymi.

- Odpowiedz mi. - Pojawił się głos dziewczynki i odwracając wzrok, spojrzałam, że jej źrenice zmniejszyły się - Chcesz zrobić mi krzywdę?

- N-Nie ja.. - Urwałam trzęsącym się głosem i przyjrzałam się dziewczynce, której źrenice powróciły do pozycji wyjściowej - Jak masz na imię?

Wyprostowała się, rozlużniając swoje ciało, wyraz twarzy jej złagodniał a kąciki ust podniosły się do góry.

- Demetrexia, a ty zapewne jesteś Ashilla.

Skinęłam.

- Jestem z Neptuna, nic dziwnego, że spoglądasz na mnie jak na wariatkę. - Sprostowała powodując,że się speszyłam i zachichotała - Zobaczymy się jeszcze. 

Odbiegła, zostawiając po sobie w miejscu, w którym stała wypalony niebieski ślad. Włosy dziewczynki falowały z duża prędkością w miarę jej biegu, uśmiechnęłam się na wspomnienie swoich wygłupów gdy byłam mała jednak ja nie wiedziałam o swoich mocach.

- Miałaś wykonać moje polecenie, a nie poznawać przyjaciół.

Wywróciłam oczami, ściskając pięści i powoli odwróciłam się w stronę Vandy, krzyżowała ręce na piersi i piorunowała mnie spojrzeniem.

- Daj spokój, nie krzywdzę małych dzieci! - Krzyknęłam, zaciskając pięści mocniej, dziewczyna jakby skrzywiła się i zrobiła krok w tył.

- Opanuj swoją moc Kinglesy - Dodał głos za mną, Vanda od razu skorzystała z obecności Loke'a i skryła się za nim - Bo jak na razie krzywdzisz ludzi, których nie powinnaś.

- Doprawdy?

Mierzyłam go wzrokiem, podejrzewałam, że posiadam groźniejszy zważając na kolor oczu. Loke westchnął, napinając ciało i odsuwając od siebie Vande zrobił parę kroków w moim kierunku. Zamarłam, wiedząc do czego jest zdolny, opuściłam niżej rękawy bluzki i nie przerywałam kontaktu wzrokowego z nim.

- Irytujesz mnie - Szepnął, prawie w ogóle nie wydając dźwięku - Ale z drugiej intrygujesz.

Uniosłam brwi zaskoczona jego stwierdzeniem, niby miałabym go intrygować będąc odrobinę podobna do niego? Śmiechu warte, w żaden sposób nie jestem do niego podobna czy chodźby w pewnym stopniu stanowię obiekt jego zainteresowań.

Loke oblizał dolną wargę, brzuch skręcił mi się z zdenerwowania.

- Nie pakuj się w konflikty z Vanda, a istnieje szansa na lepsze kontakty między nami - Podkreślił ostatnie słowo, unosząc kąciki ust - I pod żadnym nie gódź się na umowy z nią.

- Czy to przestroga? Wybacz, ale nie skorzystam - Zakpiłam, prychając, dostrzegłam Vande chcącą usłyszeć naszą rozmowę - Pilnuj lepiej ty swojej dziewczyny.

Przesadziłam. Loke chwycił mnie za ramiona i brutalnie przygwoździł do ściany, skrzywiłam się, czując przeszywający ból pleców. Oddech Loke'a i mój mieszały się, a nasze klatki piersiowe stykały się z każdym nabieraniem powietrza. Był wściekły.

- Vanda nie jest moją dziewczyną - Syknął, przybliżając twarz - Zajmij się swoimi sprawami.

- Loke znowu zaczynasz? Odsuń się od niej! - Rozpoznałam w oddali głos Steve'a, pojawiający się zawsze gdy jestem w tarapatach.

Chłopak podbiegł do nas, odsuwając Loke'a ode mnie, oczywiście mierzyli się wzrokiem aż Krwiodajca z Vandy odszedł do siebie. Wypuściłam długo wstrzymywane powietrze i skierowałam wzrok na Steve'a, który był równie wściekły jak Loke niedawno.

- W porządku? Zrobił ci coś?

Pokręciłam głową, chłopak sięgnął do mojej dłoni, wciąż na mnie spoglądając a ja zarumieniłam się dość widocznie. Uroki bladej skóry.

- Nie chodź sama gdy on jest w pobliżu - Rzekł cicho.

- Pojawiłeś się w dobrym momencie jak zwykle - Uśmiechnęłam się lekko, czując jak z każda mijaną sekunda moje serce wybucha.

Minęło parę minut niezręcznej ciszy, Steve puścił moją dłoń i nagle jakby przysunął się odrobinę patrząc mi w oczy. Klatka piersiowa powinna niedługo być ozdobiona dziura z powodu wyskoku serca. Skończyło się na tym, że Steve bardzo delikatnie cmoknął mnie w policzek i jeszcze bardziej się zarumieniłam.

Gdy odchodził patrzyłam na jego sylwetkę, kark i pewny siebie krok. Będąc całkiem sama na korytarzu zaśmiałam się do siebie, czując nieokreśloną euforię,z uśmiechem wróciłam do siebie i wykonałam jeden telefon do mamy. 

*********************************************************************************

Heej :D

Dzisiaj wstawiłam dzień później, jakoś nie miałam weny, która pomogłaby mi dokończyć tą część. Następną część wstawiam w sobotę. Trzymajcie się cieplutko!

Całuski ^^

AshillaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz