Współpraca

120 9 2
                                    

Perspektywa Spencera

Siedzieliśmy w samolocie, czekając na wieści od Garcii. Widziałem niezadowoloną minę Allie, kiedy rozmawiałem z Blake, mimo, iż miała dać jej szansę. Siedziała obok Morgana, unosząc wzrok znad książki i zerkając na nas.

Doktor Alex okazała się być interesującą osobą. Wykładała lingwistykę na Georgetown, gdzie kiedyś studiowała medycynę. 

Naszą rozmowę przerwał wideoczat z Garcią.

-Przyjrzałam się nagraniom. Ciała znaleziono w domach ofiar, sprawca podrzuca je pod nieobecność członków rodziny, ale zabija i torturuje w innym miejscu. Ciągle w tym samym.

-Musi mieć duży wóz, by przewieźć ciała- wtrącił Morgan.

-Daj znać, gdy znajdziesz coś jeszcze- powiedział Hotch, po czym zwrócił się do nas- Na miejscu Blake i Reid pojadą do prosektorium, JJ i Rossi, mieszkanie pierwszej ofiary, Alyson i Morgan do mieszkania drugiej. Ja pojadę do miejscowej policji- zarządził.

Po wylądowaniu udałem się do samochodu z Alex. Po chwili milczenia zapytała.

-Alyson jest rodziną agenta Rossiego?

Uśmiechnąłem się i skinąłem głową.

-To jego córka.

-Cóż...wydaję się być miła- zauważyła z nutą ironii.

-To nie tak, ona... przyjaźni się z agentką, której miejsce zajęłaś. Trudno przyzwyczaić jej się do zmian.

-Śmiem twierdzić, że masz na nią jakiś wpływ. Po naszej rozmowie, gdy wróciliście do biura, wydawała się być spokojniejsza.

Czułem, że się rumienie. Nigdy jeszcze nie musiałem przedstawiać Allie jako moją dziewczynę. Wszyscy wiedzieli, że jesteśmy razem, po prostu.

-No bo, uhm,em... to moja dziewczyna.

Uniosła brwi.

-To dozwolone w FBI?

-Jak widać- dojechaliśmy do szpitala, w którym znajdowało się prosektorium. 

Ochroniarz przy drzwiach skierował nas schodami w dół, do słabo oświetlonego korytarza. Śmierdział stęchlizną, a ściany były brudnozielone. Przed drzwiami czekała na nas szczupła, rudowłosa kobieta.

-Doktor Reid i Blake, jak mniemam- wyciągnęła do nas dłoń- Doktor Vandop, proszę za mną- otworzyła drzwi, wprowadzając nas do jasno oświetlonego pomieszczenia, z dwoma metalowymi stołami pośrodku. Ciała przykrywał biały materiał.

-To ciało Callie Davids- Vandop podeszła do jednego ze stołów i odsunęła materiał. Callie była piękną brunetką, z wydatnymi kościami policzkowymi i pełnymi ustami- Została potraktowana łagodniej, ma tylko kilka śladów podpalenia, a gwałt był mniej brutalny.

-To była jego pierwsza ofiara, dopiero nabierał pewności siebie- powiedziałem. Vandop przeszła do drugiego stołu.

-Ona...miała gorszego pecha- ciało Amy Reynolds miało tysiące śladów po podpaleniach, liczne zadrapania na rękach i siniaki na udach i pod okiem.

-Dobry Boże...-szepnęła Blake.

-Z pewnością zgwałcił ją więcej niż jeden raz- dodała Vandop.

-Zadzwonię do Hotcha- zwróciłem się do Blake- Robi się coraz bardziej niebezpieczny.

***

Wróciliśmy na komendę, do reszty zespołu. Wyglądało na to, że nie znaleźliśmy nic, co pomogłoby nam w znalezieniu mordercy. 

-Obydwie ofiary pochodzą z okolic Main Street- zacząłem. Podszedłem do mapy i zaznaczyłem miejsce zamieszkania ofiar. 

We are FBI Where stories live. Discover now