Brystolowy Londyn.

65 22 16
                                    

W sumie to  m n i e  to
nie obchodzi.

Drogi pamiętniku!

Wściekły turysta od razu może powiedzieć, że ostatnio pojechał zwiedzić świat. Może nie w osiemdziesiąt dni, ale jednak coś tam zwiedził, a mianowicie wściekły turysta zwiedzał  L o n d y n.
Wściekły turysta postanowił <po długich namowach> odwiedzić swoją ciotkę w Bristolu, choć szczerze jej nienawidzi i wściekły turysta wolałby, żeby była tylko na brystolu.
<bo ona ciąga besana* za policzki i to besan uważa za dziwne.>
No więc wściekły turysta tam pojechał, a że brystolowa ciotka ciągająca biednego, wściekłego turystę za policzki, miała samochód <taką wspaniałą syrenkę>, to wybłagał ją, żeby pojechali do tego Londynu. Wściekły turysta musiał posunąć się do drastycznych dla niego środków, kiedy się nie zgodziła i BYŁ ZMUSZONY w zamian dać jej dostęp do jego policzków.
Wściekły turysta jest taki biedny. Ech.
JEDNAK ONA DALEJ SIĘ NIE GODZIŁA I DOPROWADZAŁA TYM SAMYM JUŻ I TAK WŚCIEKŁEGO TURYSTĘ DO SZEWSKIEJ PASJI.
Postanowił złapać autobus.

Ale przecież besan nie mieszka w Anglii, tak?
Besan nie wie, jak tam, DO CHOLERY, jest.
Dlatego był wkurwiony, że gdy stał na tym przystanku jak ten ostatni debil, a autobus przejeżdżał obok, to się nawet nie zatrzymał i miał go po prostu w dupie.
W dodatku złapał go deszcz, a wściekły turysta nie pomyślał nawet, żeby wziąć ze sobą swoją parasolkę z hello kitty, bo mu zbyt było spieszno! <bałsiężegociotkamocniejzapolikiwytarmosijeślisięspóźni.>
No więc stał tam i stał, aż w końcu przyszedł jakiś człowiek. Taki elegancik, dżentelmen, możnaby rzec. No i był w posiadaniu parasola; może nie w hello kitty, ale jednak go miał.
Nie zwracał zbytnio uwagi na przemoczonego, wściekłego turystę. A wściekły turysta co pomyślał? Pomyślał, że ten facet jest autobusem, a miał ku temu wspaniałe powody!
a) miał go w dupie, podobnie jak te czerwone gówna na kółkach
b) kiedy autobus przejeżdżał, ten gość pomachał do niego, tak, do tego autobusu, a ten chuj się zatrzymał. A jak wiadomo, ci, co są tej samej rasy, chyba najlepiej się zrozumieją.
CO ZA NIERÓWNOŚĆ.
{Drogi pamiętniku, nie wąż się mówić  n i k o m u,  ale wściekły turysta poczuł się, jakby był w tej bajce z mini mini, "Tomek i przyjaciele". O zgrozo.
straszne to.}

Wściekły turysta wsiadł za tym dziwnym  a u t o b u s e m  do autobusu, no i sobie pojechał.
Tak jakby, to siedział tam dokładnie dwie godziny i trzynaście minut, bo wiesz, raczej sto siedemdziesiąt kilometrów takim busikiem, który zatrzymuje się na przystanku, kiedy się mu pomacha, to jednak coś.

NO I WRESZCIE WŚCIEKŁY TURYSTA MÓGŁ ODETCHNĄĆ Z ULGĄ.
Był w Londynie.
Był głodny.
Ups.

Nie chcąc zwlekać, zaszedł do jakiegoś spożywczaka, no i chciał sobie kupić chleb.
Zwykły, normalny, ludzki, chleb.
Ale zapomniał, że to jest przecież Anglia i on tu sobie chlebka nie kupi.
Jedynie tostowy, którego szczerze nienawidził.

No to co wściekły turysta zrobił?
To nie tak, że jeśli nie mógł kupić sobie czegoś pożywnego, to od razu sięgał po jakieś słodycze, czy coś.
Wcale.
{Wściekły turysta poszedł sobie po czipsy.}

Besan znowu był zaskoczony, że nie było już czipsów o smaku, eee, no wściekły turysta nie wie, może papryki, keczupu, fromage? Cokolwiek takiego?
Bo widział, jak jakiś rudy dzieciuch bierze ostatnią paczkę tych cebulowych, no i tak naprawdę to gówno wściekły turysta sobie teraz zje.

ALE CHWILA.
CZY TO PTAK,
CZY TO SAMOLOT,
nie, to czipsy o smaku octu.

Wściekły turysta był już tak głodny, i tak zdesperowany, że nie wytrzymał, no i je kupił. Tak.

To potem wyobraź sobie takiego wkurwionego niemal do granic możliwości turystę na londyńskich ulicach w krótkim rękawku i spodenkach, który zżera czipsy, co z każdym, kolejnym gryzem ranią mu język.

W deszczu.







PEES. besan* - to jest taki, eee, pseudonim; krótsza nazwa wściekłego turysty; taki synonim; NIKTNIEMOŻETEGOUŻYWAĆPOZASERBIĄWŚCIEKŁYTURYSTADZIĘKUJEDOBRANOC.

Turystycznym szlakiem » wściekły turysta «Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz